Wiatr porywa brązowe pasma włosów. Wypełnia dziwną pustkę, która pojawiła się od jakichś 5 minut. Colin nie odzywa się. Ja również. Oboje nie mamy pojęcia co wydarzyło się w kawiarni. W głębi serca mam nadzieję, że kawa, która rozprysła na Toma, była gorąca. Najlepiej, gdyby był to wrzątek. Oczami wyobraźni widzę jego twarz w bandażach, zdradziecki uśmiech ukryty przed oczami ludzi. Jednak dostrzegam coś jeszcze. Niebezpieczny błysk w jego oczach, który woła;
Kennedy
Jak najszybciej staram się odgrodzić od wspomnień. Od tamtego życia, które wychodzi z otchłani. Przerzucam wzrok na Colina. Jego oczy lustrują obraz przed sobą, śledzą każdy najmniejszy ruch. Żałuję, że wyszłam dzisiaj z łóżka. Żałuję, że się w ogóle obudziłam.
- Za następnym zakrętem jest oceanarium. – powiadamia mnie chłopak, przerywając ciszę i piosenkę wiatru. Spogląda na mnie, a ja zaciskam mocno zęby. Kiwam głową niby odpowiadając niby od niechcenia. Przechodzimy na drugą stronę jezdni i przed naszymi oczami pojawia się wielki neonowy napis na plakacie głoszący; Oceanarium. Kieruję się w stronę drzwi, kiedy coś przytrzymuje moje ramię. Oglądam się za siebie z podniesionymi brwiami. Colin nie patrzy na mnie, jest skupiony na czymś co znajduje się poza moim zasięgiem. Wreszcie spogląda mi w oczy i uśmiecha się od ucha do ucha. Ten uśmiech nie wróży nic dobrego.
- Zmiana planów. Chodź. – wyciąga rękę. Waham się przez chwilę po czym złączam jego dłoń z moją. Odwraca się i ciągnie mnie na tyły budynku. Zastanawiam się, co mu znowu strzeliło do głowy. Otrzymuję odpowiedź, gdy otwiera metalowe drzwi z tyłu budynku.
- Co ty robisz?! Oszalałeś? – ściszam głos na wypadek, gdyby ktoś nas usłyszał. Colin szczerzy zęby i teatralnym gestem kłania się zapraszając do środka.
- Zabieram Cię do oceanarium, tak jak mówiłem.
- Ale nie wspominałeś, że będziemy się do niego włamywać! – Zirytowana podnoszę głos, ale szybko oponuję. – Co jeżeli ktoś nas zobaczy? Złapią nas i wsadzą do pudła!
- Nie pójdziemy siedzieć za taką rzecz. To nie jest włamanie, tylko pomyłka. – przegryza wargę – Skąd moglibyśmy wiedzieć, gdzie jest wejście?
- Albo jesteś kompletnym idiotą albo postradałeś zmysły. – zakładam ręce na piersi i stąpam z nogi na nogę.
- Tak, prawdopodobnie słona woda uderzyła mi do głowy. Możliwe też, że i jakaś brązowooka syrena albo ośmiornica.... – śmieje się donośnie
- Colin! To nie są żarty! – jednak w głębi serca, jedna komórka mojego organizmu pragnie się roześmiać.
- Oh, wyluzuj. – rzuca i znika za drzwiami. Nawołuję jego imię, ale chłopak nie wraca. Zdenerwowana biorę głęboki wdech i otwieram podwoje.
Na dzień dobry ogarnia mnie mrok. Po omacku szukam czegoś, co mogłoby mi pomóc. Znajduję ścianę, ale w tej samej chwili potrącam wiadro z mopem. Przeklinam pod nosem i aż podskakuję na dźwięk śmiechu dochodzącego z końca pomieszczenia.
YOU ARE READING
The trail of the soul
FantasiJak to jest dzień w dzień budzić się z wrzaskiem i płaczem? Jak to jest być nikim, a jednocześnie wszystkim? Jak to jest, gdy coś co kochasz znika z dna na dzień i przynosi Ci zgubę? Jak to jest, kiedy musisz wybrać, a jednocześnie nie masz wyboru...