Rozdział 7

1.8K 51 3
                                    

Przez cały tydzień starałam się nikomu nie wchodzić w drogę. Cały czas targały mną ogromne emocje, a kiedy widziałam Bruna wszystko się we mnie gotowało. Zaciskałam pięści i szybko przechodziłam obok, jednak cały czas czułam na sobie jego badawczy wzrok, który budził we mnie uczucie strachu.

Ostatni dzień tygodnia i w końcu będę miała spokój. Szłam jak codziennie rano do swojej szafki, kiedy zobaczyłam przy niej całe zbiorowisko ludzi. Przecisnęłam się przez zgromadzony tłum i zobaczyłam screeny moich rozmów na forach internetowych z dziewczynami z drużyny. Wszystkie rozmowy, które mnie obrażały, wszystkie komentarze wisiały mi przed oczami, a ja stałam jak kłoda, niezdolna do żadnego ruchu. Czułam jak po moim policzku spływa łza, wtedy napotkałam wzrok Bruna. Jego oczy były wręcz czarne, kiedy patrzył jak się miotam przytłoczona tym wszystkim. Widziałam jak triumfuje, a ja nic z tym nie robię. Czułam jak za moimi plecami staje Aleks. Odzyskałam siłę w nogach i jedyne co mi przyszło na myśl to uciec jak najszybciej. Pobiegłam przed siebie, taranując ludzi, którzy stanęli na mojej drodze. Ignorując potężny ból kostki dotarłam do domu i zakopałam się w pościeli, tak jakby była moim murem. Czymś co ukryje mnie przed światem. Wyciągnęłam pamiętnik mamy. Wiem, że nie powinnam go czytać, jednak potrzebowałam ją poczuć, a to była ostatnia rzecz, którą pozostawiła po sobie.

Cześć

To znowu ja, zwykła szara Jane. Dzisiaj poznałam kogoś wyjątkowego. On jako pierwszy zwrócił na mnie uwagę. Ma takie cudowne brązowe oczy, jak czekolada. Na samą myśl zaczynam się uśmiechać. Zaprosił mnie nawet na tegoroczny bal. Nikt nigdy tego nie zrobił. Tak się cieszę. Szkoda, że ojciec nie pozwoli mi iść. Ale muszę się wymknąć, chce tam iść ... z nim.

***

Jest już po balu. Kiedy to piszę ręka mi się trzęsie i nie mogę powstrzymać łez. Wystawił mnie. Przyszedł z inną dziewczyną, a mnie zostawił. Wszyscy, dosłownie wszyscy się ze mnie śmiali. No bo jak ktoś taki jak ja może iść na bal z kimś takim jak on. Dodatkowo boli mnie każda część ciała. Ojciec się wściekł, kiedy zauważył że mnie nie ma. Czuję, że mam pełno siniaków. Rzucił mną kilka razy o ścianę. Chyba mam skręconą kostkę ... czuję jak napuchła i nie mogę chodzić.

Kiedy to piekło się skończy?

Jane

A to skurwiel. Z nadmiaru emocji postanowiłam pójść pobiegać. To był odpowiedni czas, żeby rozruszać kostkę. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Dzisiaj spokojnie wbiegłam do lasu. Wsłuchałam się w swój oddech i miarowe uderzanie stóp o ziemię. Po około ośmiu kilometrach zatrzymałam się na chwilę, żeby odetchnąć i napić się wody. Spokój jaki tu panował, był prawie nie do zniesienia. Wokoło tylko głucha cisza. Gdzieś niedaleko mnie usłyszałam łamiącą się gałązkę.

- Jest tam ktoś ? - krzyknęłam odwracając się w kierunku ściany lasu. Nagle poczułam ostry ból głowy i upadłam na ziemię. Silne dłonie założyły mi na głowę opaskę. Zaczęłam się szarpać.

- Uspokój się dziewucho, nasz szef chce cię mieć w całości - usłyszałam przy swoim uchu zachrypnięty głos.

Moje serce stanęło w miejscu. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Czułam jak robi mi się słabo. Zebrałam w sobie siłę i zaczęłam krzyczeć.

- Możesz się drzeć do woli. Tutaj i tak nikt cię nie usłyszy. - krew napłynęła mi do głowy i dalej wierzgałam, próbując się uwolnić, ale moje wysiłki były na marne. Czym mocniej próbowałam się wyswobodzić, tym mocniej dłoń na moim ramieniu się zaciskała. Zostałam związana i przerzucona przez ramię jak worek ziemniaków. Szarpanie na nic się nie zdawało. Mężczyzna trzymał mnie tak mocno, że przestawałam czuć nogi.

- Sama tego chciałaś - mruknął mężczyzna i przyłożył mi w tył głowy kantem dłoni. Poczułam tylko jak wszystkie siły opuszczają moje ciało, a głowa robi się zbyt ciężka, żeby ją unieść.

Ocknęłam się przywiązana do drzewa. Usta miałam wypchane jakąś szmatą. Rozejrzałam się spanikowana dookoła. Czułam ogromny ból głowy. Usłyszałam kroki, ktoś powoli się do mnie zbliżał. Chwilę później przede mną staną nie kto inny jak Bruno. Ubrany w szerokie spodnie w moro i czarną opinającą koszulkę, wyglądał jakby uciekł z wojska.

- Cześć ślicznotko. No kto by pomyślał, że jednak zawitasz w moich skromnych progach. - zakpił. Gdyby wzrok zabijał, Bruno leżałby już martwy, ale niestety nie zabija. Czułam jak serce mi wali z wściekłości pomieszanej ze strachem.

- Jaka szkoda, że nikt nie może cię tutaj usłyszeć - uśmiechnął się obleśnie i zaczął bawić się nożem, który jakimś cudem znalazł się w jego ręce. Podszedł do mnie i końcem noża podniósł mój podbródek - i co najważniejsze nikt cię tu nie znajdzie. Cóż posiedzisz tutaj trochę. - powiedział patrząc mi prosto w oczy, a później uniósł otwartą dłoń i wymierzył cios, tak mocny że moja głowa mimowolnie odskoczyła - To za ten policzek, który mi wymierzyłaś. Musisz wiedzieć, że ze mną się nie zadziera. A później się jeszcze trochę zabawimy. Na razie idę na szkolenie, dostałem cynk, że przeciwna grupa się zbliża.

Narastała we mnie złość. Szarpałam się, chciałam krzyczeć z bezsilności, a jedyne co mogłam to płakać. Zaczynało robić się ciemno, a ja drżałam z zimna. Znów usłyszałam, kroki jednak te były delikatniejsze. Tak jakby ktoś się skradał. Zacisnęłam powieki w oczekiwaniu na najgorsze, ale ono nie nadchodziło. W zamian usłyszałam tylko ciche pytanie.

- Na Boga, co ty tu robisz ?

Przed moją twarzą pojawił się szczupły, wysportowany szatyn. Skórę miał okrytą delikatną opalenizną, a ciemno niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot. Na oko miał może 180 centymetrów wzrostu i muszę przyznać, że w spodniach khaki, wyglądał nieziemsko. Wyciągnął mi z ust knebel.

- Błagam pomóż mi - powiedziałam bezsilnym szeptem, a moje oczy zapełniły się łzami.

- Już dobrze, spokojnie - powiedział opanowany, ale w jego oczach widziałam wściekłość. Powoli rozciął liny, którymi byłam przywiązana do drzewa, a moje ciało bezwładnie osunęło się na ziemię. Z zimna nie czułam ani rąk, ani nóg.
W oddali usłyszałam jakieś krzyki, chyba większej ilości osób.
- Tu nie jest bezpiecznie - odezwał się szatyn, wpatrując w coś nad moją głową. - musimy stąd jak najszybciej spadać.

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz