Rozdział 15

1.4K 38 2
                                    

Obudziłam się skrępowana z zasłoniętymi oczyma. Czułam, że siedzę w samochodzie, który nie wiadomo dokąd zmierzał. Jęknęłam cicho czując pulsujący ból głowy. Nagle ktoś odsłonił mi oczy. Minęło kilka sekund zanim przyzwyczaiłam się do oślepiającego światła. Jednak to co zobaczyłam odebrało mi mowę. 

- Jeremy ? Dlaczego tutaj jesteś ? - spanęłam, czując coraz większy strach.

- Hmm ... jakby to ująć, byłem szpiegiem - widocznie go to bawiło, bo na usta rozciągnął w krzywym uśmiechu - a ty byłaś moim celem. Taka drobna i słodka Amelie. Zupełnie bezbronna, zdana na łaskę innych. - przejechał palcem po moim policzku. 

- Zostaw ją Jeremy, wiesz że ona należy do szefa - mruknął kierowca ostrym tonem.

- Uspokój się Jim, nie możemy się na chwilkę pobawić? 

- Rób co chcesz ma dojechać w całości, później to już nie mój interes co z nią zrobi. 

Zacisnęłam mocno zęby w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji, jednocześnie gorączkowo myśląc jak się wyswobodzić. Za oknem było widać tylko pola i las. Żadnych budynków i ani jednej żywej duszy. 

- Dobrze masz racje, jak Bruno skończy się nią bawić, ja z chęcią przejmę po nim pałeczkę, prawda kwiatuszku? Ze mną będzie ci dobrze, jeszcze się o tym przekonasz. - ponownie zasłonił mi oczy. Traciłam rachubę czasu ile jechaliśmy. W końcu samochód się zatrzymał. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i chwilę później ktoś szarpnięciem wyciągnął mnie z auta.

- Wstawaj szmato, szef już czeka.

Wciągnięto mnie do jakiegoś chłodnego pomieszczenia, śmierdzącego stęchlizną. Kilka razy potknęłam się o coś i upadałam na kolana, jednak szarpnięciem zostałam od razu podnoszona na nogi. Ciągnięto mnie za ramię, przez dość długi zawiłymi korytarzami, później po schodach w dół, gdzie chłód nasilał się jeszcze bardziej. Kiedy przystanęliśmy usłyszałam szczęk kluczy i dźwięk otwieranych ciężkich, metalowych drzwi. Zostałam wepchnięta do pomieszczenia i upadłam na kolana i policzek. Nie mogłam zamortyzować upadku, ręce dalej miałam związane. Drzwi za mną się zatrzasnęły, a ja z cichym jękiem obróciłam się na bok. Nie wiem ile tak leżałam, kiedy drzwi ponownie się otworzyły. Opaska którą miałam związane oczy, została zerwana, a liny pętające moje ręce rozcięte. Przede mną stanął Bruno. Podszedł i klęknął naprzeciwko mnie, patrząc mi w oczy z rozbawieniem. Chwycił moją szczękę w dłoń i obejrzał twarz z każdej strony. 

- No, chłopaki się spisali, nie powiem. Jesteś nawet w jednym kawałku. Amelie ... nawet nie wiesz jaką mam na ciebie ochotę. Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem, to chciałem w ciebie wejść. Poczuć ciebie na sobie.

- Jesteś obrzydliwy - warknęłam i splunęłam mu prosto w twarz, na co tylko się zaśmiał szyderczo. Wstał z ziemi wycierając ślinę ze swojej twarzy w rękaw i złapał mnie za włosy, jednocześnie podnosząc na nogi. Krzyknęłam z bólu. 

- Zostaw mnie śmieciu - krzyknęłam i resztkami siły wymierzyłam cios w nos Bruna. 

- Ty dziwko - wrzasnął puszczając mnie. Uderzyłam o ziemię. - nie daruje ci tego - warknął i pociągnął mnie do łóżka, które stało w kącie pokoju. Rzucił mnie na nie i przypiął moje nadgarstki do krat za głową. Zdjął ze mnie spodenki rzucając je na ziemię i przejechał palcem po mojej kobiecości. 

- Puść mnie zboczeńcu ! - krzyknęłam. W oczach Bruna zabłysła wściekłość.

- Jeremy, chodź tutaj. Trzeba zatkać usta tej dziwce. 

Do pomieszczenia wszedł Jeremy, niosąc ze sobą knebel. Wepchnął mi go do ust i zawiązał. Byłam coraz bardziej przerażona. Bruno zahaczył palcem o  skrawek mojej bielizny i wsunął go w moją kobiecość. 

- Mmm ... tak Amelie, bądź dla mnie mokra. 

Poczułam jak zdejmuje mi majtki i jego dłonie suną po udach. Zaczęłam płakać. Chciałam krzyczeć, błagać o litość, ale kiedy zaczęłam się szarpać Bruno złapał mnie za gardło. 

- Przestań się rzucać kotku, zaraz będzie ci przyjemnie. - warknął

Zaczęłam się dusić. Bruno puścił mnie na chwilę, żeby zdjąć spodnie. Kiedy się ich pozbył wszedł we mnie mocno.  Znowu zaczęłam się szarpać, jednak ścisnął moje gardło. Traciłam powoli siły na walkę, w myślach zaczęłam liczyć, nie potrafiłam poradzić sobie z bólem. Chwilę później było już po wszystkim. Bruno ubrał się jakby nigdy nic się nie stało, odpiął kajdanki i wyszedł z celi. Skuliłam się na łóżku, łkając cicho. Czułam brud na skórze, wewnątrz mnie, wszędzie. Chciałam się stąd za wszelką cenę wydostać. Podniosłam się na drżące nogi i ubrałam. Chłopaki nawet nie wiedzą gdzie jestem i co się dzieje. Nagle do celi wszedł Jeremy, niosąc coś na tacy. Znikąd pojawiła się we mnie taka siła napędzana złością, że rzuciłam się na niego z pięściami i udało się. Trafiłam celnie w nos, a następny cios wymierzyłam w brzuch. Chłopak zgiął się w pół, jednak nie upadł i mój czyn kosztował mnie kolejny ból. Jeremy uderzył mnie w twarz, a następnie w udo łamiąc moją kość. Upadłam na ziemię i poczułam kopniaka w brzuch. Rejestrowałam wszystko powoli. Trzaśnięcie drzwiami. Wyszedł. Podpełzałam do kąta w celi. Skuliłam się. Było mi zimno. Bardzo zimno. Moje siły się gdzieś ulotniły. Położyłam się na zimnej podłodze i zasnęłam. 

Nie mam pojęcia ile czasu minęło, odkąd tu jestem. Codziennie ktoś podaje mi wodę i jakieś skórki od chleba. Codziennie dostaje w twarz, jestem szarpana i bita, bo nie chcę jeść. Ile dni minęło ? Nie wiem. Nie ma tu okien. Naprzemiennie śpię i przytomnieje na chwilę, a kiedy przypominam sobie ból zaczynam płakać, chociaż teraz już nie mam nawet czym. 

"Błagam znajdźcie mnie" - wymawiam te słowa w głowie jak tylko się budzę. W końcu dotarłam na granicę wytrzymałości. Nie mam już siły się nawet podnieść. Leżę tylko wciśnięta w kąt i błagająca o wybawienie które nie nadchodzi. Gdzieś w tyłu głowy wiem, że chłopcy by mnie nie zostawili, jednak kiedy pomoc ciągle nie nadchodzi, mam wrażenie, że o mnie zapomnieli. Nie chcę tu umierać. Boję się, bardzo się boję. Pot oblewa moje ciało. Jest mi przeraźliwie zimno. Ubranie mam podarte, a moje ciało otacza wilgoć. Moim ciałem co chwilę wstrząsają drgawki. Kiedy ktoś wchodzi do celi słyszę tylko pytania "Co z nią ?" i odpowiedzi "Zostaw niech zdechnie, nie jest nam potrzebna". Czuję, że umieram. Chyba. Nie wiem. Czy Chris mnie szuka? Czy Alex ma się dobrze? Pewnie się martwią i chciałabym ich zobaczyć jeszcze raz, ale tracę powoli nadzieję na to, że moje życzenie się spełni. 

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz