Zatrute bzy [1]

25 5 0
                                    

Zanim Cię poznałam, przeczytałam i obejrzałam tak wiele romansów, że pewnie nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Może dlatego każdą sekundę naszego związku porównywałam do tych wyidealizowanych obrazów, do których przywykłam?

Ale wiesz, muszę Ci przyznać jedną rzecz – na początku faktycznie taki byłeś. Taki, to znaczy, nierealistycznie wyidealizowany, zupełnie jakby żywcem wyjęty właśnie z takiego romansidła dla nastolatek. Trochę tajemniczy i nieokrzesany, ale jednocześnie niezmiernie czuły i troskliwy.

Pamiętam, że nocą wykradaliśmy się z domów, ja wychodziłam oknem, żeby nikogo przypadkiem nie obudzić odgłosem zamykanych drzwi. Spotykaliśmy się zawsze w tym samym miejscu, a potem robiliśmy wszystko, co tylko sobie wymarzyliśmy. Rozsądne? Absolutnie. Romantyczne? Jeszcze jak. Wchodziliśmy na dachy, oglądaliśmy gwiazdy, a ty recytowałeś mi poezję . Nawet teraz dałabym się pokroić, za choćby minutę z którejś z tamtych nocy.

Przyjaciółki zawsze mi zazdrościły. Mówiły, że też chciałyby doświadczyć takiego związku, a gdy opowiadałam o naszych randkach, zachwycały się jakbyś był co najmniej głównym bohaterem Romea i Julii lub Titanica. W zasadzie to wcale im się nie dziwię.

Przecież to było takie wyidealizowane.

Moi rodzice również Cię uwielbiali. Byłeś w ich oczach taki oczytany, kulturalny i do tego dobrze się uczyłeś. Co prawda nie wiedzieli, że prawie co noc wymykałam się z Tobą z domu, ale jestem prawie pewna, że i tak by Ci to wybaczyli.

Tak więc czułam się z Tobą jak główna bohaterka jednego z tych namiętnie czytanych przeze mnie romansów. Sprawiałeś, że widziałam w sobie piękną i wartościową dziewczynę.

A potem się zepsuło. Tylko troszeczkę. Tylko troszeczkę się pokłóciliśmy.

I Ty mnie uderzyłeś.

Ostatnie kwiaty tego lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz