3.Przeznaczony

664 23 5
                                    

* Po lekcjach *

Właśnie wyszłam z budynku mojego liceum. Dzisiaj rzegnałam się ze wszystkimi, bo dzisiaj piątek.
- No to co idziemy na pizzę? - Zapytałam mojej paczki, która odprowadzała mnie do domu.
- W sumie to czemu nie? - Wyraził swoje poparcie Damien, mój przyjaciel.
- Ej, Lydia, a ty się nie odchudzasz? Nie? Przydało by ci się. - Śmieje się Kira.

Od razu spowarzniałam. Znowu mam ten sam problem.
- Ej, tylko żartowałam. - Powiedziała moja przyjaciółka widząc wyraz mojej twarzy. Nie odpowiedziałam jej. Tak więc skierowaliśmy się wszyscy w stronę pizzerii.

Na miejscu zamówiliśmy pizzę i czekaliśmy gadając i śmiejąc się, a także wspominając różne sytuacje ze mną.

Gdy było już po całym spotkaniu, do wlokłam się do domu.

Od razu naskoczył na mnie tata.
- Gdzieś ty była! Przecież mówiłem ci, że mamy spotkanie z naszym Alfą, aby się pożegnać i załatwić jeszcze parę spraw. Masz 1 godzinę do wyjścia. - O nie! Zapomniałam!

Szybko poszłam do pokoju, a potem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w prostą pastelową sukienkę w kolorze różu.

Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i tak wyszykowana zeszłam na niższe piętro. Wyszłam na dwór i wsiadłam do samochodu gdzie siedział za kierownicą Dylan a obok niego na miejscu pasażera Ludwik.
- Tata z bliźniakami będą jechać tuż za nami. My już jedziemy. - Jak powiedział mój starszy brat ( w tym wypadku Dylan XD), tak zrobiliśmy.

Jechaliśmy do domu głównego tylko 5min. Jest on strasznie blisko naszego już zaraz starego mieszkania.

Jak tylko zaparkowaliśmy na parkingu, to za nami zaparkował samochód ojca. Wysiedliśmy z aut, i skierowaliśmy się do wyjścia.

Nasz Alfa i Luna są bardzo młodzi. Alfa ma 23 lata, a Luna 22 lata.

Po całym siedzeniu i gadaniu i sączeniu powoli herbaty, w końcu wyszliśmy.

Gdy byłam już w swoim pokoju, zaczęłam pakować moje rzeczy do pudełek, które przyniósł mi Richard. Wpadłam na pomysł aby podpisać swoje pudełka, aby potem nie latać i szukać po przeprowadzce. Stwierdziłam, że lepiej ubrania spakować jutro rano. Jutro po południu będziemy wszystkie rzeczy tam przewozić, w niedzielę sprzątać całe stare mieszkanie, a w poniedziałek pójdziemy do szkoły, a po szkole na spotkanie do naszego nowego Alfy.

Zmęczona, poszłam się umyć. Jak już się umyłam założyłam moją ulubioną piżamkę.

*Minęła noc i nastał ranek*

Nie wiem czemu wstałam o 6:00.
- No nic... Trzeba żyć dalej... - Mruknęłam i ubrałam się po czym chciałam zejść na śniadanie ale przypomniały mi się wczorajsze słowa Kiry. - Ej, Lydia! Ty się nie odchudzasz? Nie? A szkoda, bo przydało by ci się.
Postanowiłam, że jednak nie zejdę na śniadanie i zaczęłam pakować ubrania do pudełek.

*Minęła sobota i niedziela nastał poniedziałek* (XD Nadal śmieszy mnie to zmienianie)

Wczoraj wprowadziliśmy się do naszego nowego domu. Przez ten czas prawie wogóle nie jadłam, co róż przypominając sobie jakieś sytuację o tym, że jestem gruba.

Wstałam rano i za burczało mi w brzuchu.
- Nie, Lydia... Nie możesz nic jeść... Jesteś gruba... - Powiedziałam załamana do siebie. Nagle poczułam nieodpartą chęć zjedzenia czegokolwiek, aby tylko zjeść. Zeszłam na dolne piętro do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z szynką i ogórkiem, po czym ją zjadłam.

Wyklinałam siebie w duchu, że zrobiłam źle i nie powinnam nic jeść.
~Przestań debilko, powinnaś teraz wpierdolić tyle żarcia, że aż rzygać by ci się chciało~. Odezwała się moja wilczyca Hana. Aż się zdziwiłam, bo nieodzywała się do mnie od tygodnia.

Poszłam znowu do pokoju i wzięłam z biurka mój plan lekcji, który wczoraj wydrukował mi tata, a wyglądał on następująco:

Klasa 1c - liceum
Poniedziałek:
8:30 Biologia
9:30 W-f
10:45 W-f
11:45 W-f
12:30 Przerwa na lanch
13:30 Matematyka

Przeczytałam, tylko na poniedziałek, bo przecież, co będzie jutro, to będę się tym jutro martwić. Zdziwiło mnie też to, że są aż trzy godziny wychowania fizycznego.

Szybko spakowałam potrzebne lekcje i poszłam do kuchni gdzie zastałam całą rodzinkę.
- Przypominam ci, że zaraz po lekcjach mamy spotkanie u naszego nowego Alfy. - Oczywiście odezwał się mój ojciec.
- Tak, tak wiem...
- No dobra, a teraz siadaj i jedz.- O kurde... Chwila! Co tu wymyślić... Przecież ja nie mogę jeść, bo jestem GRUBA!
~ Kurde, proponuje nam żarcie, jedz! ~
No i ten zapchlony kundel się odezwał...
- Ja już zjadłam, wcześniej śniadanie, tato. - Powiedziała w sumie zgodnie z prawdą, tylko nie zjadłam tego śniadania za dużo... I tyle...

Nagle od stołu wstał Dylan, i złapał mnie w pasie, obkręcając dookoła własnej osi. Zaśmiałam się i krzyczałam aby mnie puścił. Kiedy w końcu mnie odstawił na ziemię, spowarzniał i powiedział:
- Lżejsza jesteś... - Uniósł jedną brew, patrząc na mnie znacząco.
- Em... - Zaczęłam się, przecież nie powiem mu prawdy! - Ostatnio dużo ćwiczyłam i zchudłam przez to, no wiesz... - Wymusiłam na sobie słaby uśmiech.

On popatrzył na mnie niepewnie i wrócił do stołu. Szybko wyszłam z domu do szkoły nawet się nie rzegnając.

Pokierowałam się w stronę mojej nowej szkoły. Bądź co bądź, od zawsze mieszkam w tym mieście, i znam je na tyle dobrze, że wiem gdzie jest jakaś tam szkoła.

Widząc budynek, do którego będę chodzić jeszcze przez około ponad dwa lata od razu skierowałam się do wejścia.

Wszędzie cicho... Głucho wszędzie... Wyjmuje telefon i...
- Kurwa, już 8:40 spóźniłam się!
Szybko pobiegłam do odpowiedniej sali, i... Zapukałam... Udało się...
- O... To ty jesteś tą nową uczennicą, witaj, ja jestem twoją wychowawczynią, i tym samym nauczycielką od biologii. - Ja tylko się popatrzyłam na nią wzrokiem: Serio? Przecież ja to już wiem... - Dobrze... - Powiedziała ta nauczycielka, czując się niekomfortowo (?) .

- Może opowiesz coś o sobie? - Znowu zaczęła swój monolog ta baba... Serio, już jej nienawidzę.
- A jeśli ja nie chce nic o sobie mówić? - Odpowiedziałam jej wyzywająco.

Zatkało ją. Po prostu ją zatkało, a klasa zaśmiała się lekko. Zignorowałam tą dziwną panią, i poszłam siąść do ostatniej ławki przy oknie. Nikt tam nie siedział więc rozłożyłam się zajmując od razu tą miejscówę, na matmę. Pani rzucając raz po raz mi wściekłe spojrzenia prowadziła lekcje.

Minęła już ta nudna lekcja i przerwa, na której z nikim nie rozmawiałam. I nastała pora na W-f. Razem z innymi dziewczynami się przebrałam i poszłam na salę gimnastyczną. Ustawiłyśmy się w prostym rzędzie jak to przystało na W-f.

- Jak co tydzień macie W-f z trzecio licealistami, więc znowu proszę was o dobre zachowanie, a i jeszcze jedno... Jesteś nowa, tak? - Spojrzał na mnie a ja niepewnie przytaknęłam. - Nie toleruje rzadnych zwolnień ze ćwiczeń, czy mniej wysiłku z tego względu! - Rykną.
Ja tylko stałam spokojnie i na niego patrzyłam.

Nagle, tak z nikąd poczułam PRZECUDOWNY zapach... Taka czekolada... I, i... Cynamon...
~ To nasz mate!!! Nasza bratnia dusza!!!! ~  Moja wilczyca skakała z radości.

Do sali weszły dwie klasy chłopaków z trzeciej liceum. I nagle zobaczyłam JEGO... To od niego był ten nieziemski zapach... Gdy na mnie spojrzał, jak najszybciej podbiegł, złapał w ramiona i usłyszałam tylko jedno słowo przed kompletnym szokiem:
- MOJA!!!!!


¥¥¥

Podoba się komuś??? Właśnie w obecnej chwili jest dokładnie 00:10. Piszę ten rozdział po nocy.
Zostawcie po sobie znak... No... Gwiazdeczka się należy...

Dzięki i bajo! 😘
1162 słowa

Wilki, Anoreksja i mate. Czego chcieć więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz