Drugie podejście do tematu tabu, którym jest PRACA. Postanowiłam na zwykłe czarne obcisłe dżinsy z wysokim stanem. W nie włożyłam jasno-błękitną kuszule, ponieważ nie chce powtarzać sytuacji z wczoraj z moją krótką sukienką. Mimo, że do spotkania mam jeszcze okrągłe trzy godziny wyszłam już, aby śniadanie zjeść w Starbucksie wraz z moją przyjaciółką Olivią, której swoją drogą długo nie widziałam.
***
-Cześć.- Przywitałam moją dzisiejszą towarzyszke buziakiem w policzek.
-Coś humor Ci dopisuje czy mam się bać?- Zrobiła specjalnie przestraszoną minę na co przewróciłam oczami.
-Po prostu chciałam się spotkać z przyjaciółką. To już nie można?
-Można można.- Uśmiechnęła się i stanęłyśmy w kolejce do zamówienia.
-Ej Mia czy to nie jest Brian?
-Ale, że gdzie?- Zaczęłam się jak głupia obracać i rozglądać dopóki Olivia nie przyłożyła mi telefonu do twarzy.
-Z tyłu na kanapie, jest to zdjęcie wykonane wczoraj około drugiej w nocy w klubie czekaj już Ci mówię.
-Nie masz po co wieczór spędziliśmy razem i poszliśmy spać. Jestem w 99,9% pewna, że to nie on.
-Wrazie czego klub Red roses.
-Zapisane Pani premier, a teraz skończ bo to nie jest on.
-Jak uważasz.- Westchnęła i nic nie mówiąc poszła w kierunku wolnego stolika. Obraziła się. Tak to właśnie jest z Olivią potrafi mieć focha o dokładnie wszystko.***
Ponownie stanęłam przed ogromnym budynkiem tylko, że ten w porównaniu do tamtego wydawał się nowocześniejszy i o wiele większy. Powoli otworzyłam szklane drzwi, które może będę otwierać codziennie. Stukot moich czarnych lakierowanych szpilek. Z elegancją na jaką było mnie stać podeszłam ponownie do tej samej młodej kobiety.
-Dzień dobry.- O dziwo udało mi się uzyskać jeden z moich najlepszych uśmiechów.
-Cześć.- Cóż to za zmiana? Z Dzien dobry na zwykłe cześć.- Skoro prawdopodobnie będziemy razem pracować mój mi July.
-Mia.- Zaśmiałam się.- Kontynuując gdzie znajdę biuro Pana Willow?
-Dziesiąte piętro ostatni pokój.Tak jak to ona wczoraj odeszłam bez odpowiedzi i ruszyłam w stronę windy. Stukot moich obcasow ponownie usłyszeć można było gdy wyszłam z windy na wcześniej wspomniany korytarz. Zapukałam i gdy mężczyzna oznajmił mi, że mogę wejść stanęłam na chwilę ze zdziwienia. Był to mężczyzna mający około 25lat na oko. BARDZO PRZYSTOJNY. Oczekiwałam bardziej kogoś w wieku 40lat, a tu taka niespodzianka.
-Proszę usiądź.- Powiedział z lekką chrypą, na której dźwięk większości dziewczyną miękną nogi w tym mi.
-Dzień dobry.
-Nie tak oficjalnie nie sądzę, abym był od ciebie aż tak dużo starszy. Mów mi Cole.
-U..m pewnie.
-Dobrze, a więc zdążyłem przeczytać twoje CV i po prostu mogę powiedzieć, że masz tą pracę.
-Naprawdę?- Otworzyłam szerzej oczy.
-Niestety moją sekretarką nie będziesz, a to wielka szkoda, ale możesz do mnie kiedyś przyjść w wolnej chwili.- Mrugnął do mnie zalotnie okiem co musiałam zwyczajnie olać bo bądź co nie ja mam chłopaka.
-U..m dobrze.
-Zaczynasz jutro od 8 a kończysz o 15, niestety mojego współpracownika nie ma więc poznasz go jutro. Podpiszesz jeszcze tu. Tu i tu.- Wskazał na miejsce gdzie mam się podpisać długopisem.
CZYTASZ
Together Forever..
RomanceMia popatrz na mnie.- Obrócił mnie więc uniosłam głowę i spojrzałam na niego ze łzami w oczach. -Nie możemy.- Znowu opuściłam głowę w dół. -Kocham Cię.- Serce zabiło mi trzy razy mocniej. Druga część książki FRIENDZONE. Czy może tym razem losy boh...