Rozdział V

559 27 0
                                    

Minął tydzień od ślubu Lily z Henrym, dziś wracają z podróży poślubnej. Z relacji sms-owej przyjaciółki wiem,że skutecznie unikała zbliżenia z "mężem".Ubrałam się w "małą czarną"do tego czerwone szpilki, może i wyglądałam jak zwykła dziwka, ale cel uświęca środki.Do biura dotarłam przed 8 rano, wszystko przygotowałam, szczególnie papiery do pilnego podpisania przez szefa, które leżały na brzegu mojego biurka.Punkt 8 usłyszałam charakterystyczne kroki, a następnie trzask zamykanych drzwi, odczekałam może 5 minut i wzięłam dokumenty. Zapukałam i po usłyszeniu cichego "proszę" ,wkroczyłam do gabinetu by rozpocząć plan
-Dzień dobry, Henry!
-Dzień dobry Rose- wtedy jego wzrok dokładnie zlustrował moje ciało,gwałtownie przełknął ślinę, oj wygłodniałe zwierze.
-Wybacz,że tak z rana i bez kawy , ale musisz pilnie podpisać mi te wszystkie dokumenty- podeszłam do jego biurka, schyliłam się kładąc dokumenty, zaczęłam wskazywać w których miejscach ma podpisać, jeszcze bardziej odsłaniając dekolt. Na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu, biedny, kosztowało go wiele wysiłku by utrzymać samokontrole.
-Dziękuje, to już wszystko jak na razie-uśmiechnęłam się i odwracając się wszystkie dokumenty rozsypały się po podłodze.
-Nosz cholera!- uklękłam by zbierać papiery, tyłek idealnie skierowałam w stronę Henrego, słyszałam jak odsuwa krzesło, jednak on chrząknął i odwrócił się do okna. Twardy zawodnik. Pozbierałam papiery i wyszłam z gabinetu. Zamknęłam za sobą drzwi do mojego pokoju tak bu nikt nie słyszał, odłożyłam papiery i wybrałam numer do Lily.
-No cześć gołąbeczko!
-Lily a co ty taka szczęśliwa?
-No wiesz, wkrótce znów będę do wzięcia!
-No powiem ci,oporny ten twój mąż.
-Jak to?- jej głos wyrażał jakby zdenerwowanie.
-Na standardowe działania on nie ma typowego zachowania.
-Co teraz? On coraz bardziej nalega na wspólna noc, Rose ratuj!
-Spokojnie Lily, daj mi chwile- spojrzałam na zegarek 8,30, za pół godziny Henry będzie pił swoją kawę- Za ile możesz być w biurze? 
-No myślę,że za jakieś 30-40 minut.
-Idealnie,a teraz mnie posłuchaj uważnie.
Po ustaleniu nowego planu działania zaczęłam porządkować papiery dla nowej asystentki Henrego, wiedziałam że to mój ostatni dzień w tej firmie, co prawda nie  musiałam tego robić, ale czas mijał bardzo wolno. Punkt 9 wyszłam zrobić kawę, gorący napój postawiłam jak najbliżej krawędzi biurka od strony szefa a po chwili wróciłam z nowym plikiem dokumentów do podpisu.Henry miał w zwyczaju przesuwania papierów na prawą stronę, rozproszony widokiem mojego dekoltu, całkowicie zapomniał o kawie. Z nie małym trudem powstrzymywałam uśmiech zwycięstwa gdy  obserwowałam jak zawartość filiżanki wylewa się na jego spodnie, jak gwałtownie odsuwa się od biurka i przeklina siarczyście pod nosem. Biegiem wpadam do łazienki znajdującej się w gabinecie, moczę w zimnej wodzie ręcznik i wracam do Henrego, który bez skutecznie strzepuje spodnie. Upadam na kolana i delikatnie ścieram plamę po kawie,masuje jego uda naciskając delikatnie w najwrażliwszych miejscach, nie dotykając punktu centralnego.Słyszę jego przyśpieszony, urywany oddech. Nagle łapie mnie za ramiona i podciąga do góry, zachłannie wpija się w moje usta, smak jest okropny jak u każdego palacza, jednak nie mogę go odepchnąć,pogłębiam pocałunek, toczymy walkę na języki. Popcha mnie delikatnie na biurko, rzeczy spadają po za nie,jego dłonie przenoszą się na moją talię , błądząc w górę i w dół, aż jedna dłoń wkrada się pod moją sukienkę.Dotyk nie jest przyjemny, jego dłonie są szorstkie i zamiast przyjemności sprawia ból. Wtedy nadchodzi moje zbawienie, słyszę otwierające się drzwi do gabinetu i ten słodki głos.
-Henry!!!
Mężczyzna dosłownie odskakuje ode mnie pod ścianę.
-Rose?!
W oczach Lily pojawiają się łzy, Henry spanikowany spogląda na mnie to na swoją żonę. Poprawiam sukienkę i z udawanym żalem staje obok biurka.
-Lily to nie tak...to...-próbuje się tłumaczyć mężczyzna.
-Wiedziałeś, że zostałam zdradzona przez poprzedniego partnera,a ty...ty.....całujesz się z nią....-wskazuje dłonią na mnie-Co by się stało gdybym tu nie weszła?A co gorsze jakbym weszła tu chwile później?! 
"Dzięki Bogi weszła w idealnym momencie i niczego więcej nie próbował"- myślę sobie.
-Henry tak bardzo ci ufałam, zgodziłam się zostać twoją żoną! A ty wykorzystałeś fakt, że ja nie byłam jeszcze gotowa by być w pełni żoną, a obiecywałeś,że na mnie poczekasz.....
Dalej już wyłączyłam się i nie słuchałam jej monologu,który zawsze wyglądał prawie tak samo, dopiero na słowa"to koniec, chcę rozwodu"wybudziło mnie z transu.Lily wyszła trzaskając drzwiami, spojrzałam na Henrego. który miał łzy w oczach i stał jak sparaliżowany.
-To ja spakuje swoje rzeczy- wyszłam z gabinetu ze spuszczoną głową, wiele osób patrzyło na mnie z zaciekawieniem a ja z wielką ulga poszłam zabrać swoje rzeczy. Budynek opuściłam z wielkim uśmiechem na twarzy, wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon.
******miesiąc później********
-Boże! Nadal czuje ten okropny smak w ustach! Jakby wypalił z pół paczki zanim dotarł do biura!
-Tak, znam to....ja też musiałam się z nim całować!-obie wybuchamy śmiechem.
Siedzimy z Lily na kanapie pijąc wino, świętujemy rozwód, który obył się bez problemów, ponieważ Henry zgodził się na wszystkie warunki Lily.
-Wypijmy za kolejne pół miliona na naszym koncie- blondynka wznosi toast, stukamy się kieliszkami a następnie każda z nas wypija do dna.Dolewam nam wina,opróżniając drugą butelkę. Nie wiem kiedy zasnęłyśmy, gdy się przebudziłam bolał mnie kark od spania na kanapie,policzki od zbyt dużej dawki śmiechu wczorajszego wieczora oraz głowa od zbyt dużej ilości wina. Wzięłam do ręki telefon sprawdzając godzinę, 10.26, spałam około 8 godzin a czułam się jakbym przejechał po mnie walec. Zwlokłam się z sofy w miarę z gracją i delikatnie by nie obudzić Lily i poszłam wziąć prysznic oraz umyć zęby, mój oddech był w stanie zabić umarłego.
Po długim prysznicu poczułam się trochę lepiej, jednak mój żołądek się odezwał. Szłam do kuchni gdy mój telefon zaczął wibrować na stoliku w salonie. Szybkim krokiem podeszłam, zabrałam go i wyszłam do kuchni by nie obudzić Lily, nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Słucham- powiedziałam szeptem.
-Witaj córeczko-po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz,odsunęłam od siebie telefon, numer nieznany, jednak ten zachrypnięty głos i świszczący oddech poznała bym zawsze.
-Czego chcesz?
-Tak odzywasz się do ojca?
-Nie masz prawa nazywać się moim ojcem- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Racja,nie wiadomo z kim twoja matka zaszła w ciążę, od zawsze była dziwką
-Ty sukinsynie! Mów czego chcesz i więcej do mnie nie dzwoń!
-Wiesz,że w naszej pipiduwie też są gazety? Pewnego pięknego dnia czytam sobie jedną z nich a tam zdjęcie mojej pięknej córki i wielki nagłówek " Najdroższy rozwód miesiąca", ładną sumkę zgarnęłaś, zawsze podejrzewałem,że pójdziesz w ślady matki i zostaniesz dziwką, ale ty należysz do tych ekskluzywnych.
-O czym ty mówisz?
-Wiem,że to nie pierwszy twój rozwód,przez tą kilkukrotną zmianę nazwiska nie było łatwo cię znaleźć.
-Pytam po raz ostatni czego chcesz?!
-Wiesz nie poszło mi ostatnio w kartach, narobiło się parę długów..
-Nie dostaniesz ode mnie żadnych pieniędzy.
-Dla ciebie to tylko drobna suma a mi zapewni spokojne życie.
-Gówno mnie interesuje twoje życie.
-Skoro moje nie to może twoje własne tak.
-Grozisz mi?
-Nie, ja tylko ostrzegam. Zastanów się, co byś zrobiła gdyby nagle w gazetach pojawiły się  artykuły o tobie, bo pojawił się twój tatuś, gdyby opowiedział,że odeszłaś z domu bo byłaś zwykła dziwka i nadal sypiasz z mężczyznami za pieniądze, a twoje małżeństwa to zwykła zaplanowana gra z przyjaciółką, taka samą dziwką jak ty.
-Ile chcesz?
-200 tysięcy na spłatę długów i może tak z 50 tysięcy na nowy start.
-Jutro dostaniesz równo 250 tysięcy i ani złamanego grosza więcej, nie próbuj się ze mną więcej kontaktować,zrozumiałeś?
-Oczywiście córe...-zakończyłam połączenie, nie miałam ochoty dłużej go słuchać. Rzuciłam telefon na blat , musiałam się uspokoić.Nalałam sobie do szklanki zimnej wody, głowa pulsowała mi nie miłosiernie,nadal dźwięczały mi słowa tego człowieka.Nie wytrzymałam, rzuciłam szklanką o ścianę a ta rozleciała się w drobny mak.Potarłam dłonią czoło,ukucnęłam i zaczęłam zbierać rozsypane szkło.Wiedziałam, że ojciec był w stanie to zrobić, zrobił by wszystko byle tylko mnie zniszczyć, tak jak to zrobił z moją mamą.Gdyby chodziło tylko o mnie nadal miała bym go głęboko gdzieś,jednak tu też chodziło o Lily, nie pozwolę by coś się jej stało.
-Cholera jasna!-  zaklęłam gdy poczułam jak odłamek szkła rozcina skórę na mojej dłoni.Nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale teraz przez pół mojej lewej dłoni widnieje rozcięcie z którego krew leje się obficie,brudząc podłogę.
-Rose?- do kuchni weszła zaspana Lily, musiałam ją obudzić swoim krzykiem-Chryste Rose!-podbiegła do mnie po drodze chwytając ściereczkę, którą owinęła moja dłoń-Chodź, musimy to opatrzyć.
Pomogła mi wstać, zaprowadziła mnie do łazienki i starannie przemyła ranę na koniec zabandażowała.
-Na szczęście rana nie jest głęboka i nie trzeba jej szyć.Rose co się stało?
-Nic, po prostu szklanka wypadła mi z dłoni, chciałam posprzątać i się skaleczyłam.
-Rose nie oszukuj, słyszałam jak mówiłaś o pieniądzach, jak szklanka się tłucze i to nie brzmiało jak wypadniecie z dłoni a po za tym ściana jest mokra,dopiero po twoim cholera zdecydowałam się zobaczyć co się dzieje i weszłam w dobrym momencie-wymownie spojrzała na moja dłoń-Chodź, pogadamy.
Wyszłyśmy z łazienki i wróciłyśmy do kuchni. Lily zrobiła nam po dużym latte z duża ilością pianki i usiadła obok mnie.
-Kto dzwonił?- Nigdy nie owijała w bawełnę, pytała prosto z mostu inaczej ciężko było wydusić coś ze mnie.
-Mój ojciec, jeśli mogę go tak nazywać.
-Chciał pieniędzy?
-Tak, 250 tysięcy- Streściłam Lily swoja rozmowę z ojcem, widziałam jak wyraz jej twarzy się zmienia, dokładnie wie jakie piekło miałam w domu, współczuła mi jednak była tak samo zła jak ja.
-Co za sukinsyn! Ma czelność dzwonić do ciebie, prosić o pieniądze ba! Szantażować nas! Nie zgadzam się, żebyś dawała mu te pieniądze! Niech idzie i robi co chce, nikt mu nie uwierzy!
-Lily ,uwierzą nie uwierzą, dla gazet liczy się sensacja. 
-Kurcze masz racje- zamyśliła się na chwile-Jadę z tobą i nie ma żadnego ale, przy okazji odwiedzimy moich rodziców.
-Zgoda. 

Podryw dla sportuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz