Czuję się jak ostatnia idiotka, od godziny ryczę w rękaw Lily, mocno wstawiona po dwóch butelkach wina. Ostatnio w moim życiu jest za dużo tego alkoholu jednak moje życie osiągnęło dno.
-Lily co ze mną jest nie tak?
-Nic kochana, to on jest jakiś dwubiegunowy.
-Odepchnął mnie, rozumiesz? Ja go pocałowałam a on mnie odepchnął! Pierwszy raz wykonałam ruch a on mnie nie chciał. To po cholerę do mnie przychodził? I ten jego tekst "Chyba źle mnie zrozumiałaś", to po cholerę wcześniej mówił "Mam na ciebie ochotę"?A ja głupia chciałam normalnego życia.
-Ciii, nie masz się kim przejmować, jesteś piękną i niezależną kobietą.-Lily głaskała mnie kojąco po plecach.
-Masz rację! Jestem kobietą niezależną i nie potrzebuję żadnego faceta w swoim życiu!- wstałam gwałtownie przez co mocno się zachwiałam i z powrotem z głośnym klapnięciem opadłam na kanapę. Chwyciłam butelkę i pijąc z gwinta opróżniłam ją do końca. Jutro będzie cholerny kac, ale mam to na razie w dupie. Wytarłam rękawem od bluzki zaschnięte łzy z twarzy i pełna nowej determinacji podjęłam decyzję. Czas odzyskać równowagę w swoim życiu,a nie mazgaić się, czas znów być silną, niezależną kobietą.
-Lily potrzebuję zniknąć na jakiś czas - Lily przez chwile zmrużyła oczy by za chwile błysnąć uśmiechem.
-I wiem gdzie cię wyślemy.
************
Sycylia to piękna wyspa, moje dni polegały na opalaniu się, kąpielach w morzu bądź zwiedzaniu wyspy, czasem nawet wychodziłam na jakąś imprezę. Mijał drugi tydzień jak przebywałam w tym cudownym miejscu, przez pierwsze trzy dni nie potrafiłam się nim cieszyć, plułam sobie w brodę. Jak mogłam opuścić swoją gardę? Jak mogłam być taka głupia i uwierzyć,że mu na mnie choć trochę zależy?Jakim cudem pomyślałam, że ułożę sobie z nim życie? Zachciało mi się romantyzmu! Zgłupiałam na stare lata.
Teraz w pełni odzyskałam siebie i żaden facet już mnie nie złamie, a w mojej głowie już nigdy nie pojawi się myśl o miłości. Życie to nie bajka, nie ma księżniczek ani żadnego księcia, życie to po prostu suka. Jutro wracam do Nowego Jorku jako całkowicie inna kobieta.
Na szczęście nadal mam prace, którą serio polubiłam. Lily w moim imieniu zaniosła zaświadczenie od znajomego psychiatry o moim załamaniu nerwowym z powody śmierci bliskiej mi osoby i choć zwolnienie było lewe zawierało część prawdy, umarła poprzednia moja wersja. Skończyłam się pakować i zamkniętą walizkę postawiłam koło drzwi i położyłam się do łóżka spać.
Z lotniska JFK mimo późnej pory odebrała mnie Lily wraz z Adamem. Rzuciłam się na szyje mojej przyjaciółki i mocno przytuliłam a następnie przywitałam się buziakiem w policzek z jej chłopakiem.
-Ej ja też lubię się tulić- Adam zrobił usta w podkówkę, był taki inny od swojego brata.Zarzuciłam mu ręce wokół szyi i mocno uściskałam, paradoksalnie polubiłam go,gdyż uszczęśliwiał moją siostrę.
-Ejejeje ja też chcę!- Lily wcisnęła się miedzy mnie i Adama i razem we trójkę staliśmy w swoich objęciach, jednak czas było się od siebie odkleić i ruszyć do samochodu. Kiedy weszłam do swojego mieszkania powitało mnie głośne fuczenie Silver, podeszłam do kotki i podrapałam ją za uszkiem, na co zaczęła mruczeć cicho.
-Też za tobą tęskniłam- wzięłam mojego pupila na ręce i poszłam do sypialni, wzięłam krótki prysznic i wtulona w kotkę odpłynęłam w głęboki sen.
Następnego dnia wróciłam do pracy, miło było wrócić do tego miejsca. Gdy tylko przekroczyłam próg biurowca przyjemny gwar dotarł do moich uszu. W jednej ręce trzymałam kubek z latte, w drugiej swoją torebkę, idąc pewnym krokiem i posyłając wszystkim uśmiech widząc ich współczujące spojrzenia, no cóż wiadomość o moim załamaniu psychicznym rozeszła się szybko, w tak małej firmie było to raczej do przewidzenia. Taa..typowe korporacyjne życie,plotki są codziennością, jedyną rozrywką,a nieszczęścia innych pożywką dla tych harpii pracujących tutaj od 20 lat, którym nie układa się życie małżeńskie lub są starymi pannami.
Zajęłam swoje miejsce, przejrzałam terminarz na ten tydzień i rozeznałam się w ogólniej sytuacji firmy. Pół godziny później przyszedł mój szef jak zawsze witając mnie z uśmiechem.
-Witaj Rose, cieszę się, że już wróciłaś, poproszę kawę do mojego biura i chwile rozmowy.
-Dzień dobry panie Miller, za chwilę przyniosę.
John Miller był cudownym człowiekiem i szefem, traktował każdego jak równego sobie, był facetem po 50 mimo to wyglądał na co najwyżej 45, jedyne co go zdradzało to siwe pasma we włosach. Od 30 lat szczęśliwie żonaty z Lucy Miller i dumny ojciec trójki dzieci, jednak to Casandra jego jedyna córka i najmłodsze dziecko została jego oczkiem w głowie.
Pukam do drzwi jego gabinetu i po usłyszeniu cichego "proszę" wchodzę i stawiam kawę na biurku tuż przed Johnem.
-Usiądź Rose, musimy chwile porozmawiać.- zajmuję krzesło po drugiej stronie biurka i uważnie wpatruje się w swojego szefa, gdy ten zdejmuje okulary i przeciera twarz dłonią.
-Jak wiesz mam już swoje lata i za jakiś czas będę musiał przekazać swoją firmę, na szczęście mój średni syn poszedł w moje ślady i został architektem jak ja i to jemu w przyszłości przekażę prezesurę. Jednak teraz pragnę by uczył się pod moimi skrzydłami,wiem że jest świetnym architektem jednak pragnę go nauczyć bycia sprawiedliwym i rozważnym szefem, dlatego chciałbym cię prosić o przysługę Rose. Wiem o twojej stracie, jednak wiem też,że jesteś na prawdę świetną dziewczyna, pracowitą i zaradną, dlatego chce byś została asystentką mojego syna.
-A co z panem?
-Poszukamy kogoś, oczywiście bardzo bym liczył abyś od czasu do czasu kontrolowała ta osobę ponieważ od dawna nie miałem tak świetnie zorganizowanego czasu, jesteś wspaniała asystentka.Oczywiście równa się to z podwyżką dla ciebie. Powiedz, co o tym myślisz, bo przyznam szczerze, że bardzo liczę na twoją pomoc, wiem, że nie będziesz się bała by ustawić mojego syna do pionu gdy zacznie być zbyt dużym samolubem, proszę Rose.
-Panie Miller, jestem trochę zaskoczona pana słowami, bardzo pana lubię i pragnę się panu odwdzięczyć za okazana mi wyrozumiałość i dobroć w czasie mojej choroby, dlatego przyjmuję pana propozycję, jeśli wierzy pan, że zdołam podołać temu zadaniu, obiecuję, że postaram się pana nie zawieść.
-Tak się cieszę Rose! Oczywiście dostaniesz swój nowy gabinet obok mojego syna. Mathew jeszcze dziś pojawi się w biurze wiec będziecie mieli okazję się poznać.
-Bardzo mnie to cieszy, w takim razie pójdę przenieść swoje rzeczy oraz uporządkować twój terminarz na przyszły tydzień oraz zamieszczę ogłoszenie o poszukiwaniach asystentki.
-Dobrze, jeszcze raz dziękuje ci Rose.
Opuściłam jego gabinet i powróciła do pracy, kilka godzin później byłam już rozpakowana w swoim nowym gabinecie i czekałam na swojego nowego szefa? Postanowiłam uporządkować kolejne sprawy Johna by nie siedzieć bezczynnie. Właśnie umawiałam spotkanie z klientem na kontrolę projektu gdy do biura wszedł młody przystojny mężczyzna. Był to wysoki brunet o piwnych oczach, rysy jego twarzy były łagodne i mi znane. To musiał być Matthew, syn Johna.
-Dzień dobry nazywam się Matthew Miller i przyszedłem do ojca.
-Dzień dobry, oczywiście Pana ojciec czeka w swoim gabinecie. Jeśli można, jestem Rose i będę Pana asystentka.
- Miło mi Panią poznać.
I odszedł, skierował się do biura swojego ojca gdzie wszedł bez pukania.
Matthew nie został w biurze, wyszedł z gabinetu ojca zdenerwowany i rzucając ciche "do widzenia" opuścił firmę i tyle go widziałam. Wzruszyłam obojętnie ramionami i wróciłam do swoich zajęć, a tych mi nie brakowało. Kochałam cukiernictwo, a pracuje jako sekretarka, marzyłam o wspólnym biznesie z Lily a teraz ona układa sobie życie,a ja dla "rozrywki" pracuje.
Wróciłam po mieszkania po drodze robiąc spore zakupy, nie miał sił by gotować dlatego zamówiłam sobie pizze i zajadając ją, zadzwoniłam do Lily by opowiedzieć swój dzień. Silver jak nigdy przyszła do mnie i opierając głowę na moich udach i cicho mrucząc zasnęła. Intrygowała mnie postać syna pana Millera, od jutra zaczynam z nim współpracę i zapowiada się to na ciekawą zmianę, obstawiam że praca nie będzie już tak spokojna jak do tej pory i będę musiała wykrzesać więcej pokładów cierpliwości z mojego wnętrza niż normalnie.
Czemu faceci są takimi dupkami? Większość traktuje kobiety jak służące, a ci szanujący je jak John są ze starszego pokolenia i jest to gatunek " na wymarciu" niczym jak dinozaury. Aż szkoda, że senior wybiera się na emeryturę, ale zasłużył na nią, do tego chce zrobić żonie niespodziankę na rocznice ślubu i zabrać ją w podróż dookoła świata. Cieszę się ich szczęściem, oboje są dla mnie zawsze mili, jednak mimo mojej krótkiej kariery w ich firmie nie miałam okazji poznać ich dzieci, oprócz dzisiejszego spotkania z Matthew. Mimo wszystko to wspaniała kochająca się rodzina i muszę przyznać, że im zazdroszczę.
CZYTASZ
Podryw dla sportu
Teen FictionRose nie miała łatwego dzieciństwa, odliczała dni do swoich 18 urodzin by mogła w końcu uwolnić się od piekła w którym żyła. Jedyna osoba trzymająca ją na powierzchni, przy życiu była jej przyjaciółka Lily, która razem z nią rzuciła przeszłość i ter...