Thomas przetarł oczy i wyłączył urządzenie, które potocznie (w skocznym gronie) nazywano "Dziełem Kuttina". Ludzie woleli określenie "budzik", ale co kto lubi.
- Hoferze, która godzina? - wymamrotał Kofler w poduszkę w gwiazdki.
- Zbyt wczesna jak dla ciebie. Śpij Śpiąca Królewno, idę pobiegać, by nie skończyć tak jak ty.
- Ale śmieszne - stwierdził szatyn. - Idź już lepiej, ostatnio jesteś strasznie upierdliwy.
Morgenstern uśmiechnął się szyderczo, ale po siedmiu minutach, ubrany w kadrowy dres, truchtał chodnikiem dookoła hotelu. Wokół panowała kompletna cisza. Delikatne płatki śniegu lawirowały w powietrzu, roztaczając magiczną atmosferę (wzięło mnie na jakieś romantic scenerie, wybaczcie).
Nagle Thomasa przeszył lekki ból. Poczuł dość silne uderzenie w czoło i wylądował na ośnieżonej ziemi.
- Japitole - mruknął, rozmasowując głowę. Podniósł wzrok i spojrzał na wystraszonego nastolatka, który najpierw zakrył usta dłonią z przerażenia, a po chwili podał drugą w stronę zdezorientowanego blondyna (nadużywam tego przymiotnika, mam nadzieję, że mi wybaczycie). Morgi wstał przy pomocy młodszego, przy okazji czując dziwny dreszcz przechodzący po jego ciele.
- O mój Boże, bardzo Cię przepraszam! Nie zauważyłem Ciebie! Błagam, nie mów nic trenerowi, wystarczająco mam u niego przechlapane! - zawołał rozpaczliwie.
- A więc to ty jesteś Gregor? - zapytał blondyn, a kiedy Schlierenzauer przytaknął, starszy spojrzał na niego z wielkim uśmiechem. - W takim razie widzimy się na treningu, ćwiczysz ze mną w parze.
- Wiem. Zaczynamy o dziesiątej?
Tak. Radzę się nie spóźnić, Pointner za takimi nie przepada.
Tyrolczyk pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym odszedł w stronę wejścia hotelowego. Thomas powiódł za nim wzrokiem, nawet nie wiedząc dlaczego. Po tym króciutkim spotkaniu stwierdził, iż ten młody chyba nie będzie taki zły.
***
- Witam wszystkich bardzo serdecznie! - krzyknął rozentuzjazmowany trener, wchodząc na salę. - Dzisiaj ćwiczenia w parach, które SAM wybieram!
Diethart spojrzał pytającym wzrokiem na Loitzla. Po głowie skoczków chodziło tylko jedno pytanie - czy Alexi coś brał?
- A więc! Kraftboeck oczywiście razem, tylko bez zbędnego miętolenia, bo nie chcę sobie spalić oczu... Fettner ćwiczy z Loitzlem, Kofi idzie do Dietharta, a gwiazda Thomas z jeszcze jaśniejszą gwiazdeczką - panem Schlierenzauerem. R U C H Y! - wrzasnął, gwiżdżąc przeciągle.
Skoczkowie pospiesznie odskoczyli do swoich partnerów. Gregor spojrzał wyniośle na starszego kolegę, przejeżdżając dłonią po swoich gęstych włosach. Morgi parsknął ironicznie:
- Jeszcze jaśniejszą gwiazdeczkę? To coś ty, cały kontynental wygrał, że tak ciebie chwalą?
- Puchar? Taa, nie licząc jednego konkursu na początku sezonu... Wszystko przez jakiegoś Muran... Murn... Polaka! Punkty za wiatr go uratowały - mruknął niedbale.
Dalszy trening Morgenzauera upłynął w milczeniu. Thomas natychmiast zmienił nastawienie do nowo poznanego skoczka. Gregor był zadufanym w sobie skoczkiem, dla którego liczyły się tylko pieniądze i sława. Nie wiedział jeszcze, że zdąży pokochać go najbardziej na świecie.
***
Cała austriacka kadra siedziała na podłodze, na poddaszu hotelu. Nikt tutaj nie zaglądał, więc skoczkowie bez problemu mogli poczuć się jak grupa nastolatków i rozpoczęli grę w Prawda czy Wyzwanie. Pierwszy zakręcił Fettner. Szyjka butelki po jabłkowym Cappy wskazała na Krafta.
- Wyzwanie - powiedział szybko.
- Czemu mnie to nie dziwi - mruknął Manu, uśmiechając się podejrzliwie. - Okej, mimo, iż robicie to miliard razy na dzień, nakazuję Ci całować się dziesięć sekund z Rekinem.
- Co? - zdziwił się Gregor, patrząc z niesmakiem na szatyna.
- Tak to. Kraftboeck istnieje od pół roku. Zacznij się przyzwyczajać do takich sytuacji... No chyba, że jesteś nietolerancyjny, wtedy możesz szukać nowej kadry - odpowiedział poważnym tonem Kofler, a Diethart pokiwał głową.
- Nie o to chodzi... - zaczął Schlieri. - Ja po prostu po raz pierwszy w życiu spotykam się z takim czymś.
Manuel obrzucił go niezrozumiałym spojrzeniem, ale nie powiedział nic. Zamiast tego wydarł mordę na wciąż całujących się Stefana i Michaela.
- Miało być dziesięć sekund!!! czy wy nawet dnia nie potraficie bez siebie wytrzymać?!
- Jeszcze nie próbowaliśmy - zaśmiał się Hayboeck. - I nie drzyj ryja, bo wczoraj sam mówiłeś, że wygrywamy w Testerach Słodkości! Stefan, kręć tym sokiem, nikt już nas nie rozumie...
Krafti posłusznie wykonał ruch butelką, która po kilku sekundach wskazała na Andreasa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda. Zacznę od łagodniejszych rzeczy.
- Podoba Cie się ktoś z naszej kadry? - zapytał Wolfgang.
- Co? Niee, ostatnio poznałem taką jedną... Eva się nazywa. Bardzo sympatyczna, urocza, ma świetne poczucie humoru... W ogóle jest fajna.
- Uuu, Andi i Eva - powiedział Thomas, klepiąc kolegę po plecach. - Zaraz stworzymy śliczny ship. Andreva! - dodał po chwili zamyślenia.
Kofi parsknął śmiechem i zakręcił plastikiem, który wskazał na Morgiego. Ten uśmiechnął się podejrzliwie.
- Wyzwanko oczywiście. Zrobię wszystko - zaśmiał się.
- W takim razie... Trzeba przechrzcić Grzesia. Masz godzinę na wykonanie S.K.O.K.u (Super Katastroficznego Ochrzczenia Kadrowiczów - tak, wymyślałam to na poczekaniu XD).
Thomas podniósł się z dywanu i podał rękę Tyrolczykowi, szepcząc:
- Chodź, w końcu staniesz się pełnoprawnym członkiem naszej upośledzonej i chorej psychicznie kadry.
I wyszli, zostawiając resztę grupy w lekkim zakłopotaniu.
- Ja już ich shippuję - westchnął Wolfgang.
- Pogrzało? Schlierenzauer nawet mu do gustu nie przypadł, a ty już ich łączysz - skwitował Diethart, zakładając rękę na rękę.
- A chcesz się założyć? Dwieście euro, że się zejdą - zaproponował Loiztl.
- Trzysta, że nic z tego nie będzie - odpowiedział Thomas, podając dłoń.
- Okej - mężczyźni potrząsnęli dłońmi, a Hayboeck przeciął powstałą linię (powinniście ogarnąć o co chodzi).
- Ej, nawet już nazwę wymyśliłem! I to taką zajebistą!
- Dajesz Wolfi - zaśmiał się Fettner.
- Morgenzauer! Mówiłem, że zajebiste!
//////
Koniec roku tuż-tuż, a co za tym idzie - więcej rozdziałów. W najbliższym czasie wyczekujcie kolejnego dnia skoczka i drugiej części Reginki. Buziaki!
KobietaDomenaPrevca
CZYTASZ
Chciałbym tak jak ty, pokonać wszystkich złych - historia Morgenzauera
Fanfic"[...] - Jestem niewydarzonym bachorem, pomimo tego, że mam 19 lat. Każdy pewnie pomyśli, że jestem głupi, że Morgi mnie oszuka...ale ja wiem, że on taki nie jest. - Czekaj, wróć, stop. Chcesz powiedzieć, że jednak żeście się zeszli? Cholera jasna...