Zatrute bzy [2]

44 6 4
                                    

Uderzyłeś mnie, potem rozpłakałeś się jak dziecko.

Ja stałam wtedy zamurowana, zaklęta, jakby spojrzał na mnie Bazyliszek i uniemożliwił jakikolwiek ruch. To przecież było niemożliwe, niemożliwe, to się nie mogło stać! Mój ukochany, troskliwy chłopak, miłość mojego życia, która nigdy dotąd nie pozwoliłaby, żeby włos mi spadł z głowy w jej obecności, nie mógłby tego zrobić.

Wiesz o czym wtedy pomyślałam? Że to ja zawiniłam, bo przecież Ty nie zrobiłbyś tego bez powodu. Każdy inny chłopak może i tak, ale nie Ty.

Przepraszałeś, błagałeś, żebym o tym zapomniała, żebym dała Ci jeszcze jedną szansę, obiecywałeś, że to się nigdy więcej nie powtórzy. A ja nadal stałam bez ruchu.

Pamiętam tą gonitwę myśli w mojej głowie. Czy powiedziałam coś nie tak? Uraziłam Cię, zrobiłam coś złego? Może pokłóciliśmy się nieco bardziej niż troszeczkę, a ja, głupia gówniara, nie rozumiałam powagi sytuacji?

I wtedy to ja przeprosiłam Ciebie. Wyglądałeś tak żałośnie przygnębiająco, z całymi czerwonymi i napuchniętymi od płaczu oczami, ze strużkami łez płynących aż do brody i kapiących na Twoje buty. Wyglądałeś, jakbyś naprawdę żałował. Chciałabym, nawet teraz chciałabym wiedzieć, czy naprawdę tak było, czy rzeczywiście przeklinałeś się wtedy w myślach i błagałeś, by cofnąć czas.

Wybaczyłam Ci, oczywiście, że tak. Wybaczyłam Ci dokładnie w tej samej sekundzie, w której podniosłeś na mnie rękę. Każdemu mogło się to zdarzyć, prawda?

W końcu życie nie jest takie, jak w tych cukierkowych romansach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 03, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatnie kwiaty tego lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz