Byłam trującym bluszczem [3]

24 6 0
                                    

Kiedy byłam mała, opowiadałaś mi różne historie. Niektóre prawdziwe, inne tak niesamowite i fantastyczne, że do dzisiaj nie rozumiem, jak to robiłaś, że zawsze wymyślałaś je na poczekaniu. Pozwól więc, mamo, że teraz ja opowiem Ci historię.

Była kiedyś pewien chłopiec, chociaż pełnoletni, to w głęboko w środku, tam, gdzie nikt nie mógł zajrzeć, był niewiele starszy od przedszkolaka. Nie radził sobie z wieloma sprawami, jak to bywa w życiu. Nie był słaby, absolutnie, jednak uczucia, które nim targały, były tak silne, że nie mógł ich sam udźwignąć. Zwrócił się więc do nowych znajomych, którzy oferowali mu pomoc i obiecywali, że zostaną jego prawdziwymi przyjaciółmi.

Znajomymi tymi była heroina i kokaina.

Tak więc chłopiec zaufał im i podążał sztywno wyznaczoną przez nich ścieżką, kreska za kreską, działka za działką. Chociaż nowi przyjaciele spełnili obietnice, bo przecież byli przy nim zawsze i pomagali zapomnieć o problemach, to na samym początku zapomnieli powiedzieć mu o najważniejszym warunku ich znajomości. Oni albo rodzina.

Kiedy chłopiec zorientował się, co takiego narobił, było już za późno. Nie mógł już cofnąć tego co się stało, nie mógł cofnąć słów, które w narkotykowym amoku wykrzyczał do swoich rodziców, nie mógł cofnąć swoich własnych rąk, które rozbiły na podłodze pamiątkową porcelanowa zastawę, przekazywaną w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie, nie mógł cofnąć swoich własnych nóg, którzy przekroczyły próg domu i przez następne dwa lata nigdy do niego nie wróciły.

Oczywiście historia ta jest dużo dłuższa. Mogłabym opowiedzieć Ci teraz o tym, jaki odważny i silny okazał się chłopiec, walcząc z nałogiem. O tym, jaki był szczęśliwy i nareszcie wolny, gdy z nim wygrał. Ale zamiast tego przejdę od razu do zakończenia. Bo wiesz, mamo, kiedy chłopiec wrócił do rodziców, to pomimo całego tego bólu, który im wyrządził, wybaczyli mu od razu. Przytulili go i powiedzieli, że go kochają i że tak samo mocno kochali go przez całe te dwa lata. A przecież on powiedział im, że ich nienawidzi.

Usłyszałam tą historię właśnie od chłopca. Powiedział mi ją tej nocy, nocy po naszej ostatniej rozmowie. Siedziałam wtedy na ławce koło dworca, czekając na świt, modląc się w duchu, żeby przyniósł on nowy dzień także dla mnie.

Ale mamo, przecież ja nie zrobiłam nic takiego, jak chłopiec. Nigdy nie odwróciłam się od Ciebie, nigdy nie chciałam Cię skrzywdzić. Chciałabym tylko, żebyś to zrozumiała. O nic więcej nie proszę.

Ostatnie kwiaty tego lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz