30

853 99 16
                                    

POV Jack

Obudziłem się rano z pilnym pójściem do łazienki.  Usiadłem na łóżku przeciągając się i pojrzałem na zegarek w telefonie.

-No pięknie pięć minut przed budzikiem.. Serio?- jęknałem wyłączając go całkowicie by już nie zagrał po czym ruszyłem do łazienki wiedząc, że mój pęcherz zaraz eksploduje.
Korzystając z okazji iż byłem już w łazience wziąłem szybki prysznic i po dokładnym wytarciu zorientowałem się, że nie mam ze sobą czystych ubrań.
Oplotlem biały ręcznik wokół bioder i opuszczając zaparowane pomieszczenie wróciłem do sypialni, w której byłem totalnie zaskoczony, lecz po chwili przypomniałem sobie o całym  wczorajszym zajściu .
Po cichu wziąłem potrzebne rzeczy od razu zakładając je na siebie.
Spojrzałem na dwójkę moich przyjaciół wtulonych w siebie nawzajem i nie mogłem się powstrzymać by nie zrobić im zdjęcia. Szybko odblokowałem telefon robiąc kilka fotek z szerokim uśmiechem na twarzy wiedzac, że gdyby to widzieli zaczęli by na mnie krzyczeć, a potem sami chcieli by te zdjęcia.
Nie chcąc jeszcze  budzić Andiego jak i Ryana postanowiłem, że dzisiaj  przed zajęciami zjem śniadanie.
Byłem już w trakcie wykładania grzanek do opiekacza kiedy  nagle  rozleglo się  pukanie do drzwi.

-Dlaczego nie wejdą ? Przecież  mają klucz- powiedziałem sam do siebie i nagle zobaczyłem, że klucze Robba oraz Alexa są  na stole..

Jak gdyby nigdy nic ruszyłem do drzwi chcąc im otworzyć lecz dotarło do mnie jaki błąd bym popełnił..

-Kurwa..- mruknąłem i szybko poszedłem do pokoju obok

-Beaumont rusz dupe jeśli ci  życie miłe..- szturchnąłem go na co zaczął  coś  mamrotać

-Błagam Cię rye..

-Już już.. co jest?

-Twój brat- tylko tyle powiedziałem a chłopak zerwał się jak poparzony, a  Andy mimo to się nie obudził

-idź się połóż na kanapie i udawaj, że śpisz. Ja otworzę i powiem, że byłem w łazience

Tak jak powiedziałem  tak zrobiliśmy. Beaumont położył się na kanapie, przykrywajac się ponieważ był w samych bokserkach. Obok na podłodze leżały jego dresy, skarpetki oraz koszulka co wyglądało w miarę realistycznie. Skoro się tu rozebrał to tu spał no nie? I w sumie śpi  dalej.

Nie czekajac już dłużej otworzyłem drzwi za którymi stał Alex wraz z starszym Beaumontem.

- Tak jak myślałem- pogratulowałem sobie w myślach nie tylko za sytuację z teraz ale również za to że nie posprzątałem po sobie wczoraj i na stoliku stały szklanki, miska po chrupkach oraz pady więc powiem, że Rye został i graliśmy do późna.

-Cześć chłopaki. Co tam?

-Tu jest ta zguba- tylko po przekroczeniu progu powiedział  Robbie

-Wstawaj- klepnął go Alex na co brunet stosując świetną  grę aktorską przewrócił się na drugi bok, przykrywając twarz kocem

-Macie na ósmą?- spytałem Alexa

-Taaa a wy dziewiątą?

-No jak widzisz, jeszcze śpią- wskazałem na kanapę, kiedy drzwi od sypialni się otworzyły

- Rye dlaczego.. ohhh cześć- fowler przerwał swoją wypowiedź wchodząc z pomieszczenia w samych bokserkach

-Ryepie Wstawaj! - krzyknął Robb a brunet w końcu podniósł się z kanapy spoglądając najpierw w stronę blondyna, dyskretnie puszczając mu oczko, przez co jego wzrok skupił się na mnie

-Brooklyna też tu macie?

-Niee, on się wczoraj nie najlepiej czuł- odparłem co tak właściwie było prawdą, mimo mojej wczorajszej propozycji by przyszedł do mnie do pokoju. W sumie wyszło to na dobre bo nie wiem jak Gibson zareagował by widząc dwójkę macających się przyjaciół, leżących w jednym łóżku. Tak właściwe my chyba nie byliśmy lepsi.. Ale ejjj nas chociaż nikt nie widział tak?

-Jakbyś tyle wczoraj zjadł  to też byś się źle czuł- dobrze stwierdził Millichamp przypominając nam nasze wczorajsze krótkie wyjście

-Dobra my idziemy, zajrzymy do Brooka i idziemy  ma lekcjie, wy idziecie czy zostajecie?

-Zostały jeszcze dwa dni do powrotu do domu, więc wypadało by- odparłem spoglądając na Andiego i Ryana

Za dwa dni wracamy do swoich domów na okres prawie trzech tygodni. Będzie  mi nudno bez chłopaków a  przedewszystkim bez zielonookiego  blondyna no ale cóż..

- Nie mogę się doczekać aż pojadę do domu- powiedział Brook znajdując się w pokoju dosłownie  znikąd  zaczynając temat jakby siedział tu już dłuższą  chwilę

-Ja tak samo, stęskniłem się trochę za siostrą- uśmiechnął  się Alex

-Na twoim miejscu Brookie to zacząłbym  się już pakować, ale znając Ciebie i tak zrobisz to dziesięć minut przed wyjazdem - zaśmiał się Rye  opowiadając nam historie jak  wyglądało pakowanie się Gibsona przez poprzednie kilka lat

-Ejjj! - jęknął, delikatnie uderzając go pięścią w ramię a reszta chłopaków się zaśmiała

-No co? Prawdę mówię nie?

-No w sumie tak- gibson sam z siebie zaczął  sie śmiać pod czym padła decyzja,  że dzisiaj wszyscy normalnie pójdziemy na lekcje, zaś jutro zrobimy sobie wolne by na spokojnie zapakować się.

-Chłopaki? - zagadał Brooklyn kiedy już Rye oraz  Andy byli ubrani, szukając się do wyjścia

- Co wy na co żeby sylwestra spędzić wspólnie? - zapytał kiedy uwaga wszystkich była skierowana w jego stronę

-My mamy w tym roku wolną chatę, więc myślę, że to spoko pomysł. Tylko dacie radę wszyscy przyjechać do Bristol?-spytał Robbie patrząc na Ryana, który tylko pokiwał głową dyskretnie spoglądając  na Andiego, który pokiwał głową zdecydowanie na tak.

-A ty Jack?- zapytał się nie zielonooki, zdecydowanie wyczekując tylko mojej odpowiedzi..
Byliśmy, a raczej jesteśmy dla siebie z Brookiem kimś ważnym. Nie wiem jak można nazwać tą relację, ale ja wiem, że bardzo ważną  dla mnie osoba jest Brooklyn, i nawet jakbym miał przenosić góry to i tak przydaje na tego sylwestra

-Będę, możesz być tego pewien- odparłem dzięki czemu na twarzy blondyna pojawił się ogromny uśmiech.

Z racji tego, że Alex z Robbem już poszli razem z pozostałymi postanowiliśmy zjeść jeszcze coś na śniadanie, ponieważ mieliśmy na późniejszą godzinę, siadając na kanapie w taki sposób, że ja siedziałem obok Brooka, a Andy obok Ryana, co wszystkim pasowało i na całe szczęście nie wyglądało to nie zręcznie, tak jakbyśmy usiedli inaczej.

Andy posłał mi ciepły uśmiech kiedy oparłem się na kanapie a blondyn poszedł w moje ślady, obejmując mnie ręką z tyłu i gdyby nigdy nic kładąc na moje ramię.
Sam uśmiechąłem się na ten widząc jak Brunet dyskretnie trzyma dłoń na udzie mojego drobnego współlokatora.
Bardzo nam się nie chciało iść na te głupie zajęcia, ale mimo to dziesięć minut później zmotywowaliśmy się na tyle, że calą czwórką  opuściliśmy nasz pokój ruszając na lekcje.

TRUST ME •RANDY•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz