5."Poważna" rozmowa

622 20 0
                                    

Poszliśmy tam na piechotę, bo było blisko. Tata zapukał do drzwi i otworzył nam nasz Alfa. Wszyscy pochyliliśmy głowy w wyrazie szacunku.
- Spokojnie! Nie pochylajcie się tak, wchodźcie do środka, moja żona oczywiście zrobiła na wasze powitanie obiad. - O kuźde. Ja niemoge nic jeść! Będę gruba i Kris nie będzie mnie chciał...
- Kris! Zejdź na dół już są nasi goście. - Wiedziałam, że zaraz zejdzie na dół i wszyscy się dowiedzą, że się we mnie wpoił.

Schowałam się trochę za Ludwika, on tylko się na mnie popatrzył, ale nic nie powiedział. Alfa coś tam mówił, ale go nie słuchałam. Poszliśmy siąść do stołu, i w tej chwili przyszedł ON. Gdy tylko mnie zobaczył, porwał w objęcia. Miny wszystkich były bezcenne.
- Ojcze. To właśnie ona, moja mate. - Stwierdził stanowczo Kris.
- To przecudowne! - Wrzasnął jego ojciec, że aż z kuchni wyszła jak mniemam nasza Luna i jego żona, i zarazem matka Krisa.
- Zaraz, zaraz... CO?! - Krzykną mój tata. - Czemu nam nic nie powiedziałaś, że masz mate?
- No jakoś tak nie miałam czasu... - Wymruczałam, ale wszyscy mnie słyszeli, przez wilczy słuch.

- Dobrze, dobrze rodzinne kłótnie może zostawcie sobie na później, a teraz zajmijmy się obiadem i spokojną rozmową. - Odetchnęłam z ulgą w myślach dziękując ojcu Krisa.

Chciałam usiąść pomiędzy Willem, a Richardem, ale młody Alfa złapał mnie za rękę i posadził na krześle obok siebie. Oczywiście nikt tego nie skomentował.

Dopiero jak moja rodzina i rodzina Alfy zaczęli gadać, przypatrzyłam się Krisowi. Jest przystojny... A, nie, sorry on jest zajebiście przystojny. Koszula, którą włożył opinała jego mięśnie i klatkę piersiową pokazując jaki jest umięśniony.

Luna podała nam obiad. Jak dla mnie podała OGROMNĄ porcję. Za dużo, za dużo... Zaczęłam grzebać w jedzeniu widelcem, zastanawiając się jak ukrywać przed wszystkimi to, że nie jem.
- Haloooo? Lydia? - Usłyszałam głos ojca, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie smakuje ci? - Zapytała mama Krisa.
- Nie, nie pyszne jest, tylko nie jestem głodna. - Zmusiłam się do fałszywego uśmiechu.

Znowu się do czegoś zmusiłam... Zjadłam aż 1/4 (czyt. Jedną czwartą) kawałka mięsa i trochę sałatki greckiej. Ludwik popatrzył się na mnie zmartwionym wzrokiem jakby wiedział, że coś jest nie tak. Skończyliśmy jeść i ojciec zaczął gadać o czymś z innymi. Oczywiście nie słuchałam tylko patrzyłam się w stół.

- Dobra, to my się będziemy zbierać. - Powiedział tata. Zaczęłam się podnosić z krzesła ale po chwili znowu na nie siadłam po słowach Krisa.
- Czy Lydia mogłaby jeszcze trochę zostać? Potem ją odprowadzę. - Uśmiechną się, a moja rodzina popatrzyła się na mnie pytająco.
- Mhm... - Wymruczałam nieśmiało.

Po niedługiej chwili moja rodzina opuściła ten dom, a Kris złapał mnie za rękę nic nie mówiąc. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju zamykając za sobą drzwi.

Pokój był w odcieniach szarości i bieli. Duże łóżko małżeńskie stało na środku pomieszczenia. Naprzeciwko okna stało biurko z szafkami, a naprzeciwko łóżka były drzwi, zapewne do łazienki. Szafa stała po drugiej stronie ściany niż biurko.

Kris siadł na łóżku i przyciągną mnie do siebie "rozkazując" czynami siąść koło niego.
- Musimy się poznać. - Odezwał się pierwszy.
- Em... No ok? - Powiedziałam, tylko tyle, bo co innego niby bym miała powiedzieć?
- Chyba jesteś mało rozmowna. - Podją temat. Ale chwila... Ja? Mało rozmowna? Dobre sobie, jak chce to potrafię być nad wyraz gadatliwa i ostra.
- Jak chce to mogę gadać jak najęta. Dobra, w sumie to ja też chcę cię poznać więc zaczynaj pierwszy. - On uśmiechną się na moje słowa.

~Jak on bosko się uśmiecha!!! Chcę być bliżej niego ~ Czy ta debilka może się kiedyś zamknąć?!
- Tak więc, jestem Kris, mam 19lat. - Kurde stary mi się trafił... - Kocham różnego rodzaju sporty... Jak wiesz jestem przyszłym Alfą. Mam dwóch młodszych braci i jedną młodszą siostrę. Od dawna chciałem cię znaleść. I to tyle, teraz twoja kolej.

Czyli taki on jest... W sumie uroczy.
- No to ja jestem Lydia, to już wiesz. I zgadnij ile mam lat. - Uśmiechnęłam się zadziornie. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy, które szybko zmieniło się w rozbawienie.
- No nie wiem... 18? - Zaśmiałam się w głos. No błagam chodzę do pierwszej liceum i mam 18lat? Dobre sobie.
- Nieeee...
- Hm... To pewnie 17.
- Też nieeee...
- 19? - Kurde ile można???
- Nie!
- No to może tylko 16? - Mój uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy. A może on mnie nie chce? A może jestem za młoda.
- Tak... - Odpowiedziałam o wiele mniej pewna i zawiedziona. On chyba to wyczuł.
- Spokojnie... Wole młodsze... - Przybliżył się do mnie szepcząc do ucha i nadgryzając jego płatek. Zadrżałam na ten gest.

- No dobra. - Odsunęłam się trochę od niego. - Miałam o sobie opowiedzieć. No to jak już wiesz mam 16lat, lubię biegać, malować, ale najbardziej jeździć na rolkach i grać na gitarze. Mam czterech starszych braci i jak też wiesz przeprowadziłam się tutaj niedawno.
- I za to chwałę twojego ojca. - Powiedział uradowany. Wariat. - To kiedy się do mnie wprowadzasz? - Chwila... CO?!
- No chyba sobie żartujesz!? - Wstałam z gwałtownie z łóżka patrząc na niego jak na wariata. - Mam dopiero 16lat, daj mi jeszcze pożyć z moją rodziną!
- Jesteś moja i będziesz mieszkać ze mną! - Warkną a jego oczy pociemniały. Muszę pójść z nim na kompromis, bo skończy się to źle.
- Mam pomysł. - Popatrzył na mnie a jego oczy przybrały naturalny brązowy kolor... Zresztą piękny brązowy... - Pójdźmy na kompromis. Wprowadzę się do ciebie za dwa tygodnie, okej?
- Tydzień. - Kurde skurczybyk nie daje mi żyć.
- Dwa. - Stawiam na swoim.
- Tydzień, albo cię oznaczę czy tego chcesz czy nie. - Uśmiechną się zadziornie. I tu mnie ma. Nie chcę jeszcze nim cuchnąć!
- No dobra... Odprowadzisz mnie już do domu?
- Tylko najpierw...

I już leżałam pod nim na materacu. On przygniatał mnie swoim ciężarem ciała na łóżku, tak, że nie mogłam się ruszyć. I nagle wbił się w moje usta. Jedną ręką trzymał moje ręce a drugą trzymał mnie w talii. Przygryzł moją wargę prosząc o dostęp, i nie udzieliłam go mu. Brawo ja. Zrobił to czego najmniej się spodziewałam. Ręką, która leżała na mojej talii ścisną mi tyłek, przez co pisnęłam otwierając usta i wtedy pogłębił pocałunek. Nie mogłam wytrzymać i oddałam mu go żarliwie. Zamruczał na mój gest, i oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza.

- No to teraz mogę cię odprowadzić. - Powiedział zachrypniętym głosem.

Zebraliśmy się po czym Kris odprowadził mnie do domu trzymając moją rękę. Pod drzwiami pożegnałam się z nim i zaraz po wejściu do domu zostałam "zaatakowana" przez chłopaków.

¥¥¥

No elo, ludzie. Napisałam ten rozdział, bo dzisiaj jest chłodniejszy dzień. Inaczej zdychałabym z gorącą. Jutro zakończenie roku szkolnego... I wakacje. W wakacje rozdziały będą pojawiać się znacznie rzadziej, a możliwe, że nawet wogule.

Dzięki i bajo!😘
1078 słów

Wilki, Anoreksja i mate. Czego chcieć więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz