Budzik ... Najgorsza część każdego życia. Otwieram powoli jedno oko i patrzę na godzinę jaką wskazuje to przeklęte urządzenie.
- Wstawaj leniu, szkoła czeka ! - do pokoju wpada mój starszy brat, jak zwykle bez pukania. Idealnie poukładane czarne włosy opadają mu na twarz, a brązowe oczy błyszczą w padającym przez okno słońcu. Patrzę na niego jednym okiem, przeklinając w myślach.
- Wynoś się Alex ! - rzucam w niego poduszką, która odbija się od ściany i spada na podłogę.
- Lepiej się pośpiesz, bo inaczej czeka cię podróż na nogach, a chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia. - mówi ze złośliwym uśmieszkiem na ustach i znika za drzwiami.
Wzdycham ciężko i wstaje z łóżka na pół przytomna. Szybki prysznic pomógł mi się trocha rozbudzić i zebrać w sobie. Po drodze łapie jabłko z kuchni i wlokę się do drzwi.
Chwilę później siedzę w samochodzie brata pod nową szkołą i zastanawiam się czy po prostu nie wrócić do łóżka udając, że w ogóle nie istnieje. Koniec końców wysiadam i niepewnie idę w kierunku głównych drzwi ogromnego budynku, nie patrząc na nikogo i starając się nie przyciągać niepotrzebnych ciekawskich spojrzeń. Przy jednym z samochodów dostrzegam wysokiego bruneta, który przygląda mi się z zaciekawieniem, ale to powoduje, że kulę się w sobie jeszcze mocniej i przyśpieszam kroku. Zerkam po raz setny na plan lekcji i wchodzę przez ogromne drzwi do szkoły, czując napływający niepokój pomieszany ze stresem. Długie i ogromne korytarze przepełnione są uczniami. Jedni siedzą pod ścianami, drudzy po prostu stoją w grupkach i rozmawiają ze sobą. Co chwilę słyszę dobiegający śmiech. Przynajmniej nikt nie zwraca na mnie uwagi. Rozglądam się dookoła i idę przed siebie szukając odpowiedniej sali w labiryncie korytarzy. Znów zerkam na plan i wychodząc zza zakrętu zderzam się z czymś, a raczej z kimś i wszystko wypada mi z rąk. Podnoszę głowę i napotykam palący wzrok brązowych oczu. Krew się we mnie zagotowała, jednak stłumiłam w sobie gniew i schyliłam się po swoje rzeczy.
- Sorka, nie chciałem - powiedział chłopak z zadziornym uśmieszkiem i pobiegł dalej a za nim cała grupa jakiś chłopaków.
- Palant - mruknęłam do siebie wściekła i kończąc podnosić ostatnią kartkę, wyprostowałam się rozglądając dookoła. Całe zdarzenie przyciągnęło kilka ciekawskich spojrzeń, jednak kiedy się podniosłam, wszyscy speszeni odwrócili głowy. Chwilę później byłam już w klasie, której szukałam. Cicho wsunęłam się do ostatniej ławki pod okno i utonęłam we własnych myślach. Nagle poczułam że ktoś mnie klepnął w ramię. Odwróciłam się wyrwana ze swoich myśli.
- To moja ławka - nikt normalny nie ma tak mocno brązowych oczu. Popatrzyłam wrogo na wcześniej spotkanego już chłopaka.
- Czyżby ? Podpisana? - warknęłam wrednie i popatrzyłam na niego prowokująco.
- Zerknij pod blat.
Schyliłam się lekko i zobaczyłam napis Bruno. Moje zdziwienie chyba było zbyt mocno wymalowane na mojej twarzy, bo chłopak zaczął się głośno śmiać. Zażenowana pozbierałam swoje rzeczy i przesiadłam się ławkę bliżej. Nie zdążyłam się dobrze usadowić, a ktoś stanął obok mnie.
- Co ta też jest podpisana ? - warknęłam wściekła.
- Nie ... chciałem zapytać czy to miejsce jest wolne, ale chyba znajdę sobie inne. - powiedział niewysoki chłopak z wymalowanym szokiem na twarzy.
- Wspaniale. - mruknęłam sama do siebie i odwróciłam wzrok.
Znów zaczynam cudowny rok szkolny, lepiej być nie mogło. Co jeszcze dzisiaj schrzanię?Jak tak dalej pójdzie w życiu nie znajdę żadnych znajomych. Ale pytanie czy chcę? Chyba wolę pozostać dla innych niewidoczna. Ludzie zaczynają mnie denerwować, a ilekroć pomyślę, że miałabym jeszcze z nimi rozmawiać, to robi mi się słabo. W końcu do klasy weszła nauczycielka i zapadła cisza. Reszta dnia minęła spokojnie. Starałam się wtopić w tłum i stać się niewidzialna dla innych, jednak parę spojrzeń zawisło na mojej osobie. Nie znosiłam tego uczucia, wolałam samotność i otaczającą mnie w niej ciszę. Bałam się tego jak ludzie potrafią skrzywdzić.
CZYTASZ
To tylko ja
Romance"Spokojnie mała, to tylko ja - uchyliła lekko powieki. Nigdy dotąd nie widziałem takiego bólu w czyimś wzroku. Przeszyło mnie to na wylot do tego stopnia, że zachciało mi się płakać. Tak, dorosły mężczyzna, dowódca drużyny i rozłożyło mnie to na łop...