Dwunasty

402 37 2
                                    

Czas mijał z szaloną prędkością – aż trudno było mi uwierzyć, że to właśnie dziś było Halloween. Nasza szkoła pękała w szwach od dziwnie poprzebieranych ludzi oraz ozdób, które praktycznie wisiały na każdej ze ścian, a szafki przyozdobione zostały masą sztucznych pajęczyn oraz naklejek z ilustracjami dyń i czarownic na drewnianych miotłach.
       Większość uczniów przebrana była według swoich grup. Drużyna baseballowa wybrała strój zombie, zaś koszykarze byli ich pogromcami. Cheerleaderki przebrały się za klan wampirów, a drużyna pływacka stworzyła ogromnego Potwora z Loch Ness, który pływał po szkolnym basenie. Inni mieli swoje własne kreacje, począwszy od czarownic i wilkołaków, kończąc na kościotrupach i duchach.

– Nie uwierzycie, ale największą imprezę w tym mieście organizuje dzisiaj Nicholas z ostatniej klasy, i do tego zaprosił mnie – mówiła z dumą Rosie, patrząc na mnie wielkimi oczami.

– Co w związku z tym? – zapytał stanowczo Tyler, spoglądając na siostrę. Z uśmiechem na twarzy obserwowałam rodzeństwo.

– To, że zbieramy paczkę i idziemy. – Zmarszczyła brwi, przez co wyglądał zupełnie jak jej starszy brat.

– Nie jesteś czasem za młoda, Ross? – sarknął Tyler ponurym tonem, kręcąc widelcem w swoim makaronie z pesto.

– W moim wieku pieprzyłeś się z każdym, nie patrząc na płeć, Tyler – upomniała go, a po jej minie mogłam stwierdzić, że była ostro wkurzona.

– Ale ja jestem facetem. To co innego – odparł, przez co podniósł mi ciśnienie. Faceci i ich pieprzone ego...

– Przepraszam, ale tu się nie zgodzę, Collins – przerwałam w końcu, starając się obronić rację Rosie. Damska solidarność. – To strasznie egoistyczne, jeśli myślisz, że kobiety nie mogą robić tego, co mężczyźni.

– Ej, dwa na jednego to nie fair! – krzyknął, wymachując w naszą stronę widelcem.

– Licz się z przegraną, braciszku – rzuciła brunetka, puszczając mi oczko. Zaśmiałam się i wróciłam do jedzenia kanapki z ogórkiem.

– Czyli idziemy? – zapytała Rosie. Tyler spojrzał na mnie, ale widząc mój wzrok, westchnął i przytaknął. Dziewczyna się ucieszyła. – Powiadomię resztę!

      Uradowana opuściła nasz stolik i wyszła w podskokach ze stołówki. Podążyłam za nią wzrokiem, a gdy zniknęła z mojego pola widzenia, szybko wróciłam do Tylera, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Czułam jakby szare tęczówki przeszywały mnie na wylot.

– Dlaczego?

– Dlatego, Tyler. – Westchnęłam. – Rosie nie jest już małą dziewczynką, musisz się z tym pogodzić.

– Wiem, ale to trudne. – Zgryzł wargę. – Idziemy?

– Idziemy – odparłam, po czym wstałam z blaszanej ławki i wraz z Tylerem, ruszyliśmy na lekcje matematyki.

***

     Wygładziłam bordową sukienkę oraz poprawiłam czarną, skórzaną ramoneskę. Na stopy wciągnęłam czarne botki, a moje nogi zdobiły kabaretki. Włosy lekko zakręciłam, a makijaż zrobiłam mocniejszy. Usta pomalowałam ciemną czerwienią, którą lekko rozmazałam w kącikach ust. Przejrzawszy się w lustrze, wyglądałam całkiem dobrze. Może nie przypominałam typowej wampirzycy, ale to również coś.

Maze of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz