Para alf

8.3K 420 48
                                    

Nathan zdziwił się na widok Nate'a.

- To... cześć - powiedział, przeciskając się obok mojego chłopaka, żeby wyjść.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie.

- Hej. Wejdź - przerwałam niezręczną ciszę.

- Kto to był? - wskazał kciukiem za siebie.

- Yyy... Zaraz ci wszystko opowiem. Najpierw wejdź - zaprosiłam go do środka.

Nathan podążył za mną do mojego pokoju. A w międzyczasie próbowałam wymyślić jakąś w miarę dobrą wymówkę.

Usiedliśmy na łóżku.

On uniósł brwi do góry, dając znak, że czeka na wyjaśnienia.

- Yyy... To ten... - podrapałam się po głowie. - To był chłopak, który mi wczoraj pomógł. Chciałam mu podziękować, wiesz...

- OK? - powiedział powoli.

Chyba to kupił.

- No... to co tam u ciebie? - zapytałam.

- Nic. Stęskniłem się - zbliżył się do mnie, zatapiając usta w moich wargach. 

***

Dzisiejszy dzień był dziwny. Najpierw ten artykuł, potem "spotkanie" Nathana z Nate'em...

Czy tylko ja mam wrażenie, że wszystko co dla mnie ważne - zmierza w złą stronę?

Mam nadzieję, że w końcu wszystko się poukłada...

Koniec końców - Nathan musiał już wracać. Przez chwilę byłam sama w domu, nim postanowiłam wybrać się do babci.

Obiecałam, że nadrobię zaległości.

A ja słowa dotrzymuję.

Mimo że miałam całą poharataną buzię - zasłoniłam się czarno-białą arafatką.

Zabrałam worek i byłam gotowa do wyjścia. Nikomu nie dawałam znać, że przyjdę.

Idąc, cały czas wypisywała do mnie Hannah. Chciała się spotkać. Musiałam odmówić.

Znowu.

Powiedziałam, że wstydzę się pokazać na mieście przez ten wypadek.

Odpuściła.

Czułam, że coraz bardziej oddalam się od przyjaciółki.

Ale ja jej to wynagrodzę.

***

Kiedy zapukałam do drzwi - po kilku sekundach otworzyła mi je babcia.

- Dzień dobry - przywitałam ją.

- Dzień dobry.

- Eee... Słyszała pani...?

- Tak... Wejdź.

W środku była Elizabeth, która od razu do mnie podeszła, kiedy babcia zaprosiła mnie do środka.

- Skyler, i co? Lepiej się czujesz? - zapytała, po czym ściągnęłam "maskę". - Oj...

- Nie, jest w porządku...

- Całe szczęście.

- A jest Nate? - wtrąciłam.

- Spóźniłaś się, wyszedł kilka minut temu. A co? - zapytała staruszka.

- Trochę... jakby się z nim pokłóciłam...?

- Sky... Możemy porozmawiać? - zapytała niespodziewanie Elizabeth.

- Em... No dobrze...

Dziewczyna wyszła z pomieszczenia i poszła za chatkę, gdzie znajdowały się ławki. Podążyłam za nią.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy drewnianym stoliku.

Brunetka oparła się łokciami o blat, a na dłoniach oparła twarz. Wzięła głęboki wdech i powiedziała:

- Jesteś bliżej zakończenia szkolenia, niż dalej. Masz świadomość, że jesteś alfą. Ale powiedz mi... co dokładnie o tym wiesz?

- No, że... To ja mam dowodzić watahą?

- Tak, ale nie do końca...

- Szkolisz się, dlatego, żebyś była w pełni przygotowana na... po prostu bycie wilkiem. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze jeden ważny punkt, który musisz spełnić, bo bez tego, ani rusz.

Po chwili ciszy dodała:

- Chyba ktoś bał ci się to powiedzieć wprost. A szczególnie twój "drugi nauczyciel".

- Em...? Kto?

- No, kogo wyznaczyła ci babcia do pomocy? Kto był przy tobie, kiedy uczyłaś się podstaw?

Po chwili odparłam:

- Nate.

- Właśnie - potwierdziła. - A kto musi dowodzić watahą?

- No... chyba para alf...

- Tak.

- Ale... - wtrąciłam. - Co z tego?

- Nate jest betą, ale dzięki tobie może się to zmienić.

Legenda || KOREKTA (14/66)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz