11.

1.7K 56 1
                                    

Deaton wczoraj zabrał Scotta do swojej kliniki. Mimo jego próśb  zostałam z nimi. Deaton zajął się Scottem, a ja usiadłam w rogu pokoju i czekałam. Scott jest wilkołakiem, więc się uzdrawia, ale to wyglądało na coś poważniejszego. A ja nie zamierzam opuszczać przyjaciela w takim momencie.

Usnęłam prawdopodobnie gdzieś w środku nocy ze zmęczenia. Obudził mnie hałas. Otworzyłam szybko oczy i aż podskoczyłam. Scott siedział skulony w rogu sali, pokazał mi palcem abym była cicho. Na szczęście było z nim wszystko dobrze, ale niezrozumiałam o co mu chodzi.

- Peter tu jest. - szepnął widząc mój pytając wyraz twarzy.

Momentalnie zamarłam w bezruchu. Jeśli tu jest, to czemu ja jeszcze żyje? Po chwili do środka wszedł Deaton.

- Nic wam nie grozi. Lecznica jest wyłożona jarzębem. - powiedział jak gdyby nigdy nic i zaczął czyścić swoje narzędzia.

Zastanawiałam się kim on właściwie jest, że wie takie rzeczy. Mało tego, wygląda na to że wie o świecie nadnaturalnym. Jednak pozostawiłam swoją ciekawość na inną okazję. Scott wstał i ubrał szybko koszulkę.

- Jesteś tu całą noc? - spytał wygładzając lekko pomięty materiał.

- Mhm. Jak tylko Stiles mi powiedział gdzie poszedłeś od razu się tam udałam. Znalazłam cię razem z Deatonem. - skróciłam patrząc jak szykuje się do wyjścia w pośpiechu. - Właśnie... Stiles! - przypomniałam sobie że chłopak pewnie się martwi.

I miałam rację. W telefonie widniało 51 nieodebranych połączeń i 36 nowych wiadomości od bruneta. Aż zebrało mi się na poczucie winy. Kolejny raz prawdopodobnie przyprawiłam go o zawał. Poczułam się z tym strasznie źle. Scott wyszedł tłumacząc się że idzie pilnować Allison, a ja szybko zadzwoniłam do Stilesa.

- Gdzie jesteś?! - krzyknął do słuchawki.

- W klinice... - powiedziałam ale od razu się rozłączył.

Jak mniemam zaraz tu przyjedzie, więc postanowiłam na niego zaczekać. I nie myliłam się, brunet wpadł do środka jak burza 5 minut później. Znalazł mnie wzrokiem i podbiegł od razu zamykając w szczelnym uścisku.

- Martwiłem się. - powiedział łamiącym się głosem.

- Przepraszam... - wyszeptałam mając wyrzuty sumienia. Nawet nie wyobrażam sobie jak musiał się czuć.

- Ciiii... najważniejsze że nic ci nie jest. - mruknął gładząc ręką moje włosy.

- Przepraszam. Powinnam była cię posłuchać. - ścisnął mnie mocniej jakby bojąc się, że mu mnie ktoś zabierze.

Wytłumaczyłam chłopakowi całe zajście, słuchał mnie uważnie i stwierdził że musi pojechać do Scotta. Po emocjonującym wieczorze i prawie nieprzespanej nocy postanowiłam, że lepiej nie będę dzisiaj szła do szkoły. Stiles przyznał mi rację i stwierdził że odwiezie mnie do domu.

***

Wszystko się unormalizowało. Scott dyskretnie pilnuje Allison. Stiles nie jest na mnie zły, co mnie zdziwiło, bo pewnie odchodził wtedy od zmysłów. Ale wszystko już jest dobrze. Nigdzie nie widać Petera ani Dereka. Z powodu tego pierwszego się cieszę, bo mamy chociaż chwilę spokoju. Ale Derek to mały powód do zmartwienia. Mimo wszystko został zmanipulowany przez swojego wujka i wierzę, że nie chciał nam zrobić krzywdy. Świadczy o tym chociażby sytuacja kiedy spotkałam się z nim w szatni. Pracuję nad jego zaginięciem razem ze Stilesem. Prawdopodobnie został porwany przez Argentów. I na tym nasze ustalenia się skończyły. Teraz można tylko czekać. Mimo względnego spokoju, mam wrażenie że jest to tylko cisza przed burzą.

I will fight for you | Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz