i am feeling you yeah

16 3 8
                                    

[z dedykacją dla lee hoseoka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[z dedykacją dla lee hoseoka. za to, że kiedy umierały we mnie róże, on pozwolił im rozkwitać]

Klęknij.

Rozbrzmiewało bezdźwięcznie gdzieś między jego kolanami, które przez przedarty materiał ciemnych jeansów stykały się z podłogą pokoju, a sposobem w jaki usta Yumiko rozchylały się lekko, niczym płatki róży gotowej do adoracji.

A on spoglądał przecież na nią właśnie tak. Jak na swój własny sens. Jak na definicję femme fatale.

Ona za to traktowała go jak porwane wersy poezji. Strzępki jego natury buntowniczo wymalowane między nieboskłonem jego źrenic a strugami barw tęczówek. Obraz tragedii uwiedzionej wizją zostania przez kogoś ocalonym.

Nie tym razem.

Zachłysnęła się jego postawą, do tego stopnia, że nie dostrzegła nawet, kiedy poczęła tonąć, ściskając jego palce. Ciemność była wszystkim, co znali.

Lecz ona wiedziała również o świetle.

Dwójka grzeszników nie mogła jednak mieć z nim styczności zbyt długo. Boże broń, jeszcze doświadczyliby świętości.

Zamiast tego woleli wzajemną destrukcję za zgodą obojga.

Dlatego z takim namaszczeniem przesuwała palcem wskazującym po jego wargach, kosztując opuszkiem resztek wilgotnego wina, jakie na nich miał. Wydawał się oddany jej dotykowi niczym wyznawca religii. Pod skórzaną kurtką było wciąż również kilka kropel trunku, spływających po nagiej klatce ciemnowłosego.

Sztuka.

Rozchyliła usta i wyznała mu wszystko, co chciała.

A potem otworzyła powieki, wiedząc, że wciąż znajduje się w wannie w swoim własnym apartamencie. Wspomnienie samo do niej przyszło, niczym powiew jesiennej melancholii. Tyle co doznała słodkiego spełnienia a jej umysł już łączył owy smak z jego prezencją.

Trucizna, której nie mogła się pozbyć.

Westchnęła, ostrożnie wychodząc z wody na puszysty dywan łazienki. Pojedyncze krople wciąż spływały po jej bladym ciele, jakby próbowały odtworzyć wspomnienia jego palców robiących to samo.

Z marnym skutkiem.

Szybko wytarła się ręcznikiem i założyła satynowy szlafrok. Dłonią wzięła lekko wypełnioną popielniczkę z oparcia wanny i opuściła pomieszczenie. Miała jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, ale żadna nich nie zdawała się obecnie kusząca.

Wszystko czego potrzebowała to odrobina odpoczynku, którego ostatnio praktycznie nie zaznawała. Coś w jej środku płonęło pożogą, której nie potrafiła ignorować, mimo że bardzo by chciała.

Z braku zajęcia sprawdziła komórkę, pozostawioną samotnie od ładnych parunastu godzin. Ze zdziwieniem przeczytała sms od nieznanego jej numeru, marszcząc brwi. Nie rozpoznała cyfr, nawet jeśli te nieraz już pojawiały się na jej wyświetlaczu.

horizon × monsta xOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz