4.Bardzo interesujący w-f

645 25 2
                                    

Zszokowana stałam w uścisku mężczyzny. Nie ruszałam się. Po chwili usłyszałam głos nauczyciela.
- Ech... To już taki piąty przypadek w tym roku, na mojej lekcji... Rozumiem, że ta więź i tak dalej, ale do jasnej cholery teraz jest lekcja!

Ja tylko stałam, wyrwałam się z objęcia mężczyzny i poszłam z powrotem na moje miejsce w rzędzie. A on wręcz z wyraźną niechęcią zrobił to samo.

Dopiero teraz mnie odetkało. Ja i mate??? Przecież, ja mam dopiero 16 lat!

Moje rozmyślania przerwał nauczyciel, który kazał podzielić się na drużyny, bo mamy grać w nogę. No super!!! W piłkę nożną! Ja bardzo lubię ten sport idzie mi całkiem dobrze (czyt. doskonale).
Jacyś tam ludzie z naszych dwóch klas  wybrali kapitanów, a kapitanowie mają wybierać na wzajem inne osoby. No i zgadnijcie kto został jednym z kapitanów! No oczywiście, że ten mój cały mate...

Dopiero teraz, wyczułam od niego Alfę. Super. Świetnie. Alfy są bardzo zaborcze i nadopiekuńcze... I jeszcze zostanę jakąś pieprzoną Luną jego stada! Kuźwa, ja mam dopiero 16 lat!

No, ale wracając do W-f... Zaczęli wybierać drużyny. Nagle zobaczyłam, że jeden z kapitanów, i dodam, że to nie był Alfa, tylko ten drugi, wskazał na mnie, że mnie wybiera. Popatrzyłam na wilka, który się we mnie wpoił, i o dziwo, nie zobaczyłam złości czy coś takiego tylko głupi uśmiech.

Po wybraniu drużyn zaczęliśmy grę. Nikt prawie wogule nie podawał mi piłki więc biegałam tylko po boisku.

Aż w końcu jakiś chłopak nie miał do kogo podać oprócz mnie. Kopną w moją stronę piłkę, a ja przyjęłam ją z zawrotną prędkością. Dziewczyna z mojej, a z przeciwnej drużyny, chciała mi odebrać piłkę, lecz ja wykiwałam ją udając, że kopię piłkę w lewo, a tak na prawdę pobiegłam z piłką lekko w prawo w stronę bramki  (a bramka była bardzo blisko). Cholera, nie ma do kogo podać, tylko ja, bramkarz i kilka innych osób z przeciwnej drużyny.

Nie myśląc dłużej, jak najszybciej podbiegłam z piłką do bramki i strzeliłam. Wstrzymałam oddech myśląc, że coś zchszaniłam, ale nie. Bramkarzowi nie udało się jej złapać i wpadła pięknie do bramki. Usłyszałam wiwaty mojej drużyny, a zaraz potem gwizdek na zakończenie meczu.

Osoby z mojej drużyny zaczęły do mnie podchodzić i poklepywać po plecach, jednak kiedy mój kapitan mnie klepał z tyłu odezwało się głośne warczenie.

Obróciłam się i ujrzałam nikogo innego, jak pana Alfę. Wszyscy szybko odsunęli się ode mnie, a stałam jak ta ostatnia idiotka i nie wiedziałam co robić.
- Nie. Dodykajcie. Tego. Co. Moje. - Powiedział, a raczej wywarczał mój przeznaczony. Przytulił mnie i złapał za rękę prowadząc do wyjścia z sali.

Właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę. Ten chłopak dalej ciągną mnie w tylko jemu znanym kierunku. W końcu dotarliśmy do szatni, gdzie nikogo nie było poza nami.
- Jak się nazywasz? - Powiedział to puszczając mnie.
- Lydia. - Odpowiedziałam po prostu. Właśnie w tej chwili poczułam się trochę niezręcznie. - A ty?
- Kris.
~ Boże jakie piękne imię... Przytul się do niego! ~ Powiedziała akurat w tej chwili moja wilczyca. Resztkami siły woli, powstrzymałam się przed rzuceniem się na niego.

- Jak już wiesz... Jesteś moja...- zaczął
- Hola, hola. Niezapędzaj się. Może byśmy się bliżej poznali czy coś? - Wkurzyłam się, nie ma co. Przecież mógł inaczej zacząć.
Oho, warkną. I w tej chwili zadzwonił dzwonek. Pędem pognałam do sali.

- Dobra, uczniowie. Teraz wychodzimy na dwór, bo przez następne dwie godziny W-f będziecie ćwiczyć pod wilczą postacią. - Powiedział nauczyciel jak już wszyscy zebrali się na sali gimnastycznej. W końcu to szkoła tylko dla wilkołaków. Z ludźmi żyjemy w zgodzie, oni wiedzą o naszym istnieniu i wszystko jest cud i miód.

Wyszliśmy więc znowu na boisko szkolne.
- No to będę wymieniać kto po kolei będzie się przemieniał. Hm... Może na pierwszy ogień pójdzie, nowa, uczennica, Lydia. - O kurde. Czemu ja pierwsza?! On ma jakiś problem, czy coś? Dobra, raz kozie śmierć.

Usłyszałam łamanie kości i stałam już na czterech łapach. Rozejrzałam się dookoła i podziwiam miny wszystkich. Nauczyciel patrzy na mnie normalnie. Inni uczniowie ciekawie, a mój mate... Z miłością? Podziwem? Nie mam zielonego pojęcia, co oznacza to spojrzenie, ale je kiedyś rozgryzę.

*Jak już wszyscy się przemienili*

Gdy przemienił się Kris, moje serce zabiło parę razy szybciej, a ta debilka (czyt.Hana) zaczęła tuptać w miejscu ze szczęścia. Alfa, ma piękną brązową sierść i jest strasznie wielki, taki piękny... O Bosz, wiadomo, że tak o nim myślę, bo to mój mate...

*Po W-fie*

Właśnie kończyłam się przebierać w szatni, gdy podeszły do mnie dwie dziewczyny. Jedna jest ruda z wieloma piegami i zielonymi oczami, a druga ma czarne krótkie włosy i dwukolorowe tęczówki. Po prawej ma niebieską, a po lewej zieloną. Chciałabym mieć takie oczy...
- Cześć, jestem Sarah. - Wystawiła mi dłoń ruda. Odwzajemniłam jej uścisk.
- Lydia.
- A ja Ava. - Tym razem ściskałam dłoń z czarnowłosą. Już czuję, że będziemy się przyjaźnić... - Widziałyśmy, że jeszcze nikogo nie znasz i chciałyśmy się oczywiście poznać - Uśmiechnęła się.
- Hm... Nie, Lydia, już kogoś zna. Wpoiła się w syna naszego Alfy! - Pisnęła Sarah.
- Ci... Nie tak głośno. - Upomniałam ją, bo nie musi o tym wiedzieć już cała szkoła.
- Oj, chodźmy już na lekcje. - Tak, Ava, dobrze myślisz.

Jak już byłyśmy w sali to usiadłam z Avą, a Sarah z jakąś szatynką, przed nami. Za to za nami usiedli jacyś chłopcy. Lekcja matematyki minęła spokojnie, ani razu nie zostałam wezwana do tablicy, i Bogu dzięki. Pani chyba nie chciała zniechęcić nowej uczennicy.

Pod szkołą pożegnałam się z dziewczynami, i zobaczyłam Krisa zmierzającego w moją stronę. Szybko zabrałam manatki i wręcz prawie pobiegłam do domu.

W sumie i tak pewnie dzisiaj się z nim spotkam, bo idziemy na to spotkanie do jego ojca, a mojego Alfy.

Doszłam do domu i wykończona nawet nie mówiąc "cześć" Dylanowi, poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chwilę potem usłyszałam jak do domu wchodzą bliźniacy i Ludwik.

Już niedługo to spotkanie więc zaczęłam się zbierać. Nałożyłam na siebie błękitną sukienkę przed kolana na jedno ramię. Jest prosta i mi się takie najbardziej podobają.

Już gotowa wyszłam na korytarz i razem z moją kochaną rodzinką ruszyliśmy wprost do paszczy lwa. No cóż chociaż według mnie.

¥¥¥

Widzę, że Amelka czytasz tą książkę... W każdym bądź razie, jeśli się podoba to zostawiajcie gwiazdki.

Dzięki i bajo!😘
1032 słowa

Wilki, Anoreksja i mate. Czego chcieć więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz