Dwudziesty Piąty

245 23 3
                                    

Michael's POV

Rok temu.

      Piękne słońce raziło w moje oczy, zaś błyszcząca i niebieska woda zachęcała jedynie do przesiadywania w niej. Byłem przepełniony euforią oraz rozpierała mnie jakaś ekstaza, która wydawała się dla mnie czymś nowym.
Nagle spojrzałem w miejsce, gdzie ktoś krzyknął. Okazała się nią piękna, blondwłosa kobieta, która najprawdopodobniej się z kimś witała, ponieważ przytulała inną dziewczynę.
Pomyślałem, że dzisiaj będzie ten szczęśliwy dzień. Podszedłem do niej. Na jej twarzy kryło się zaskoczenie oraz dziwny błysk w niebieskich tęczówkach.

– Hej, znamy się? – zapytała niewinnie, zaś ja nie mogłam się powstrzymać od łobuzerskiego uśmiechu.

– Raczej nie, ale to może się zmienić – rzuciłem, na co blondynka uniosła brwi do góry w zadziwieniu.

– Wątpię – odparła, odsuwając się ode mnie.

– Daj się przekonać na jedno małe wyjście.

      Spojrzała na mnie, patrząc prosto w oczy. Była zirytowana, o co właśnie mi chodziło.

– Ale potem dasz mi spokój? – zapytała, nie wiedząc co ją czeka.

– Uwierz mi, że nie będziesz tego chciała – powiedziałem, na co się zaśmiała.

– Ava. – Podała mi dłoń.

– Mike. – Zrobiłem to samo.


    Była już noc kiedy szliśmy na próg domu Avy.

– Odprowadzisz mnie? – spytała, kilka minut wcześniej, zakładając na siebie moją bluzę. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się łagodnie.

– Jasne – powiedziałem, odsłaniając w uśmiechu swoje śnieżno białe zęby. Staliśmy tak już kilka minut i rozmawialiśmy. – Wiesz, że cała twoja rodzina jest w oknach i się na nas patrzy? – zapytałem.

– Wiem, ale nie obchodzi mnie to.

      Nie wytrzymałem tego dłużej niż trzy sekundy. Naparłem wargami na jej usta i złączyłem je. Ava jęknęła i oderwała się tylko po to, by po sekundzie znów mnie pocałować.
Czułem się, jak w dosłownym siódmym niebie. Ciepło jej ciała i ciągłe pogłębianie pocałunku doprowadzały mnie do szaleństwa. Kiedy, przesunęła dłoń na mój kark i zaczęła go pieścić zimnymi palcami, nie mogłem powstrzymać jęku. Zdusiły go jej usta. chwyciłem jej pośladki. Całowała zmysłowo, właśnie tak jak lubię. Oparłem się plecami o ścianę elewacji jej domu. Górowałem nad nią, co naprawdę mi się podobało. Jej wargi były chłodne, ale słodkie. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie, chciałem więcej, zeby trwał dłużej... Ale, niestety... był to jedynie ułamek sekundy. Kiedy oddaliliśmy nasze wargi, ciągle jednak będąc zbyt blisko siebie.

– Muszę iść – wyszeptała. Złożyłem jej kosmyk włosów za ucho.

– Wiem.

– Spotkamy się jutro? – zapytała z nadzieją w oczach.

– Owszem i już zawsze – powiedziałem, ostatni raz łącząc nasze usta razem, a potem zniknęła za drzwiami rodzinnego domu.

****

24 grudzień 2015, dwanaście godzin do wypadku.

Nie mogłem uwierzyć, że ta dziewczyna zawróciła mi w głowie, aż na tyle, że zakochałem się w niej. Popadłem w jej sidła, pomimo, że tak bardzo tego nie chciałem. Wolałem nie być w związku, uniknąć tych wszystkich komplikacji oraz problemów. Jednak Ava wydawała się tą jedyną. Chciałem, aby tak było i naprawdę w to wierzyłem.
Gdy byłem z nią, świat nie miał znaczenia. Liczyła się tylko śliczna blondynka z iście szarymi oczami, które tak idealnie pasowały do moich zimnych i złych. Ava zmieniała mnie na lepsze, dawała mi to, na czym mi zależy. Uczucie jakim ją darzyłem było prawdziwe oraz szczere.
Za każdym razem, gdy o niej myślałem, czułem w piersi zajebiście uzależniające i dobre uczucie. Ava Berkeley była moim światem, osobą oraz moim własnym uzależnieniem. Wszystko było zagmatwane, zanim poznałem Avę – byłem taki niezależny oraz poddany na wszystkie zależności losu.

Maze of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz