Trzask jej serca splatał się z basem muzyki wypełniającej jej sypialnię, pozwalając by kolejne wspomnienia mogły tańczyć do rytmu, niczym jej własne usta na wargach kolejnego nieznajomego. Zataczała się dookoła, chwytając dłońmi powietrze, jakby miało ją ocalić, zupełnie zatracona w kolejnych dźwiękach utworu rozchodzącego się dookoła.
Maria don't call me.
Lubił ten utwór. Bardziej, niż chciałby przyznać. Doceniał subtelność, doceniał niebezpośrednie emocje, skryte gdzieś za maską o słowach „wcale mnie to nie boli" wplecionych pomiędzy jej ekspresję.
Ona sama jednak zdecydowanie nie wyciągała tego z owej piosenki. Spoglądała trochę bardziej uczuciowo, wiedząc doskonale, jak dużo kryło się w głosie wokalisty.
Każdy ton rozdzierał ją bowiem na kawałki, głównie jednak dlatego, że pamiętała jeszcze wieczór, kiedy to on nucił jej ten utwór. Miał wtedy na sobie za dużą koszulkę, dresowe spodnie, swoje palce na jej biodrach i usta przy szyi.
Rzeczy prezentowały się odrobinę inaczej.
Momentalnie przestała stawiać kolejne kroki, zachwiana obrazem minionych chwil, ponownie karcąc się za myślenie o nim. Robiła to zbyt często, dając się niczym naiwna ofiara zagonić w najostrzejsze szpony wciąż żywych w niej momentów.
Musiała wreszcie pojąć, że to już nie wróci, choć jakaś część niej nie marzyła o niczym innym, jakkolwiek absurdalne to było.
Sięgnęła dłonią po srebrny łańcuszek, by dokończyć resztę swojego ubioru. Przyczepiła ozdobę do materiału jasnoróżowej spódniczki, dodając jej odrobinę pazura, choć nie do końca. Obróciła się jeszcze przed lustrem, lustrując swoją sylwetkę. Niedługo musiała wychodzić i wiedziała, że nie mogła sobie pozwolić na spóźnienie.
Dla niej zawsze chciała być punktualnie.
×
Minhyuk ledwo zdołał owinąć się szlafrokiem po wyjściu spod prysznica, kiedy zadzwonił dzwonek jego mieszkania. Domyślał się, kto mógł stać po drugiej stronie i uśmiechnął się cieplej sam do siebie, wiedząc doskonale, że ów widok z pewnością ucieszy chłopaka.
Zacisnął mocniej sznurek, podkreślając swoją wyjątkowo wąską jak na mężczyznę talię, po czym boso przeszedł po mahoniowej podłodze w kierunku wejścia. Jego wzrok wypełniły iskry, jego palce same odnalazły klamkę, którą nacisnął powolnie, odsłaniając postać Jooheona, który momentalnie dostrzegł ubiór Minhyuka.
A raczej jego względny brak.
- Cóż to za powitanie – mruknął głębszym tonem, sprawiając że drobny dreszcz przeszedł po plecach drugiego, bo czyż istniało coś ku czemu miał większą słabość aniżeli głos Jooheona? Głębszy, z wyższymi nutami, tak słodko brzmiący, kiedy wypowiadał jego imię.
CZYTASZ
horizon × monsta x
Fanfictionniewinność to pojęcie względne, jeśli łamiesz sobie serce - to na własne życzenie, poezja dusz jest mroczna, acz przejmująca, a wszystkie wersy i tak chcą wyrazić tylko jedno: tą niepoprawną definicję miłości muzyka przewodnia: mixtape "horizon" by...