*Dove*
Nieśmiało wyciągnęłam rękę w stronę drzwi, które jako jedyne stały mi na przeszkodzie do ujrzenia Rocky'ego. Nie wiedząc czemu, moje serce przyśpieszyło rytm, a ręce niewidocznie zaczęły się trząść. Zapukałam i po chwili usłyszałam głos mówiący 'proszę'. Nacisnęłam klamkę i lekko pchnęłam drzwi do przodu. Głowę wsadziłam w dziurę, a nogę postawiłam do przodu. Kiedy ujrzałam Rocky'ego i Ellingtona siedzących na łóżku i grających w karty, pewniej weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
- Cześć – uśmiechnęłam się spoglądając na chłopaków.
- No cześć Dove. Rocky, przyznaj się przy niej, że przegrałeś ze mną w kuku! - jęknął Ell i opadł bezradnie na łóżko przyjaciela.
- Sam jesteś kuku. Ja wygrałem, ty oszukujesz – odburknął brunet. Wybuchnęłam śmiechem widząc miny na twarzach przyjaciół. Ich relacja była niepowtarzalna. Rozumieli się bez słów, zachowywali się jakby ich mózgi były złączone. Kiedy działali razem nie wiadomo było, czy niedługo dom nie wybuchnie, czy oglądając telewizor nie pojawi się nagle nam jakiś tańczący kot na kiblu, czy co tam jeszcze. Ich głowy były zawsze pełne pomysłów.
Ale każdy ich kochał, bo mimo ich głupoty, na każdym można polegać. Jak na całej reszcie Lynchów. No może prócz Rossa.
- To ja może się ulotnię – Ell poruszył brwiami i wyszedł z pokoju odstawiając swoje tańce. Przewróciłam oczami i swój wzrok zatrzymałam na brunecie. Rocky wpatrywał się we mnie intensywnie. Zawstydzona spuściłam wzrok.
- No więc... napisałam wczoraj trochę tekstu, zobaczysz? - wyciągnęłam odpowiednią kartkę i podałam ją Rocky'emu. Brunet wskazał ręką miejsce obok siebie na znak, bym tam usiadła. Niepewnie zrobiłam to. Dłonie położyłam na kolana i czekałam na reakcję przyjaciela. Brunet studiował te kilka słów z uważnym skupieniem.
- Jest genialny! Zmieniłbym tylko kilka słów, ale tak to jest okej. To będzie hit Dovelly – uśmiechnął się do mnie uroczo, co odwzajemniłam. Zaraz, co?
- Dovelly? - zachichotałam.
- Tak. Połączenie Dove i lovely. [ang. piękna] Sam to wymyśliłem – wypiął się dumnie jak paw. Zarumieniłam się.
- No nieważne, weźmy się lepiej do roboty – oznajmiłam.
Wpatrywanie się w człowieka robiącego to co kocha zawsze sprawiało mi przyjemność. I nie chodzi mi o fakt, że teraz mam na myśli Rocky'ego. On wkłada w muzykę całego siebie, stara się być profesjonalistą. Reszta Lynch'ów zresztą też, aż dziwne, że nie zajmują się tym profesjonalnie.
Ja sama zmieniłam lekko nastawienie do muzyki. Jeszcze niedawno nie chciałam śpiewać, a teraz sprawia mi to przyjemność. Pokochałam ten moment zapomnienia kiedy liczysz się tylko ty i muzyka.
Na mojej twarzy wykwitł uśmiech kiedy ostatni raz wydobyłam z siebie głos.
Skończyliśmy. Po kilku tygodniach ciężkiej, ale jakże przyjemnej pracy, wreszcie skończyliśmy piosenkę. I jestem z niej szczerze zadowolona.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna za tą pomoc. Nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć – posłałam brunetowi uroczy uśmiech i przytuliłam go mocno wkładając w uścisk całą wdzięczność.
- To drobiazg. Odwdzięczysz mi się jeśli zmieciesz konkurencję i wygrasz ten konkurs – zaśmiał się.
- Dziękuję – powtórzyłam się. Spojrzałam prosto w oczy chłopaka. Chwile się zawahałam, ale już po chwili złożyłam na policzku przyjaciela pocałunek. Kiedy tylko oderwałam się od niego, odwróciłam się tyłem, aby ukryć rumieńce i wzięłam do ręki swój zeszyt. - To ja już pójdę.