Rozdział 6

547 61 10
                                    

Niezbyt wygodnie czuł się w pożyczonych od Marcina ciuchach, ale darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Niezbyt wygodnie czuł się w pożyczonych od Marcina ciuchach, ale darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby. I tak uważał, że miał cholerne szczęście. Gdyby nie obecność wypróbowanych przyjaciół, teraz pewnie tkwiłby po szyję w bagnie, żeby nie określić tego bardziej dosadnie. W samolocie próbował się zdrzemnąć, ale galopujące myśli mu na to nie pozwoliły. Wciąż roztrząsał sytuację.

Wbrew temu, co sądzili znajomi i rodzina, wcale nie skakał z kwiatka na kwiatek. Za dużo napatrzył się na wyskoki ojca, żeby podążać tą samą ścieżką. Prawdę znali tylko Krawczyk i Juzba, ale ci nigdy, nawet jak byli pijani w sztok, nie puścili pary z ust. W jego życiu były tylko dwie kobiety: Mirka i Alinka. Z pierwszą był przez całe liceum i to z nią stracił cnotę. Po maturze ich drogi jednak definitywnie się rozeszły. Na studiach związał się z Aliną, ale ta rzuciła go po pół roku dla docenta ze swojego wydziału. Co śmieszniejsze, był nawet świadkiem na ich ślubie. Swoje potrzeby wolał zaspokajać w burdelach, kosztowało go to sporo, ale było w jego mniemaniu bezpieczniejszą formą.

Kiedy został prezesem, czego właściwie nie chciał i bronił rękoma oraz nogami przed tym „zaszczytem", musiał bardziej uważać. Co innego młody zbuntowany chłopak zabawiający się z panienkami, nawet jeżeli był synem znanego człowieka, a co innego będąc samemu na świeczniku. Nie mógł przecież zabrać żadnej z obsługujących go pań na przyjęcia, pokazy czy inne spędy, które wymagały jego obecności. Wybierał więc pannę z tego, czy tamtego domu, o odpowiednim nazwisku i zapraszał na party. Na samym początku jednak zaznaczał, że to tylko oficjalne wyjście, a nie randka. Niektóre się buntowały i potem wydzwaniały do niego, ale zbywał je.

Wciąż w głowie mu się nie mieściło, że złamał wszystkie zasady, kiedy poznał Elżbietę. Jak ostatni idiota poleciał na ponętne ciało i wygląd, wpakowując się w największą kabałę, której nie przewidział nawet w najśmielszych snach, czy raczej koszmarach. W jednym jednak Graża miała rację, musiał poszukać sobie kochanki, utrzymanki, czy kogoś w tym stylu, z dala od Warszawy. Nie wiedział, co planuje Faber, ale jej ojczulek na pewno nie zostawi tej sprawy w spokoju. Ciekawiło go też, w jaki sposób Tymek chciał załatwić jego obecny problem. Żeby tylko nie wyszła z tego jeszcze większa chryja.

Kiedy wylądował w Rębiechowie dochodziła już dziewiąta. Z doświadczenia wiedział, że siostra raczej już śpi. Ciąża tak na nią działała, że większość doby przesypiała. Przynajmniej wyniki miała w normie, dzięki lekarstwom przepisanym przez ginekologa. Musiał więc zatrzymać się w hotelu, zresztą tak wolał, ostatnio przypominał beczkę prochu i byle słowo potrafiło go wyprowadzić z równowagi. Poza tym najpierw chciał odwiedzić sklepy, żeby kupić jakeś nowe ciuchy. Dobrze przynajmniej, że miał swoją kartę. Z tą myślą złapał taksówkę.

 Z tą myślą złapał taksówkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
WybraćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz