Rozdział 1
- Tak tato, wrócę zanim się ściemni – obiecała. Brzmiała monotonnie, jakby po raz setny wygłaszała tę samą regułkę. Ubrała rozpadające się czarne trampki i zbrudzoną, gdzieniegdzie poszarpaną czarną bluzę z kapturem. – Pilnuj małej. Jakbyście zgłodnieli, w lodówce jest resztka gulaszu do odgrzania – poinformowała i w ramach pożegnania pocałowała ojca w czoło. Drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem.
Ruszyła ścieżką, a leśna ściółka skrzypiała co jakiś czas pod jej stopami. Mieszkali na odludziu, w małym domku, w większości zbudowanym z drewna. Czasami, gdy na niego patrzyła, miała wrażenie, że rozpadnie się przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru. Jednak wciąż tu stał, po tylu latach. Mimo kilkunastu załatanych dziur w dachu, skrzypiącej podłogi i nieszczelnych okien, wciąż zapewniał im schronienie i dawał jej poczucie bezpieczeństwa.
Zatrzymała się na środku wąskiej dróżki i rozejrzała. Żadnego śladu obecności innego człowieka. Czmychnęła w gęstwinę znajdującą się po boku i przedzierając się przez kilka minut, wylądowała na urokliwej polance. Niełatwo było tu trafić, ale dzięki temu nie musiała się martwić niechcianym towarzystwem.
Często tu przychodziła. Czasami ćwiczyła albo polowała, a innym razem po prostu przesiadywała, rozmyślając o wszystkim, co zaprzątało jej myśli. Dzisiaj miała inne zadanie. Musiała zebrać trochę owoców, bo na targu były drogim towarem, a im kończyły się zapasy.
Przeszła na obrzeża, gdzie rosły niskie krzaczki. To był czas dojrzewania jeżyn, niedługo powinny zacząć pojawiać się też grzyby. Powinna sobie przypomnieć, które były jadalne, bo na pewno sporo zarobi, jeśli odnajdzie odpowiednie okazy.
Zupełnie pochłonęła ją wykonywana czynność i już po godzinie miała dwa słoiki różnych owoców leśnych. Miała właśnie wracać, gdy odkryła, że nieco głębiej w lesie rosną kolejne kępy. Nie mogła przepuścić takiej okazji. Co prawda mieszkańcy się tu nie zapuszczali, ale nie było pewności, że nie dobiorą się do tego dziki albo inne leśne stworzenia.
Jak zwykle za bardzo odpłynęła i gdy się ocknęła, było już niemal ciemno. Zrobiło się chłodniej i na jej karku pojawiła się gęsia skórka. Odgarnęła kosmyk z twarzy i szybkim krokiem ruszyła w drogę powrotną. Przeszła przez polanę i wdarła się w zarośla.
Dopiero po dziesięciu minutach marszu zdała sobie sprawę, że źle skręciła i znalazła się w zupełnie innej części lasu niż zamierzała. W oddali spostrzegła jaskrawe światło i zdała sobie sprawę, w którym miejscu miasta się znajdowała. Wcale jej się to nie spodobało. Była blisko obrzeż, a to oznaczało, że również blisko ludzi. Ludzi, którzy wcale nie byli przyjaźni ani pomocni.
Przyspieszyła kroku. Gdyby zawróciła, mogłaby zabłądzić jeszcze bardziej. Musiała dotrzeć na przystanek i złapać autobus. Modliła się by ostatni jeszcze nie odjechał, bo wtedy będzie miała prawdziwy problem.
Przemierzała opustoszałe uliczki miasteczka. Chodnik, po którym stąpała był nierówny i dziurawy. Po lewej stronie mijała skromne domki szeregowe. Wszystkie miały szczelnie pozasłanianie okna i zapewne dobrze zaryglowane drzwi. Natomiast po prawej biegła droga, którą o tej porze nie przejeżdżały żadne pojazdy i za którą znajdowała się siatka, odgradzająca miasto od lasu. Teoretycznie chroniła mieszkańców przed dzikimi zwierzętami, ale Arabella często zastanawiała się czy nie miała raczej przetrzymywać ludzi w środku, żeby nie próbowali stąd uciec w jakieś lepsze miejsce. Ona sama nieraz o tym marzyła.
Skręciła. Od przystanku dzieliło ją jakieś pięć minut żwawego marszu. Temperatura spadła na tyle, że przy każdym wydechu z jej ust wylatywał biały dymek. Niebo było zasnute gęstymi chmurami, więc nie dało się dostrzec żadnych gwiazd ani nawet księżyca.

CZYTASZ
Heartless Darkness
Mysterie / Thriller"On jest prawdziwym Diabłem, ona została wciągnięta w jego piekło..." Opowiadanie to alternatywna rzeczywistość, opowiada o losach młodej Arabelli, która przez jeden błąd zostaje wciągnięta w świat, z którego nie ma ucieczki.