Rozdział 31

2K 53 10
                                    

Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Piłka powoli mknęła w kierunku przeciwnej drużyny i przemknęła na drugą stronę siatki. Poprawny odbiór, świetna wystawa i atak drużyny przeciwnej mnie zaskoczyły. Wszystko lśniło dokładnością. Założyłam ręce na piersi i obserwowałam odbiór moich dziewczyn. Czułam zdenerwowanie, ale starałam się go nie okazywać, chociaż serce waliło mi jak oszalałe. Kilka piłek później straciłyśmy pierwszy punkt. W duchu modliłam się, żeby to nie podminowało dziewczyn, ale po wyrazach ich twarzy widziałam,  że się nie poddają. 

Kolejne wymiany piłek pokazały jak zacięta jest walka. Po remisie piętnaście do piętnastu poprosiłam o czas dla dziewczyn. Wszystkie zeszły z boiska, okrążyły mnie i czekały na to co mam im do przekazania. 

- Napijcie się, dobrze wam to zrobi. Radzicie sobie doskonale, ale uważajcie na szóstkę z ich drużyny, ma mocny dokładny atak. Dwie pod siatką blokują, a reszta ustawia się do odbioru piłki po bloku. Scarlett cofnij się pod linię dziewiątego metra i przygotuj się do obrony pierwszej strefy. 

Zabrzmiał dźwięk gwizdka i dziewczyny wróciły na boisko. Tak jak przewidziałam szóstka celowała w pierwszą strefę, jednak Scarlett zdążyła się ustawić i odebrać piłkę. Powoli pierwszy set dobiegał końca. Został ostatni punkt dla naszej drużyny. Piłka była po stronie przeciwnej drużyny. Moje dziewczyny ustawiły się do bloku, ale skoczyły zbyt późno, a szóstka przekroczyła stopą linię pod siatką. Widziałam co się zaraz stanie i z mojego gardła wyrwał się krzyk. Chwilę później Scarlett leżała na boisku trzymając się za kostkę, która puchła w zastraszającym tempie. 

Rzuciłam się w jej kierunku, podjeżdżając na kolanach ostatni kawałek. Wystarczył mi tylko rzut oka na jej nogę i już wiedziałam, że jest skręcona. 

- Przepraszam Amelie - szepnęła ze łzami w oczach - Tak bardzo przepraszam. 

- To nie twoja wina - powiedziałam twardo rzucając złowieszcze spojrzenie na drugą stronę siatki, na co napotkałam szydercze spojrzenia. - Chodź - pomogłam jej wstać i poprowadziłam do ławki. 

Szybko wymieniłam skład i dziewczyny wróciły do gry, której przestałam się przyglądać, a le wiedziałam, że szło im coraz gorzej. Opatrzyłam kostkę Ashley i wróciłam do rzeczywistości. Podeszłam do trybun, na co Chris nachylił się w moim kierunku. 

- Co tam się stało? 

- Wiele się stało, chodź musisz mi pomóc - powiedziałam bezceremonialnie i ruszyłam w stronę siatki. Chris posłusznie dołączył do mnie i bez słowa obserwował mecz obok mnie. 

Przegrałyśmy drugiego seta. Dziewczyny mimo zaciętości, straciły wiarę. Podeszły do mnie zrezygnowane, na co jeszcze bardziej się wściekłam. 

- Co jest z wami ! - krzyknęłam, ale to spotkało się tylko z milczeniem z ich strony - słuchać mnie teraz uważnie. Kiedy wystawiająca ma piłkę tylko jedna strona krzyczy jestem, a piłka ma być wystawiona w przeciwną stronę, to je trochę zaskoczy. Tą sztuczkę możecie wykorzystać tylko dwa razy, później się zorientują o co chodzi. 

Z tą informacją zostawiłam dziewczyny i podeszłam do Chrisa. 

- Masz tu stać i się nie ruszać, dobrze? - chyba przesadziłam z twardością głosu, bo przez jego twarz przebiegł grymas niezadowolenia, ale pokiwał głową. 

Dziewczyny ruszyły z powrotem na boisko. Pierwszy punkt straciłyśmy przez totalną głupotę, więc pokazałam sędziemu zamianę. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w kąt wchodząc na boisko. Chwilę później pod siatką stała Sara cała czerwona ze złości. 

- Trenerzy nie mogą grać ze swoją drużyną - jej głos ociekał jadem, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. 

- Owszem, ale nie jestem trenerem, tylko kapitanem. Panie sędzio proszę zerknąć w kartę. Jestem wpisana jako kapitan w skład drużyny. Trenerem jest Chris, który stoi tam. - założyłam ręce na piersi, kiedy sędzia sprawdzał zgodność moich słów. 

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz