8. Find a calm

2K 195 88
                                    

1.

- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Malik się wkurzy.

- Powiedz mi Mayfair, kiedy ostatnio obchodziło mnie wkurzenie szefuńcia i od kiedy jesteś taka sztywna?

- Nie jestem sztywna - fuknęła, odgarniając grzywkę z oczu wystudiowanym gestem wyrażającym więcej dezaprobaty niż cokolwiek innego. Aktorzy powinni się do niej uczyć.

- Skoro nie, to przestań się spinać, zaparz mi ziółek i przyprowadź Payne'a, czekał już wystarczająco. - Skinęła głową i posłała mu pokrzepiający uśmiech, zanim wyszła z sali konferencyjnej zostawiając go po raz kolejny z jego myślami. A było ich dużo. Cholernie dużo, jeśli miał być szczery. Cały ocean myśli, kręcący się wokół tego samego tematu.

Kolacja i cały weekend w tamtym ośrodku nie przyniosły takich rezultatów jak się spodziewał. Nie były, co prawda stratą czasu, co to, to nie, ale jednak pewien niedosyt pozostał. Nawet dość spory, bo Louis od powrotu wczorajszego wieczora miał ochotę wskoczyć w samochód, pojechać tam i pojeździć odrobinę windą tylko po to, aby usłyszeć ten głos. Nie zrobił tego jednak, tak samo jak nie wykorzystywał każdej wolnej chwili na przesłuchiwanie nagrań. Nie. Naprawdę tego nie robił. Nie pomogłoby to na jego ból głowy, ani nie zmniejszyło stresu. Do tego potrzebował czegoś więcej niż powtarzanych w kółko tych samych zdań. Potrzebował całej cholernej aplikacji pełnej opowieści, ale że taka aktualnie nie istniała nie miał nic. Jedynie nagrania monotonnego głosu z windy, które nie pomagały. Psia jego mać.

Mimo wszystko pobyt tam nie był do końca jałowy. Podczas kolacji z Robinem - przeszli na ty jeszcze przed przystawkami, z czego Louis był tylko częściowo zadowolony, spoufalanie się i te sprawy nigdy nie były dobrym rozwiązaniem - nie otrzymał żadnej nowej informacji, jedynie potwierdzenie tego, co znaleźli jego ludzie. Firma działała w cieniu nie afiszując się i Calm per se nie miał zbyt wiele wspólnego z całym ośrodkiem, poza oczywistym. Nic nowego. Nową za to była wiadomość, że oczekiwali go od momentu, kiedy zaczął grzebać głębiej, jako że ich alarmy dały o sobie znać. To całe nieafiszowanie się było dużo bardziej złożone niż przypuszczał i chciał się dowiedzieć więcej. Niestety, Robin był naprawdę dobry w swoim fachu piastując nie tylko urząd managera ośrodka - będącego perełką w koronie TPWK, jak sam stwierdził - ale będąc również jej przedstawicielem w kontaktach z mediami i innymi natrętami. Jego słowa lekko uderzyły w Louisa, ale nie dał tego po sobie poznać. Cóż, przynajmniej miał taką nadzieję, dopóki Nina nie kopnęła go pod stołem. Szpilką! Miał siniaka do teraz. Bolesnego! Głupie babsko.

W każdym razie skończyło się na tym, że spędzili wieczór rozmawiając o wszystkim i o niczym, a szatyn starał się wyłapać interesujące go i przydatne informacje z radosnej paplaniny mężczyzny. Co nieco mu się udało, dlatego właśnie siedział w sali konferencyjnej czekając na właściciela Payne Corporation, ale żeby dotrzeć do tego miejsca musiał się nasłuchać o pasierbie, który niedawno przeszedł poważną operację po urazie i powoli dochodzi do siebie, dlatego żony Robina nie było z nimi. Cóż, biedny chłopak, ale Louis zdecydowanie bardziej był zainteresowany stwierdzeniem, że jednym z przyjaciół i udziałowców TPWK był nie kto inny jak Liam Payne, który właśnie wkroczył do sali konferencyjnej jakby ta należała do niego. Cóż, nie. Pieprzenie się z właścicielem nie robiło z niego właściciela. Niedoczekanie. Już Louis mu pokaże. I srał pies na Malika, aktualnie miał go w głębokim poważaniu.

- Ta twoja asystentka to niezła jędza, Tomlinson. Kazała mi dać ci to coś. - Kubek z jego ziółkami uderzył o blat stołu, rozlewając zawartość po szklanej powierzchni. To zdecydowanie nie był dobry początek rozmowy. Jedyną osobą mogącą obrażać Mayfair był on sam. Nikt inny. Nikt kurwa.

Calm (I can't live without your voice) | Larry Short Story  ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz