Rozdział 29

1K 27 0
                                    

Nie powiem, zaczęłam się bać całego obrotu sytuacji. Dalej stałam przyparta do ściany, bez możliwości ruchu, jednak kiedy Bruno złapał mnie za gardło, nie wytrzymałam. Odepchnęłam go, czego się nie spodziewał i wykręciłam rękę za plecy, zmuszając by uklęknął, jednak chwilę później to ja leżałam pod nim.

- Nie tym razem Bruno - z dziką satysfakcją podniosłam kolano trafiając w krocze, dzięki czemu zyskałam kilka sekund przewagi. Rzuciłam się w kierunku drzwi. Zdążyłam przekręcić klucz, jednak w tym momencie, dłoń Bruna zacisnęła się na moim ramieniu.

- Nie waż się wychodzić - syknął - jesteś tylko moja w tym momencie i według umowy mogę zrobić z tobą co zechcę.

-Nie zależało mi na wychodzeniu - uśmiechnęłam się złośliwie - a jedynie na otwarciu drzwi.

Chwilę później drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł Chris z całą swoją świtą za plecami.

- Zostaw ją - warknął, zbliżając się krok po kroku w naszą stronę. Bruno odwrócił mnie plecami do siebie i zacisnął łokieć na mojej szyi, przez co zaczęłam się dusić i złapałam rękoma jego przedramię, żeby się uwolnić, co tylko spotęgowało ucisk.

- Nie ma takiej możliwości Chris. Zawarliśmy umowę, a teraz jeśli możecie, opuśćcie moją posiadłość, zanim nie ma tu moich chłopców.

- Będzie super jak się zjawią - z dzikim błyskiem w oku warknął Aleks - z chęcią pozabijam wszystkich którzy grożą mojej siostrze. Chris uspokajająco położył dłoń na ramieniu Aleksa,co nie wiele dało, jednak tamten pozostał w miejscu i nie odważył się skończyć w kierunku Bruna, chociaż wiedziałam, że miał na to ogromną chęć.

- Bruno mamy aż za dużo haków na ciebie i całą twoją rodzinę. Więc teraz grzecznie nam oddasz Amelie i odwalisz się od nas wszystkich.

- Nie macie na mnie nic - warknął Bruno, a ja zaczynałam powoli tracić przytomność i usilnie próbowałam złapać powietrze.

- Tak się składa, że mamy. Ale skoro to do ciebie nie przemawia ... - Chris, jak i cała drużyna odsunęli się na boki, a do pomieszczenia wtargnęli uzbrojeni po zęby policjanci.

Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Bruno odepchnął mnie i zaczął uciekać, niemniej nie przewidział, że cały jego dom jest oblężony przez funkcjonariuszy. Przez dłuższą chwilę łapczywie łapałam powietrze, a Chris pomógł mi powoli stanąć na nogi, czyniąc z siebie podporę, której teraz potrzebowałam. Wisiałam bezwładnie na jego szyi, próbując dojść do siebie i jak przez mgłę widziałam zakutego w kajdanki Bruna i wszystkich jego pomocników.

- Cieszę się, że ujawniliście prawdę chłopaki - podszedł do nas wysoki, na oko czterdziestoletni mężczyzna w policyjnym mundurze - bez was cała ta nagonka trwała by wiecznie.

- Nie ma sprawy poruczniku - powiedział Chris - ale bez tej cwanej osóbki w życiu by nam się to nie udało. - Wiedziałam, że w tym momencie popatrzył na mnie, ale stałam ze spuszczoną głową. Nagle wszystkie moje cudowne siły gdzieś się ulotniły, kiedy adrenalina opadła. - Poza tym w końcu, wszyscy będą bezpieczni.

Mężczyzna opuścił dom i wsiadł do jednego z radiowozów, po czym cała świta odjechała. Natomiast my, przetransportowaliśmy się do domu, chociaż nawet nie wiem jak, bo po drodze zasnęłam.

Obudziłam się na kanapie w towarzystwie kilkunastu par oczu, wlepionych w moją osobę. Otępiała, z wielkim pytajnikiem w oczach popatrzyłam na nich.

- Wiem że jesteś wykończona Amelie, ale musisz nam wytłumaczyć coś ty najlepszego zrobiła - powiedział Chris zakładając ręce na piersi.

- A czy to jest istotne? Ważne, że się udało, prawda? - jęknęłam, powoli siadając na kanapie.

- To jest bardzo istotne - w jego głosie wyczułam nutę wściekłości, ale też ulgę. Westchnęłam głęboko i zaczęłam wszystko tłumaczyć.

Kiedy Robert przyszedł do mieszkania, wiedziałam że coś bardzo mocno nie gra. Zrobiłam wszystko, aby zatuszować wyciek naszych danych i mi się to udało, więc namierzenie nas było wręcz nie możliwe. Wiem jakie ma umiejętności i zdecydowanie nie mógł mnie wykryć, więc było to bardzo podejrzane, dlatego od razu domyśliłam się, że celem wizyty było podrzucenie nam podsłuchów. Bruno miał rację mówiąc, że zniszczenie jednego uśpiło moją czujność, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie miała planu awaryjnego. W tym celu poprosiłam o pomoc Aarona. Wiem, że chcecie wiedzieć dlaczego właśnie jego. Po pierwsze, żaden z was by się na to nie zgodził, po drugie on jest informatykiem to jedno, ale to jakie cudeńka potrafi tworzyć to drugie. Na moją prośbę stworzył miniaturową kamerkę i mikrofon, który miałam na sobie w momencie dotarcia do domu Bruna. Miałam go zmusić do przyznania się, co w sądzie jest wystarczającym dowodem w sprawie. Kiedy już to zrobił Aaron miał powiadomić was, gdzie jestem i przesłać wszystko porucznikowi. Byłam świadoma tego, że Bruno wcale mnie nie wypuści z własnej woli i będę musiała jak najdłużej grać na zwłokę.

- Skąd wiedziałaś, że uda nam się ciebie odbić - warknął Chris, który aż kipiał z wściekłości.

- Nie wiedziałam, w tym sęk. Liczyłam na odrobinę szczęścia i szybkie działanie policji.

- Czyś ty do końca oszalała - jęknął Chris opuszczając ramiona zrezygnowany - czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby coś ci się stało nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia?

- Wiem Chris ... ale to było jedyne wyjście z sytuacji. Wiedziałam, że ryzykuję wszystkim, ale i tak postawiłam wszystko na jedną kartę. Miałam już wystarczająco dosyć twojego ciągłego zamartwiania się i tego życia w ciągłym strachu. Poza tym chłopaki, zostaliście moją rodziną i byłam wam winna przysługę za uratowanie mi życia.

Widziałam jak wszystkim im opadły szczęki. Chyba nie mogli poradzić sobie z dozą informacji, jakie im próbowałam przyswoić. Widziałam jak Aleks kręci głową,przy tym delikatnie się uśmiechając. Chris podszedł do mnie i wziął w objęcia, wtulając głowę w moje włosy. Nagle z pomieszczenia wszyscy się ulotnili, jak za dotknięciem magicznej różdżki.

- Nigdy więcej nie rób takich rzeczy, rozumiesz? - szepnął, jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągając - wiesz ile nerwów kosztowało mnie twoje zniknięcie i co przeszedłem, kiedy dowiedziałem się gdzie jesteś? - oderwał się ode mnie i założył jeden kosmyk włosów za ucho. Uważnie obserwował moją twarz, tak jakby robił to po raz ostatni.

- Kocham cię Chris - szepnęłam. Patrzyłam jak jego źrenice się rozszerzają, a jego ciało na moment zamarło. Pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował, tak jakby bał się, że zaraz mu znów ucieknę. Wplątałam palce w jego włosy i oddałam się tej chwili. Przelałam w ten pocałunek wszystkie uczucia, którymi go darzyłam. Chciałam, żeby ta chwila trwała już wiecznie.

- Też cię kocham, moja wojowniczko - szepnął, na powrót mnie przytulając i opierając brodę o czubek mojej głowy, a mnie zalało uczucie ogromnego ciepła.

Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale zupełnie mnie to nie obchodziło. Liczyliśmy się w tym momencie tylko my i nikt więcej. I nic nie mogło nam w tym przeszkodzić.

No prawie nic. Jedyną przeszkodą był Aleks, który wpadł do pomieszczenia.

- Nie mam zamiaru patrzeć jak lecicie w ślinę, ale chyba czas po prostu odpocząć - powiedział spokojnie. Coś czuję, że musimy popracować nad jego obrzydliwym słownictwem. Chris wziął mnie na ręce i zaniósł do ogrodu, pomimo moich sprzeciwów. Nie jestem upośledzona, jeszcze potrafię chodzić, ale on chyba bał się, że znów wymyślę coś głupiego, albo mu ucieknę. Czego nie zamierzałam robić ... przynajmniej na razie.

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz