Minęło 5 lat od kiedy stałam przed drzwiami tego budynku, domem nie da się tego nazwać. Wspomnienia napływają do mojej głowy, zalewając ja jak sztorm puste plażę. Nie są to szczęśliwe czy choćby dobre chwile z mojego życia,wszystko to upamiętnienie ból, cierpienia i straty, które nawiedza mnie co noc w koszmarach sennych.
Stoję jak skała wpatrzona w stray budynek z odrapaną elewacją. Zawsze wstydziłam się swojego"domu". Lily żyła biednie, ale miała ogromną miłość rodziców, która czyniła ich bogatymi.Gdyby nie oni pewnie już dawno skończyła bym na jakimś rogu lub po prostu w piachu, obok mojego braciszka.
****Lily********
Zdążyłyśmy wysiąść z samochodu, gdy po zrobieniu paru kroków, Rose po prostu zamarła. Jej wzrok stał się pusty,zostało samo ciało a dusza powędrowała w inny czas i miejsce. Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Tylko z jednego powodu moja "róża" płacze, gdy wspomina swojego brata. Całe życie będę wdzięczna za tak wspaniałych rodziców, za ich miłość i opiekę, ale też za taką przyjaciółkę, która stała się moją siostrą.Delikatnie łapię Rose za dłoń, która jest lodowata a ona reaguje jakby ją prąd przeszedł, powoli spojrzenie jej piwnych oczu skierowała na moją twarz. Zamrugała kilka razy, wierzchem dłoni otarła łzy, chwyciła teczkę z pieniędzmi i pewnym siebie krokiem ruszyła do drzwi jej piekła. Oto cała Rose. A ja poszłam za nią by wspierać ją w każdej chwili.
***Rose******
Wybudziłam się z transu przeszłości, raz na zawsze muszę zamknąć ten temat. Uderzam w drzwi z całej siły, Lily stoi obok mnie gdy drewniana podłoga otwiera się. Czuje wzbierającą we mnie nienawiść na widok tej zapijaczonej twarzy.
-Witaj córeczko- jego szczerbaty uśmiech budzi we mnie obrzydzenie-Wejdźcie zapraszam.
-Zapamiętaj raz na zawsze, nie jestem twoją córką!- wchodzę do pomieszczenia, które jest jeszcze większą ruderą niż pamiętam, wszędzie leżą butelki po alkoholu i opakowania po tanim jedzeniu, smród jest taki, że człowiek odruchowo się cofa, broniąc się od wejścia tam.
-Załatwmy to szybko, najpierw podpiszesz klauzurę poufności, w skrócie będziesz siedział cicho do końca swojego zapchlonego życia.Dopiero jak podpiszesz to dostaniesz pieniądze.Podpisz to.-podaje mu dwie kartki A4.
-Pokaż pieniądze to się zastanowię- stawiam teczkę na prowizorycznym stoliku i otwieram pokazując równy rząd stu dolarówek.
-Coś mało tych pieniędzy.
-Twoje długi już spłaciłam, tu jest reszta, którą chciałeś.
-Zgoda, gdzie podpisać?
Lili podeszła do niego i wskazała mu odpowiednie miejsce na kartce, gdy tylko zabrała papiery, pchnęłam teczkę w jego stronę.
-Tu masz jeszcze bilet do Montenerry w Meksyku. Masz zniknąć z mojego życia.
-No nie wiem czy ta kwota starczy mi na rozpoczęcie nowego życia w nowym miejscu, myślę że 50 tysięcy to za mało.
-W walizce masz 100 tysięcy, przewidziałam że będziesz chciał więcej, ale nie dostaniesz ani centa więcej. Wyjeżdżasz dziś o 20. Żegnam.
Odwracam się na pięcie i wychodzę z pomieszczenia nie odwracając się za siebie. Wsiadam do samochodu na miejsce pasażera, Lily wsiada tuż za mną, za kierownicą, cała się trzęsę, wstrzymywane emocje dają się we znaki. Blondynka bez słowa odjeżdża, kierując się do swoich rodziców. Resztą zajmą się ludzie, których wynajęłam aby zadbali by ten człowiek na pewno wyjechał.
Lily sprawnie zaparkowała pod domem swoich rodziców. Theresa i Mac Watson stali się i dla mnie jak rodzice. To najwspanialsi ludzie jakich poznałam, obdarzyli mnie opieką i miłością traktując jak swoją córkę. Theresa była szczupłą kobietą po 40, dzięki nam nie musiała już pracować, ale dorabiała sobie robiąc poprawki krawieckie. Mac był starszy od niej o 5 lat, ale różnica nie była dostrzegalna, świetnie się trzymał choć zaczął mu się robić brzuszek.Rok temu zachorował ale Theresa opiekowała się nim dzień i noc. Teraz też spędzają razem całe dnie i choć wuj mówi, że ma dość swojej żony, to co krok okazuje jej miłość.
Ciocia Theresa pracowała w niedużym ogródku przed domem, gdy tylko nas zobaczyła porzuciła wszystkie czynności i biegiem ruszyła w naszą stronę.
-Mac! Mac! Chodź tu szybko!
Zamknęła nas w szczelnym, niedźwiedzim uścisku. Wujek Mac wyszedł z domu, miał przekrzywione okulary, pewnie znów zasnął na kanapie czytając gazetę.
-Kobieto, czego się drzesz jakby ci kota ze skóry obdzierali ?!
-Nasze dziewczynki przyjechały!
-No przecież widzę, mam okulary. Puść je kobieto,bo je udusisz! Zachowujesz się jakbyś nie widziała ich ze dwa lata a nie miesiące. Puść, też chce je przytulić- delikatnie klepnął ją po dłoniach. Ciocia ledwo nas wypuściła, wuj porwał nas w swoje silne ramiona.
-Chodźcie dzieci, chodźcie! Jak bym przeczuła wasz przyjazd! Rano upiekłam sernik!
-Ooo sernik!- Mac puścił nas z wielkim uśmiechem krocząc do domu.
-O nie kochany! Ty nie dostaniesz nawet okruszka!Twój cukier ostatnio jest zbyt wysoki!
Patrzyłam na odchodzącą parę, sprzeczającą się o ciasto a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Chodźmy póki jeszcze jest sernik-Lily chwyciła mnie pod rękę i razem poszłyśmy w kierunku domu.
*********************************************************************
-Twoi rodzice są cudowni,podziwiam ich, po tylu latach nadal tak bardzo się kochają- wchodzimy z Lily do apartamentu po drodze zdejmując płaszcze i buty.
-Tak, to prawda, ale trzymali nas pół dnia, już wieczór.
-To prawda, ale mam pomysł. Myślę, że powinnyśmy się odprężyć.
-Chyba wiem co masz na myśli- blondynka posyła mi szeroki uśmiech i w podskokach rusza do swojego pokoju a na mojej twarzy pojawia się taki sam uśmiech.
O 22 wchodzimy do klubu,który nie jest jeszcze zatłoczony. Zajmujemy miejsce w loży VIP , od razu pojawia się kelner z naszym stałym zamówieniem. Pijemy drinki jeden za drugiem, a klub ulega szybkiemu przepełnieniu. Nie wiem ile czasu siedzimy i ile już wypiłyśmy, kiedy dwóch facetów prosi nas do tańca. Muzyka pochłania mnie w całości, moje ciało porusza się w jej rytm, całkowicie się w niej zatracam. Nie wiem kiedy Lily zniknęła mi z oczu, nie wiem kiedy na moich biodrach spoczęły silne męskie dłonie. Ich dotyk pali moja skórę, czuję krążący alkohol, robi mi się gorąco gdy moje ciało zostaje dociśnięte do męskiego torsu. Gdy zostaje odwrócona twarzą do tajemniczego mężczyzny, jedyne co dostrzegam to pięknie niebieskie oczy a później czuje tylko te miękkie usta.
Uchylam lekko powieki lecz zbyt duża jasność w pokoju powoduje natychmiastowe ich zamknięcie. Ból przeszywa moją głowę, po omacku szukam telefonu na szafce nocnej, jednak zrzucam coś na podłogę. Gwałtownie otwieram oczy, spoglądam w dół i dostrzegam leżący męski zegarek. Mimowolnie rozglądam się po pokoju a następnie patrzę w dół na swoje ciało i tylko jedno słowo ciśnie mi się na usta.
- O kurwa!- zrywam się z łóżka ignorując ból, zakładam swoje ubrania, na szafce dostrzegam szklankę wody, z oporem ale jednak decyduje się ją wypić . Kac morderca nie ma serca prawda?
Odwracam się w stronę drzwi i dostaję mentalnego "facepalma".
-Czemu do cholery tu jest dwoje drzwi i na dodatek jednakowych?!
Decyduję się wybrać prawe, bo podobno gdy nie wiesz gdzie iść, idź w prawo. Zgarniam torebkę i gwałtownie otwieram drzwi. W tym momencie okazuje się,że moje życie to kompletne przeciwieństwo szczęścia w życiu. Przede mną stoi, samym ręczniku, świeżo po prysznicu, z mokrymi, będącymi w nieładzie włosami, przeklęty Koster, a ja jak idiotka stoję z rozchylonymi wargami podziwiając linie V idealnie zrysowaną na dole brzucha.
-Dzień dobry, jeśli liczysz na powtórkę pod prysznicem to nie krępuj się wchodź- posyła ten swój nonszalancki uśmieszek, a ja nadal stoję w szoku, mając ochotę strzelić sobie w głowę.
-Znowu ty? Dlaczego to musisz być ty?- masuje swoje pulsujące skronie, ból zwiększył się dwukrotnie- Czyli że my...tu....wczoraj.......po klubie..?No wiesz.
-Tak i powiem ci jesteś w tym nawet dobra- wymija mnie wchodząc do pokoju i podchodząc do szafy- Nawet po takiej ilości alkoholu, no podziwiam.
"Nawet dobra"? Czy on sobie ze mnie kpi? Odwracam się w jego stronę i podejmuje jedyna właściwą decyzje ignorując odczucia które wywołał we mnie jego zapach.
-Posłuchaj, zapomnisz o tym co się miedzy nami wydarzyło, najlepiej jak zapomnisz o mojej osobie.- otworzyłam drzwi, tym razem właściwe i już miałam wyjść gdy zatrzymałam się w pół kroku by dodać ostatnie zdanie- Powinno być ci łatwo, bo i tak byłam tylko nawet dobra, żegnam.
Szybkim krokiem opuściłam apartament, złapałam taksówkę i wyciągnęłam telefon, była już 14 a ja miałam 10 nieodebranych połączeń od Lily i jeden SMS
"Jestem już w domu, odezwij się jak najszybciej. Po prostu daj znać, że żyjesz"
Szybko wystukuje odpowiedź:
"Żyje, mam kaca fizycznego i moralnego. Będę za parę minut w mieszkaniu. MUSIMY PILNIE POGADAĆ!!!"
CZYTASZ
Podryw dla sportu
Teen FictionRose nie miała łatwego dzieciństwa, odliczała dni do swoich 18 urodzin by mogła w końcu uwolnić się od piekła w którym żyła. Jedyna osoba trzymająca ją na powierzchni, przy życiu była jej przyjaciółka Lily, która razem z nią rzuciła przeszłość i ter...