1.Ucieczka przez okno

961 25 8
                                    

Szłam sobie spokojnie ze szkoły w stronę domu. Nagle zza drzewa wyszła klasowa pindzia i dziunia.
- Odsuń się grubasie, bo zajmujesz cały chodnik.- Powiedziała ta szmata.
- Spierdalaj.- Powiedziałam ja, i sobie poszłam dalej.
Nieprzejmowałam się tym co mówi, przecież ona jest głupia. Głupi plastik, który tylko zakłada związki a potem łamie serce temu i owemu, ponieważ ich zdradza.

W każdym bądź razie szłam do domu po ciężkim dniu w liceum. Były aż dwa sprawdziany w jeden dzień a w tym jeden z matematyki. Boże strzeż mnie przed matmą!

W końcu doszłam do domu. Byłam zbyt zmęczona i wkurzona na Vanessę (tak to ta dziunia) aby mówić głupie "cześć" moim braciom, którzy wszyscy siedzieli w salonie na kanapie przed telewizorem.

Poszłam więc od razu do mojego pokoju, rzuciłam plecak na podłogę koło biurka i położyłam się na łóżku.
Po około 5min rozległo się pukanie, które wyrwało mnie z zamyślenia. Nic nie odpowiedziałam, bo mi się niechciało. Mam jakiś zły dzień. Ten ktoś wszedł se bez pozwolenia (bo niepowiedziałam, że może wejść tylko, że niechciało mi się nic mówić), a tym kimś był Ludwik, oczywiście mój jeden ze starszych braci a w tym wypadku drugi. Spojrzałam na niego a potem znowu na sufit.
- Hej. Co się stało?
- Przecież nic się nie stało. - Odpowiedziałam mu zamyślonym głosem.
- Nieudawaj, przecież widzę.
- Nic nie udaje.- Odparłam już trochę podwyższonym tonem co zdradziło moje zdenerwowanie.
- Lydio nie musisz nic przede mną ukrywać. Wiesz, że ci pomogę. - Tak. Ludwik to ten typ brata, który jest nad opiekuńczy i za bardzo troskliwy. To on zastępuje mi zmartwienia i opiekę matki.
- Nic mi nie jest!- Krzyknęłam. - Po prostu jestem zmęczona, daj mi spokój.- Obróciłam się na drugi bok, dając mu do zrozumienia, że chcę aby sobie poszedł.

Jak pomyślałam, tak zrobił. Czułam chwilę na plecach jego zwrok, a potem wyszedł trzaskając drzwiami. Ojojoj... Wkurzył się biedaczek...

Wstałam z łóżka i stanęłam przed lustrem. Przede mną stała wysoka dziewczyna z włosami do pasa. Włosy ma w nienaturalnym kolorze. A przepraszam... W nienaturalnych kolorach. Mam włosy w pastelowym niebieskim, różowym i innych... Oczy są koloru fioletowego. Tak. Włosy mam nienaturalne (bo normalnie bez farby jestem blondynką) ale fioletowe oczy, to już są naturalne. Mam takie od urodzenia, podobno po mamie.

Więc opisana wyżej dziewczyna to ja. Szczeże to mam o sobie złe zdanie... Niby mam dobrą sylwetkę... Ale i tak wszyscy mi zawsze mówili, że jestem gruba. Już sama nie wiem czy to prawda, czy tylko ich złośliwość lub moja chora wyobraźnia.

Po tych rozmyślaniach, uczesałam włosy i poszłam do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś. Otwieram lodówkę i stwierdzam nagle, że mam ochotę na parówki. Wyjęłam paczkę i wrzuciłam wszystkie do gotującej się wody. Specjalnie wrzuciłam więcej, bo zawsze jak bracia wyczują, że coś pichce to nagle "przypadkowo" wszyscy akurat zajrzeli do kuchni i stwierzdili, że też są głodni.

Jak parówki już się ugotowały zlecieli się wszyscy jak jeden mąż i zaczęli nakładać sobie parówki na talerze. W garnku zostały dwie parówy, które wzięłam sobie ja.

Usiadłam koło nich i siedziałam w ciszy. Zwykle gdy jestem w dobrym chumoże to jestem gadatliwa, ale jak milczę to wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy. To mnie w sobie wkurza.

Po chwili zorientowałam się, że siedzę na przeciwko talerza z jedzeniem, patrzę się na podłogę, a wszyscy bracia wpatrują się we mnie. Z ignorowałam ich i zaczęłam powoli jeść pierwszą parówkę. Bracia dalej się we mnie gapili. Już chciałam zacząć jeść drugą, ale nagle zapaliła mi się czerwona lampeczka w głowie. Odłożyłam widelec na bok, popatrzyłam się na wciąż gapiących się na mnie chłopaków.

- Ja już nie mogę. - Skłamałam. - Kto chce? - Od razu wszyscy rzucili się na mój talerz. Rozpętała się istna bitwa. Ale oczywiście wygrał najsilniejszy. Czyli Dylan, najstarszy z mojego rodzeństwa. Ma on 20 lat i jeszcze nie znalazł swojej mate, w sumie dziwi mnie to, że żaden z moich braci nie znalazł swojej mate. Mimo wieku Dylana zachowuje się jakby był o wiele młodszy.

Patrzyłam jak ze zwycięskim uśmiechem wkłada całą parówkę do ust i przeżuwa ją napawając się minami braci.

Normalnie to bym się śmiała do rozpuku, ale miałam właśnie zły dzień a na dodatek spotkałam tą sukę w powrocie do domu.

Teraz dopiero ogarnęłam się, że nie zjadłam tej parówki tylko z powodu słów Vanessy. Wkurzyłam się. O nie... Ja jak się wkurzę to mam taki odruch, że mdleję na parę sekund. I właśnie teraz się to stało. Nagle przestałam kontaktować i poczułam jak spadam z krzesła w bok i nastała ciemność. Zaraz po tym czuje zimną podłogę w kuchni.

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą cztery zatroskane twarze. Pomachałam rękami na znak aby sobie poszli. Wszyscy wstali ale nigdzie nie poszli tylko stanęli takim murem obronnym zastawiając wyjście z kuchni.

- Co się dzieje? - Spytał Dylan. Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam do nich i próbowałam się przecisnąć, ale mi nie dali.
- Hej! Słyszysz co do ciebie się mówi? Jak brat zadał ci pytanie, to może byś go uszanowała i odpowiedziała a nie całkiem go ignorójesz! - tym razem odezwał się Ludwik i mnie wkurzył. I znowu zemdlałam. Po chwili wstałam. Oni wiedzą o mojej reakcji więc dalej stali tam tak jak wcześniej.

- Nic mi nie jest - Powiedziałam w końcu coś od dłuższego czasu. - Mogę już wyjść?
- Nie. Najpierw wyjaśnisz co się dzieje. - tym razem odezwał się Will, jeden z bliźniaków. Oboje mają po 17 lat i są strasznymi rozrabiakami i lubią mi robić żarty. Ale teraz byli całkiem poważni.
- Walcie się wszyscy! - Wrzasnęłam na nich, otworzyłam okno i nie myśląc o niczym wyskoczyłam z okna. Dopiero po wyskoczeniu ogarnęłam się, że byłam na drugim piętrze. Super. Świetnie. Nosz po prostu genialnie! Usłyszałam jeszcze gdy spadałam kroki i krzyk Dylana, że to przecież drugie piętro.

Poczułam ból, który rozszedł się po moim całym ciele a najbardziej w kostce. Cała zdenerwowana wstałam i pobiegłam przed siebie gdzie nogi mnie poniosły. Gdy dobiegłam na skraj lasu skapnęłam się, że przebiegłam aż przez całe miasto, a jest naprawdę spore.

Nie myśląc więcej wbiegłam do lasu tym samym wkraczając na teren innej watachy, ale zignorowałam to i przemieniłam się w białego wilka biegnąc przed siebie...

-¥¥¥-

Elo, witajcie. Mam nadzieję, że się spodoba dalszy los naszej Lydii. W następnym rozdziale przedstawienie bohaterów. Pierwszy rozdział był taki trochę wstępny ale potem będzie więcej akcji.


Dzięki i bajo! 😘
1043 słowa

Wilki, Anoreksja i mate. Czego chcieć więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz