Początek końca

2.4K 238 245
                                    

[11 lat później]

Lista rzeczy, które mam za zadanie wykonać przed śmiercią:

☐ Wyznać Łukaszowi miłość i zapewnić go, że jest dla mnie najważniejszy.

☐ Adoptować kotka.

☐ Zrobić coś szalonego w dniu swoich 21 urodzin.

☐ Zwiedzić Wenecję w towarzystwie Wawrzyniaka.

☐ Spać pod gwiazdami na plaży z Łukaszem.

☐ Spełnić największe marzenie Wawrzyniaka.

Kruszel odłożył długopis wraz z notesem na najbliższą szafkę i wyszedł na balkon swojego pokoju. Wyciągnął jednego szluga z paczki znajdującej się na stoliku i go odpalił. Przez chorobę zostało mu dosyć mało czasu życia, więc taka lista, którą przed chwilą spisał jest całkiem dobrym pomysłem. Rak płuc wyniszcza go od środka w swoim powolnym tempie, a on dalej nie jest w stanie rzucić tego cholernego palenia, od którego ta choroba powstała. Właściwie to narodziła się w nim od momentu tego pożaru, z którego wydobył go Łukasz. Marek pamięta to jak dziś, kiedy po tej sytuacji stopniowo zostali dobrymi przyjaciółmi.

Otworzył oczy. Jego wzrok od razu napotkał rodzicielkę, która ucieszyła się, że jego syn wreszcie kontaktuje. Jednak on sam nie wiedział co się dzieje i dlaczego leży w jakimś wywietrzałym łóżku z białymi ścianami wokół. Totalnie nic nie pamiętał, czuł tylko nacisk na płucach i to, że palą go drogi oddechowe oraz niektóre miejsca na skórze. Jednak ból wcale nie był nieznośny, a to dlatego, że został nasmarowany jakimiś maściami oraz zrobiono mu kilka zastrzyków przeciwbólowych. 

— Mamo, co się stało? — Zapytał jeszcze niemrawo, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.

— Musisz odpoczywać — ponagliła jego mama, delikatnie go kładąc. — Jesteś w szpitalu.

— Ale co się stało? — Zapytał uparcie jeszcze raz.

Jego spojrzenie wciąż krążyło wszędzie. Jak to trafił do szpitala? Przecież jeszcze niedawno popadł w słodki sen. Śniło mu się, że wreszcie jego starszy kolega z sąsiedniego bloku wyszedł się z nim pobawić. Cudowna była wizja tego, że w końcu miał z kim zawalczyć na miecze, które w "rzeczywistości" były zwykłymi patykami. Ale lepsze to niż nic, nie? Gdy tak lustrował wszystko wokół, jego wzrok napotkał kolejne brzydkie - czyli białe (bo to zwyczajny i nieinteresujący kolor) łóżko. Kiedy tylko się tam zagłębił spojrzeniem, zauważył ciemną czuprynę wychodzącą spod kołdry, "nieznajomy" był obrócony do niego tyłem. Od razu zaciekawił się ową osobą.

— Wiesz, kochanie, myślę że jesteś już na tyle dojrzałą osobą, że mogę ci powiedzieć. Nasz dom został zniszczony przez pożar i...

— Ale ekstra!

— Musisz nauczyć się rozróżniać pewne rzeczy, to nie było ekstra — upomniała syna. — Gdyby nie Łukasz, który w porę cię uratował, pewnie...

— Łukasz? Jaki Łukasz? — Zapytał zaciekawiony, wciąż spoglądając na osobę leżącą na łóżku nieopodal.

— Wawrzyniak.

— A co takiego zrobił? Czy Łukasz tak naprawdę jest super bohaterem i przyszedł mnie uratować? Dlaczego jestem w tym szpitalu? Przejdź wreszcie do konkretów, mamo. Czy gdyby nie Łukasz spaliłbym się? Nie przypominam sobie, żebym wcześniej opuszczał dom. Czy pożar był wtedy, kiedy spałem u siebie w pokoju? — Zadał masę pytań, po czym odkaszlnął, czując ciężar na płucach.

— Um... — Kobieta rozwarła usta w zaskoczeniu. To dziwne ile w głowie dziecka może kotłować się pytań. — Myślę, że teraz powinieneś odpocząć, dodatkowo zaraz przyjdzie do ciebie lekarz. Odpowiem ci na te pytania kiedy indziej — powiedziała, a blondyn wywrócił oczyma. To jedno z najgorszych słów jakie może usłyszeć dziecko. Kiedy indziej, kiedy indziej! A później się okazuje, że kiedyś to nigdy. — Wiesz, później będę musiała załatwić kilka ważnych spraw dotyczących domu i przez kilka godzin mnie tu z tobą nie będzie. Jeśli tylko poczujesz się lepiej razem z Łukaszem, to na pewno ze sobą porozmawiacie i nie będziesz się nudził — oznajmiła, a Marek się rozpromienił.

— Łukasz? A gdzie on teraz jest? — Zapytał z iskierkami w oczach.

— Tutaj — wskazała dłonią te łóżko, któremu wcześniej się przyglądał. Czy naprawdę właśnie teraz znajduje się w tym samym pomieszczeniu co Łukasz? Czy wreszcie brunet wydobędzie z siebie inne zdanie niż "nie mam czasu"? Tak właściwie to nigdy nie wiedział, że ktoś w tym wieku jest aż tak zapracowany! Czy on też niedługo zdobędzie prace i już nie będzie mógł się bawić? Przecież zabawy nie są dla dorosłych.

Uśmiechnął się, a w środku nie mógł w to uwierzyć. Chciałby, aby Łukasz jak najszybciej się obudził i z nim pogadał. Nawet nie wiedział dlaczego tutaj ten chłopak leży, ale wiedział jedno - jeśli to tu Łukasz znajdzie czas to on chce z nim zostać na zawsze w tym pomieszczeniu.

— Marek! — Usłyszał głos swojego przyjaciela z dołu, który przywrócił go do rzeczywistości.

Zaciągnął się ostatni raz szlugiem, po czym zgasił go w popielniczce. Najwięcej cudownych wydarzeń przypominało mu się, gdy przebywał w samotności. Oh, ile dałby za to, aby cofnąć się w czasie i przeżyć to wszystko jeszcze raz, bez zamartwień, że niebawem zabraknie go na tym świecie oraz, że już nigdy więcej nie przeżyje czegoś podobnego.

Zszedł na dół, a Łukasz, jego towarzysz życia czekał na niego w kuchni. Zauważył, że brunet skrzywił się, gdy tylko poczuł zapach dymu tytoniowego ulatniający się z jego ubrań. Marek dobrze wiedział, że jego sympatia jest na to wyczulona, nigdy nie mógłby skłamać Warzywa, że nie palił, bo ten zawsze wytężał swój zmysł węchu i od razu wszystko było wiadomo.

— Znowu paliłeś? Miałeś rzucić — wypalił lekko zawiedziony Łukasz.

— To nie takie proste, jak ci się zdaje.

— Kiedy zrozumiesz, że jeśli dalej będziesz jarał to nic nie wyciągnie cię z tej choroby? Martwię się o ciebie — oznajmił mu zmartwiony brunet.

On jedynie machnął ręką i sięgnął po szklankę, aby nalać do niej wody i się napić. Żeby nie było, bardzo chciał rzucić to cholerne uzależnienie, bo wiedział, że one tylko pogłębia chorobę, ale za nic nie wiedział jak. Kiedy nie miał dostępu do nikotyny zaledwie kilka godzin zaczynał szaleć. Tak właściwie, co da rzucenie tego wszystkiego? On sądził, że i tak marne są dla niego szanse i nic nie zdoła mu pomóc, chociaż to dopiero początek końca. Jego choroba była jeszcze na niskim stopniu zaawansowania, dowiedział się o niej stosunkowo niedawno. Zatem jeszcze nie do końca dotarło do niego to, co go czeka. Co prawda, napisał już listę zadań, które chciałby wykonać zanim zaśnie na zawsze, ale czy faktycznie aż tak się przejmował swoją śmiercią, która dokładnie nie wiadomo kiedy nastąpi? Raczej nie, to jeszcze nie ten czas. Za to Łukasz przejmował się tym każdego dnia i każdej nocy, choć na zewnątrz nie było tego widać.

— Brałeś tabletki? — Odezwał się do niego starszy, kiedy on opróżniał szklankę z wodą. Odpowiedział mu krótkim kiwnięciem głowy. — A kiedy zamierzasz udać się do lekarza na dodatkowe badania i aby skierowali cię na chemioterapię?

— Wszystko w swoim czasie — odpowiedział mu Marek, odstawiając naczynie na blat.

— Jak w swoim czasie? Marek, nie zwlekaj z tym, miałeś już to zrobić jakiś...

— Łukasz — przerwał mu, aby zmienić temat. — Pojedziesz dziś ze mną do schroniska po kota? — Blondyn uznał, że to jest najłatwiejszy punkt do wykonania w jego liście, więc postanowił spełnić go jako pierwszy.

— Na cholerę ci kot? Mało masz problemów, zwierzaka ci brakuje...?

— Zawsze chciałem mieć kotka. Czy nie uważasz, że powinienem spełnić swoje marzenia przed śmiercią? — Wawrzyniaka zaskoczyło to pytanie, jego mina wyrażała to, że chciałby się sprzeciwić. Coś w stylu nie umrzesz, nie teraz, nie mów tak, jednak nie potrafił racjonalnie ułożyć zdania. Zamiast wesprzeć, odpuścił. Może to lepiej, że nie ciągną tego tematu dalej?

— Pojedziemy po tego kota.

kaktus i biała piwonia | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz