1. 'You always wake my fall'

656 21 0
                                    

Spokojnie sobie śniłam, kiedy nagle chamsko zostałam obudzona. Jakiś dureń, czytaj moja kochana przyjaciółeczka, wparował mi do pokoju robiąc przy tym niezły hałas. Gdyby nie to, że poraziło mnie mocne słońce, które wdarło się do pokoju zaraz po odsłonięciu rolet, pewnie bym nawet nie drgnęła. Co jak co, ale sen to ja mam mocny.

Jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok nakładając na głowę poduszkę. Ludzie, jest sobota! Litości!

- O nie nie, kochanieńka. Nie idziesz spać, jest 11 a my sobie idziemy na spacerek – usłyszałam głos mojej przyjaciółki. No jasne, może jeszcze jednorożca jej kupić?

- Zlituj się kobieto, jest sobota! - wydusiłam. Poczułam dreszcze na moim ciele, które pojawiły się po ściągnięciu ze mnie pościeli.

- Laura, jestem spokojna, ale jak mi za minutę nie wstaniesz z tego łóżka, to słowo, zawołam tu Lyncha! - rzuciła stając nade mną. Słowa wypowiedziane przez Dove zadziałały na mnie jak lodowata woda. Momentalnie otworzyłam moje oczy, które musiałam przyzwyczaić do światła.

Jest sobota, godzina 11. Lynch na pewno nie jest mi do szczęścia potrzebny, co najwyżej do naśmiewania się.

Spojrzałam na Dove i uśmiechnęłam się słodko.

- Nie weźmiesz mnie na litość, ogarnij się i schodź na dół. Nie żartuje słoneczko z tym Lynchem – uśmiechnęła się zwycięsko i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Co za menda! Żeby tak własną przyjaciółkę szantażować i o 11 rano wyciągać z łóżka? Kocham ją, ale przysięgam, jeszcze ją kiedyś ukatrupię.

Jak już wiadomo, Dove jest moją przyjaciółką. Jesteśmy ze sobą jak siostry, znamy się od dziecka i pomimo wielu kłótni, zawsze ze sobą byłyśmy, jesteśmy i będziemy. Kłótnie tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że możemy na siebie zawsze liczyć. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niej. Zresztą, ona „wrosła w naszą rodzinę”. Moi rodzice traktują ją jak trzecią córkę i jest mile widziana w naszym domu. Co ja mówię, ona jest tu tak często, że ma nawet swój kącik w moim pokoju.

Razem chodzimy do jednej klasy. Dove jest blondynką i jest niewiele niższa ode mnie. Kiedy miała 14 lat w wypadku samochodowym zginął jej ojciec i tak naprawdę to nas do siebie tak zbliżyło. Co prawda już wcześniej się ze sobą przyjaźniłyśmy, ale to zbliżyło nas na tyle, że stałyśmy się jak siostry.

Z wieeelką niechęcią podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i przeleciałam wzrokiem po ubraniach by wybrać jakieś dla siebie. Po krótkim przemyśleniu postawiłam na różowe, krótkie spodenki, a do tego krótką, białą bluzkę z czarnym sercempośrodku. Biorąc ciuchy weszłam do łazienki. Po porannych czynnościach, ubrałam się w przygotowane ubrania i stanęłam przed lusterkiem. Rozczesałam moje pofalowane włosy i spięłam je w kucyka. Nałożyłam jeszcze delikatny, ledwo widoczny makijaż i wyszłam z łazienki. Z szafy wyciągnęłam sandałki i zeszłam na dół do kuchni. Już z góry wyczułam zapach tostów, czyli czegoś co wręcz kocham. Weszłam do pomieszczenia w którym krzątała się cała rodzinka, a przy stole siedziała Dove i Vanessa, moja siostra.

- Dzień dobry – uśmiechnęłam się i klapnęłam na krześle obok blondynki. - Możesz mu wytłumaczyć co jest takie ważne, że ściągnęłaś mnie z łóżka o 11? - zwróciłam się do przyjaciółki i oparłam się na rękach.

- Nic, nudziło mi się, więc postanowiłam cię obudzić – wyszczerzyła się. - Lau, trzeba wykorzystać jakoś te dwa dni wolnego od szkoły. No i od twojego chłoptasia i tego drugiego debila – wyjaśniła wgryzając się w jabłko, które jakimś cudem wynalazła.

- Po pierwsze, kiedyś ci się odwdzięczę. Po drugie, że niby jakiego chłoptasia masz na myśli? - prychnęłam.

- Przyznaj, że Lynch ci się podoba – wtrąciła się Vanessa.

Unbroken LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz