Piąty

440 52 9
                                    

Minuty leciały, a czas spędzałam bardzo dobrze. Mama przestała do mnie wydzwaniać, zapewniwszy ją, iż byłam z Tylerem. Już wiedziałam, jaką stosować wymówkę, aby się jej pozbyć.
       Siedziałam dalej obok Rosie, lecz Tyler gdzieś zniknął. Nie przejęłam się tym zbytnio. Siostra chłopaka okazała się wspaniałą osobą. Była urocza oraz pewna siebie. To były cechy, które chyba najlepiej by ją opisały, dodając jeszcze genialne poczucie humoru oraz cięte riposty kierowane w stronę Samuela.
       Najbardziej irytowało mnie zachowanie pana-bez-imienia. Bezczelnie puszczał mi oczko, całując się namiętnie z Bethany. Było mi przez to niedobrze. Ich zachowanie było odrażające, a wszyscy jakby się tym nie przejmowali. Nawet zaczęłam pojmować, że to musiało być na ich porządku dziennym.
      Jednak przeszywający wzrok chłopaka nie pozwalał mi się skupić. To było naprawdę dziwne z jego strony. Całując Bethany, powinien zwracać uwagę na nią, a nie patrzeć wokół. Ohyda.

– Już zaraz jedenasta! – krzyknął Tyler, pojawiając się znikąd. Nagle poczułam, jak ręce chłopaka oplatają mnie od tyłu. – Czas się zbierać, bo matka da nam niezłe popalić, Rosie.

– No wiem – odparła smutno. – Chciałabym jeszcze posiedzieć.

– Ja też, młoda. – Westchnął. – Odprowadzić cię, czy wrócisz sama? – Szepnął mi do ucha.

– Spokojnie, przejdę się. – Uśmiechnęłam się. – Nie musisz się matrwić.

      Wszyscy ruszyli do wyjścia. W drodze do drzwi wyjściowych spojrzałam w wyświetlacz mojego telefonu. Miałam kilka nieodebranych połączeń od mamy, taty i Tylera. Znalazło się nawet kilkanaście SMS'ów. Postanowiłam wysłać wiadomość matce o moim powrocie, żeby się nie martwiła, choć i tak miałam nadzieję, że spała.
      Nie chciałam mieć przypału, ponieważ nienawidzę owych. Tych rozmów o zdrowym rozsądku, czy niebezpieczeństwie czającym się w każdym możliwym rogu.

– Tu jesteś! – Niemal pisnęłam ze strachu, słysząc za sobą krzyk mężczyzny. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam go lekko wypuszczać. – Zastanawiałem się, czy wiesz jak wrócić. Małe dziewczynki nie powinny wracać same, po zmroku. Mogę cię obronić.

– Ugh... Nawet nie myśl, że ci uwierzę w troskę o mnie. A zwłaszcza, że chcesz mnie bronić – odpowiedziałam z irytacją.

– Wątpisz w moje umiejętności? – Uniósł prawą brew do góry.

– Na pewno nie wierzę. – Ruszyłam przed siebie, nie wiedząc, gdzie szłam. Chłopak dorównał mi kroku.

– Zdziwiłabyś się, ile dziewczyn dałoby się o to pokroić – mówił brunet, ignorując moją niechęć do niego.

– Jestem w stanie to sobie wyobrazić, gdyż to bardzo do ciebie pasuje – odparłam, zakładając z powiatem kaptur na głowę.

– Również jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie, jako jedną z takich dziewczyn. – Chłopak puścił do mnie oko, gdy oburzona na niego spojrzałam.

„Nie wiem, co faceci sobie myślą, ale to nieodpowiednie teksty, których nie powinni wypuszczać z paszczy w obecności kobiet..." – pomyślałam, skręcając w odpowiednią uliczkę.

– Wracam do domu, i myślę, że ty również – oznajmiłam, dostrzegając znajomą tabliczkę z nazwą mojej ulicy.

Zmierzyliśmy się spojrzeniami. Jego ciemne, puste oczy skanowały całą moją twarz, ani razu nie zahaczając o moje błękitne tęczówki.
Z jakiegoś dziwnego powodu pragnęłam, aby choć raz jego spojrzenie zwróciło uwagę na moje. To było dziwne.

– Podoba ci się Tyler? – zapytał nagle, całkowicie zbijając mnie z tropu.

– Co? Nie. Skąd ten pomysł? – zaprzeczyłam od razu. Przecież on był moim przyjacielem, a do tego homoseksualistą.

– Bo niestety musiałem spędzać z wami czas, ponieważ Tyler chciał ciebie przedstawić – odpowiedział z lekkim znudzeniem.

– Przecież nie musiałeś zostawać. Nikt ci nie kazał – burknęłam, przez co nawiązałam kontakt wzrokowy z brunetem. W końcu!

– Owszem, kazał. – Zmarszczył brwi. – A miałem wybrać się na imprezę.

– Droga wolna, na pewno jeszcze gdzieś trwa. Na pewno znajdziesz przyjaciela – sarknęłam, na co chłopak prychnął.

– Nie potrzebuję spędzać czasu z ludźmi. – Odwrócił wzrok.

– Więc po co tam iść? – zapytałam zdezorientowana. Brunet zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie wymownie.

– Szukać miłości.

– Taak. Chyba na jedną noc – prychnęłam, idąc wzdłuż drogi powolnym krokiem. Przeczesałam ciemne włosy do tylu, ponieważ zaczęły spadać mi na oczy.

– W twoim przypadku? Jak najbardziej – rzucił poważnym tonem. Znałam ten typ mężczyzn, chcieli brzmieć poważne, gdy starali się odgryźć, aby zranić uczucia innej kobiety, sprawiając, iż ich myśli opierały się, tylko i wyłącznie na własnym niedowartościowaniu.

– To tylko puste słowa. Dupek z ciebie – skomentowałam.

– Podoba mi się sposób, w jaki wypowiadasz to słowo. – Uśmiechnął się szeroko, nie pokazując zębów. W jego nieskazitelnej skórze policzków widniały dwa małe i urocze dołeczki.

– Ugh, jesteś nieznośny... – rzuciłam, podchodząc pod własny dom. – Złej nocy oraz koszmarów.

Uśmiechnęłam się najsztuczniej, jak potrafiłam. Chłopak zdobił to samo, choć u niego wyglądało to bardziej uroczo oraz... seksownie.
Nic nie mogłam dać po sobie poznać. Nie mogłam darzyć żadnym uczuciem tego kretyna. Nawet nie chciałam. Dobrze, że już nigdy jego nie zobaczę, pomyślałam.

– Dobranoc, Ellie – odparł i lekko uniósł kącik ust.

Obejrzałam się za siebie, zamykając drzwi frontowe, ale nikogo nie zastałam. Ani sąsiadów, którzy gdzieś wyjechali, ani Pana-Bez - Imienia. Mężczyzna powinien trzymać się ode mnie z daleka, gdyż zaburzał mój spokój życia oraz elementy jego planowania.
Miałam problemy przez takiego dupka, jak on. Nie mogłam pozwolić, aby to się znów powtórzyło. Ten koszmar miałam dzisiaj.
Zwłaszcza, że to przez Tylera go poznałam.

***
Od autorki: Ach! Jak się podoba? Jest krótki, ale to dopiero wprowadzenie do historii z Panem-Bez-Imienia. Jak mylicie, czy ten chłopak dużo namiesza w jej życiu, czy raczej je zmieni? Napiszcie wasze teorie spiskowe w komentarzu.
Kocham A. L. B.

Maze of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz