Opowiem wam dzisiaj o pewnej sytuacji która wydarzyła się na lekcji niemieckiego :).
Otóż tak , zaczęło się niewinnie. Nauczycielka potocznie zwana Hitleriną (bo uczy niemieckiego i przy okazji jest wredna) postanowiła w tym dniu nie zadawać nam żadnych prac na lekcji i po prostu wyszła z klasy załatwiać swoje sprawy. Istotną rzeczą w tym wszystkim jest to , że na stole stał mały biały wiatrak którego Hitlerina często używa. W związku z tym ,że nikt nie miał co robić chłopacy z mojej klasy postanowili zabrać ten wiatrak ze stołu pani po czym wynieśli go poza salę na korytarz i zaczęli się nim schładzać (ale to jest jeszcze nic ). Gdy pani wróciła spojrzała na nich i oznajmiła, że mają wracać do klasy z tym wiatrakiem. No dobra, wrócili. Przez następne 12 minut było nawet spokojnie do momentu w którym to jeden z chłopców nie wpadł na genialny pomysł czyli : "Hej , wysmarujmy ten wiatrak kremem niwea pani ". Bez dłuższego zastanawiania się nad tym pomysłem jeden z nich wzią ten krem z biurka nauczycielki i wysmarował wiatrak kremem. Przypominam , że w tym samym czasie użądzenie było włączone dlatego też po zaledwie kilku minutach w klasie zaczęło mega walić , ale to tak strasznie. Nie potrafię dokładnie określić zapachu po prostu mi uwieżcie, to strasznie jechało. Na początku większość miała ten zapach w tyłku i udawali , że nic nie czują. Niestety po dodatkowych 2 minutach tam już można było dosłownie zwymiotować więc uznali , że trzeba to W KOŃCU zmyć z tego czegoś (a i już pomijam tu żarty przy zmywaniu typu " O patrzcie mam białe na ręku") po jakimś czasie nareszcie udało im się ogarnąć tą sytuację i w pomieszczeniu już nie waliło , a przynajmniej nie tak mocno jak wcześniej. Po tej sytuacji na jakiś czas wszystko ucichło, każdy tam robi czy gada co chce, o czym chce , ale to również nie potrwało zbyt długo bo kolejna osoba wpadła na ZAJEBISTY pomysł aby to WYTEMPEROWAĆ ołówek w tym białym wiatraku. Więc włożyli to pisadło do tego wiatraka, ale tak leciutko więc było jeszcze w miarę spoko, nic się nie stało, wszyscy żyją. Ale jak jeden z chłopaków dopchną ten ołówek tak do połowy to rozległ się taki huk po całej sali , a tył (bo pękł na pół) ołówka walnął chyba komuś w głowę, to wszyscy w takim szoku byli jak by po napadzie terrorystycznym. Następnie była taka strasznie niezręczna cisza bo wszyscy patrzyli na wiatrak w którym ze 3 śmigieł zostało tylko jedno , a 2 pozostałe leżały połamane na ziemi. Finał tego wszystkiego jest taki , że pani przyszła do sali , uśmiechnęła się nerwowo coś w stylu jak by bawiła ją ta sytuacja , ale z drugiej strony była mocno wkurzona za wiatrak i kazała odkupić sprzęt osobom które to zrobiły.
CZYTASZ
Creepypasty // Messenger
FanfictionPatologiczne rozmowy naszych ukochanych bohaterów , i co tu więcej dodawać ? 8) UWAGA TA KSIĄŻKA W PRZYPADKU PRZEDAWKOWANIA PATOLOGI NIEODPOWIADA ZA STAN TWOJEGO MÓZGU. Miłego czytania :)