Przechodzę przez szklane podwoje i zabieram ze sobą koszyk. Nie mam pojęcia po co tu przyszłam. Nie wiem co kupić. Colin zapewniał, że wszystko będzie na miejscu, ale czy na pewno? Zabieram z półki mleko. Od tygodnia Colin znajduje się w Królestwie Wody. Mówił, że chce wszystkiego dopilnować i sprawić, bym poczuła się jak w domu. Biorę wdech i przeciskam się przez kolejne półki z ekologiczną żywnością.
Już sama nie wiem, gdzie jest mój dom. Czuję się jak jajko, które zostało potłuczone, a z jego środka wylewa się zawartość. Elane czy Kennedy? Córka Królowej magicznego świata czy zwykła dziewczyna?
Zatrzymuję się przy półce z płatkami. Przesuwam wzrokiem po kolorowych opakowaniach. Jest ich tak dużo; kolorowe i zwykłe, bez glutenu, z cukrem, wegańskie i ekologiczne. Wyciągam rękę po jedne, gdy w oko rzucają mi się inne. W końcu zdenerwowana wybieram pierwsze, które znajdują się pod moją ręką. Kieruję się do kasy. Ustawiam się w kolejce i cierpliwie czekam. Colin ma wrócić jutro. Według planu mam poinformować panią Mary i Alice, że wyjeżdżam z Beatrice na dwa tygodnie do jej dziadków, którzy mieszkają na wsi. Czuję ukłucie w żołądku. Nie powinnam wykorzystywać Beatrice bez jej wiedzy. Przynajmniej się z nią skontaktowałam i dowiedziałam się, że nic jej nie jest.
Pisk, który rozlega się przy kasowaniu przedmiotów drażni mnie. Dlaczego dzisiejszy dzień już od rana zapowiada się beznadziejnie? Nie sądzę, że sytuacja poprawi się jutro. Być może jeszcze nie jest za późno by uciec do innego kraju, zmienić imię i nazwisko. Zamieszkać gdzieś na Grenlandii, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Pik!
Przez 6 lat myślałam, że nikt mnie nie znajdzie. Zmieniałam miejsce zamieszkania jak dziewczyny zmieniają buty. Mieszkałam we Francji, Hiszpanii, Nowym Yorku, na Florydzie, w Kanadzie by w końcu osiąść w Anglii i zostać znalezioną przez Colina Correnta.
Pik!
Nie ważne, gdzie bym uciekła i tak mnie znajdą. Jestem ciekawa kto pierwszy zapukałby mi do drzwi: Colin czy moi oprawcy?
Pik!
- Słyszy mnie pani? – moje rozmyślania przerywa kasjerka.
- Przepraszam – odpowiadam zażenowana – Zamyśliłam się.
Zabieram ze sobą zakupy i wychodzę ze sklepu. Ranek jest rześki, a w oddali miasta majaczy mgła. Słońce leniwie przypieka wieżowce, a niebieskie niebo pozbawione chmur przypomina nieskończony basen. W tak piękny ranek warto pójść do domu okrężną drogą. Skręcam w boczną alejkę omijając ruch uliczny. Staram się nie rozmyślać nad jutrzejszą wyprawą. W co powinnam się ubrać? Moja szafa to istny raj dla wielbicieli czarnych dusz. Pomijając sukienkę w fioletowe kwiatki, wszystkie moje ubrania nie nadają się na „królewski dwór". Nie pokażę się przecież w dżinsach i koszulce przed Królową. Muszę zrobić dobre wrażenie jako jedyna dziedziczka Eteru.
Dziedziczka Eteru.
Czy naprawdę mam jakieś super moce? Potrafię podnosić góry? Teleportować się z miejsca na miejsce? Czym tak naprawdę jest eter? Według ksiąg, eter to filozoficzne określenie wszechświata. Czy nie powinnam kierować ruchem planet i innych ciał niebieskich? Kim była moja prawdziwa mama? Czy mogę wierzyć Colinowi? Co, jeżeli tak naprawdę to wszystko jest jednym kłamstwem?
Z rozmyślania wyrywa mnie jarzący blask z witryny sklepu. Dokładniej to cekiny, który uchwyciły światło słoneczne na jednej z sukienek. Moją uwagę przykuwa skromna, fioletowa sukienka z delikatnym tiulem na rękawach. Bez zastanowienia wchodzę do sklepu i proszę o mój rozmiar. Ekspedientka uprzejmie podaje mi sukienkę i kieruje do przymierzalni. Ostrożnie wkładam lekki materiał i zapinam zamek. Spoglądam na siebie w lustrze. Moje wychudzone ciało wraz z twarzą odbijają się w tafli zwierciadła. Materiał lekko opada na ramiona, a kolor podkreśla delikatność twarzy, która z dnia na dzień wyglądała lepiej.
YOU ARE READING
The trail of the soul
FantasyJak to jest dzień w dzień budzić się z wrzaskiem i płaczem? Jak to jest być nikim, a jednocześnie wszystkim? Jak to jest, gdy coś co kochasz znika z dna na dzień i przynosi Ci zgubę? Jak to jest, kiedy musisz wybrać, a jednocześnie nie masz wyboru...