Rozdział 22

1.4K 34 0
                                    

Od kilku tygodni uczę się na nowo funkcjonować, powoli z każdym krokiem staram się odsuwać od siebie ból. Każdy dzień przynosi mi coraz mniej bólu a coraz więcej nowych doświadczeń. Dalej nie jestem przekonana jak mam się odnosić do Chrisa, dalej każdy jego dotyk mnie odstrasza, przypomina o tym przez co przeszłam, ale staram się nie zwracać na to uwagi.

Dzisiaj pierwszy raz od dwóch tygodni pojawię się w szkole. Na samą myśl ściska mi się żołądek. Niby to nic takiego, ale całe tłumy ludzi będą się na mnie gapić, a to wszystko będzie zasługą ogromnego siniaka na moim policzku, którego próbuje właśnie zakryć potężną dawką podkładu. 

- Niech to szlak weźmie, nic to nie daje - mruknęłam pod nosem. Nagle do drzwi rozległo się ciche pukanie, więc odwróciłam się w kierunku dźwięku. 

- Idziemy? Zaraz będziemy spóźnieni - powiedział Chris, delikatnie się do mnie uśmiechając. 

- Umm ... tak, tak pewnie - zabrałam z łóżka torebkę i zbiegłam po schodach na dół. W biegu chwyciłam jabłko i wsiadłam do samochodu chłopaka. Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Czułam się tak jak za pierwszym razem, wszystko mnie przerażało. 

- Gotowa ? 

- Popatrz na mnie jeszcze raz i zadaj to pytanie ponownie - mruknęłam, na co chłopak się roześmiał i wysiadł z samochodu. Wzięłam ogromny wdech i również wysiadłam, przyciągając kilka spojrzeń, jednak schyliłam głowę i poszłam od razu pod sale w której miałam teraz zajęcia. Idąc korytarzem usłyszałam za sobą głośny krzyk.

- Amelie, poczekaj ! - Obok mnie pojawiła się blond czupryna, ciężko oddychając - błagam cię, jak będę musiała to zrobię to na kolanach, ale błagam cię potrzebujemy twojej pomocy - popatrzyłam na nią jak na wariatkę, gdzie się podziała ta pewna siebie blondynka, która stała kilka tygodni temu przede mną w bibliotece? Dziewczyna powoli zaczynała klękać, jednak zdążyłam złapać ją za łokieć i pociągnąć w górę.

- Nie waż się tego robić, nie chcę niepotrzebnego widowiska - warknęłam. 

- To znaczy ...

- Jeden mecz i treningi codziennie od poniedziałku do piątku - przerwałam jej. Może to będzie mój sposób na ucieczkę od nieprzyjemnych myśli. Blondynka aż pisnęła z podekscytowania i rzuciła mi się na szyje skacząc jak nienormalna. - nie ciesz się tak radzę ci załatwić sale i dziewczyny gotowe do ostrej harówki, u mnie nie ma zlituj. 

- Dobrze,dobrze,dobrze,dobrze. Tak się cieszę ! - na jej twarzy zakwitł ogromny uśmiech.

- A teraz, czy mogłabyś się w końcu ode mnie odlepić? Chciałabym iść na lekcje. 

- Umm ... tak jasne - jak na zawołanie ściągnęła dłonie z mojej szyi.

- Zaczynamy od jutra, do zobaczenia - powiedziałam i poszłam w swoją stronę.

Dzisiejszy dzień wyjątkowo się dłużył, marzyłam już tylko o tym, żeby znaleźć się w domu i zakopać w ciepłym kocu przed telewizorem, jednak chyba przeceniłam swoje marzenia. Gdy tylko weszłam ma szkolny parking, zostałam złapana za nadgarstek i przyciągnięta do piersi Chrisa.

- Wszyscy na nas patrzą - szepnęłam spuszczając wzrok.

- Przeszkadza ci to ? - mruknął i widząc mój wyraz twarzy jego klatka zaczęła falować pod wpływem śmiechu - przyzwyczajaj się mała. A teraz chodź, umieram z głodu.

Prawie teleportowaliśmy się do domu i Chris zajął się robieniem obiadu, a ja przebrałam się w wygodny dres i dołączyłam do niego w kuchni. Niedługo później postawił przede mną smakowicie wyglądającą lazanie, którą pochłonęłam z prędkością światła, na co chłopak patrzył z niemałym rozbawieniem.

- Cieszę się, że odzyskałaś apetyt

- Za dobrze gotujesz - mruknęłam w odpowiedzi - poza tym od jutra zaczynam trenować z nową drużyną.

Chris popatrzyła na mnie wielkimi jak talerze oczami. - Mówisz poważnie? Chcesz do tego wrócić?

-Chcę im tylko pomóc. Kiedy zaczną wygrywać kulturalnie się wycofam. - odpowiedziałam, bawiąc się widelcem.

- To wspaniale - w jego głosie słyszałam entuzjazm - moja wojowniczka.

Uśmiechnęłam się lekko. Nie wiedział ile wysiłku kosztuje mnie powrót do czegoś co tak mocno mnie zraniło, jednak tęskniłam za tym i uznałam, że czas najwyższy zmierzyć się ze swoim strachem. Rano dwie godziny przed zajęciami weszłam na salę, za której rozgrzewało się już dziesięć zawodniczek. Uważnie się im przyglądałam przez dłuższą chwilę i doszłam do wniosku, że będziemy potrzebowały znacznie więcej pracy niż przewidywałam. Dwie albo trzy z nich miały problemy z odbiciami, kolejne dwie problem z atakiem, reszta była znośna, ale błędy w postawie były co najmniej rażące.

- Przyszłaś - podbiegła do mnie blondynka ściskając mnie. Nie bardzo wiedziałam jak zareagować więc tylko poklepałam ją po plecach i odsunęłam od siebie. - I co o nas myślisz?

- Szczerze, czy wolisz nie słyszeć mojej opinii ? - założyłam ręce na piersi patrząc na nią badawczo. Westchnęła tylko głęboko i odpowiedziała:

- Mów ...

- Dramat, nie wiem jak chcecie cokolwiek wygrać kiedy popełniacie podstawowe błędy. Chodź czas nauczyć was jak ten sport ma wyglądać na prawdę.

Podeszłam do dziewczyn, które zgromadziły się wokół mnie i zorganizowałam im ćwiczenie, sama chodziłam i poprawiałam ciągle krzywe dłonie, palce i ułożenie ciała dziewczyn. To będzie ciężka praca, ale widziałam że w dziewczynach drzemie duch rywalizacji i mocno się przykładają. Może coś się z tego jeszcze urodzi.


To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz