Kolejny dzień mijał, a rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami. Zapytasz, czy jestem na to gotowa? Oczywiście, że nie. Podobno pierwsze dni w nowej szkole są okropne, a ja nie potrzebowałam kolejnej złej rzeczy w moim życiu.
Dziś czułam się jakoś inaczej od kilkunastu miesięcy. Od samego rana rozpierała mnie dziwna energia połączona z euforią. Zastanawiałam się nawet, czy już nie zwariowałam. Kilka dni temu było koszmarnie, a teraz znów mogłam swobodnie siedzieć przed telewizorem w salonie. Coś musiało być na rzeczy, gdyż takie stany zdarzały mi się coraz częściej, najpierw energia i szczęście, a następnie znów ciemność, przygnębienie. I tak w kółko. Bez przerwy.
Dochodziła siódma trzydzieści, rodziców nie było, a w domu naprawdę nie miałam co robić. Chciałam, aby ten stan już mi minął. Nie wiedziałam dlaczego, ale wolałam dni, w których nie wychodziłam z własnego łóżka. Nie musiałam się wtedy o nic martwić. O to, czy zjadłam, czy dobrze wyglądam, czy czegoś potrzebowałam. Zatracałam się we własnych demonach, próbując przezwyciężyć dziwną siłę, która zabraniała mi na jakikolwiek krok w stronę lepszego jutra. Żyjąc w ciągłej ciemności, można zacząć uważać, iż jest to normalny tryb życia.
Sama zauważyłam, że napady euforii trwały o wiele krócej niż strachu i przygnębienia. Jakby były od czegoś zależne. Gdzieś w głębi duszy pragnęłam normalnego życia – pełnego przyjaciół i troski. Jednak czasami byłam zbyt zmęczona, aby myśleć o jakiejkolwiek relacji między mną a drugą osobą. Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak moi rodzice to robili. Tyle lat razem, a ich uczucia względem siebie nie gasły. Jednak teraz było inaczej. Być może to była moja wina? Poprzez to, iż poświęcali więcej uwagi na mnie niż sobie. Widziałam w siebie kogoś innego niż ich córkę, potwora, który niszczył im życie i szczęście.
Lubiłam marzyć. Marzyć o lepszym jutrze. O tym jak zakładam rodzinę, a moje potwory, kryjące się w ciemności znikają bez śladu. Widziałam wtedy siebie jako kochającą matkę oraz żonę, lecz wiedziałam, iż to tylko nic nieznaczący obraz w mojej głowie.
Uwielbiałam ten obraz, ale wiedziałam, że nie jest prawdziwy. Żyłam obrazem w mojej głowie, ponieważ lubiłam jak sprawiał, że tak się czułam.– Dlaczego jest tak, a nie inaczej? – zapytałam samej siebie, jakbym oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. Byłam żałosna. Nie zasługiwałam na to wszystko, co mnie otaczało. Nawet na życie, którego nie było mi dane przeżyć niczym normalny człowiek.
Szybko zerwałam się z kanapy, udając do pokoju na piętrze. Wyrzucając prawie całość zawartości szafy, odnalazłam w końcu ulubioną, skórzaną kurtkę. Stanęłam w lustrze, bacznie lustrując własną postać. Poczynając od czubka czarnych włosów, przez błękitne oczy, lekko zadarty nos oraz pełne usta, kończąc na niezbyt zgrabnych nogach. Byłam przeciętna, albo nawet niżej.
Chciałam znów być tą dziewczyną sprzed wypadku. Niestety, ale te chwile nigdy nie wrócą, ponieważ jedynym sposobem, aby przenieść się do nich, to wspomnienia. Dobre, jak i złe. Nieważne, jak bardzo staramy się je wyprzeć, zawsze wrócą w nieodpowiednim momencie.
Zgryzłam wnętrze policzka, ściągając z siebie kurtkę. Znalazłam zwykłe, czarne dżinsy. Spod sterty ubrań wygrzebałam granatową bluzkę z białymi paskami na ramionach. Z szafy wyciągnęłam stare, czerwone trampki, których nie miałam na nogach chyba wieki.
Ubierając ten strój, poczułam się znów jak w jedenastej klasie. Wyobraziłam sobie, że kiedyś może nadejdzie ten czas, aby sprzeciwić się chorobie i stać się dziewczyną, którą kiedyś byłam.– Nora! Kochanie, zejdź na chwilę! – Do moich uszu doszedł dźwięk głosu matki. Chciałam szybko przebrać się w szare dresy oraz zieloną koszulkę, w których byłam przed chwilą, ale ponowny krzyk rodzicielki nie pozwolił mi na to.
– Już schodzę! – odkrzyknęłam normalnym, jak na mnie, tonem. Wyobraziłam już sobie, jak mama otwiera szeroko oczy ze zdziwienia.
CZYTASZ
Maze of love
RomanceElleonora była śliczną dziewczyną z problemami. Michael miał reputację złego chłopca. Nic nie łączyło ich aż do feralnego dnia. Ci dwoje odkryli, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Jednak ich uczucie tak łatwo rozpadło się na milion kawa...