8. "Nic Ci Nie Jest?"

4.5K 200 135
                                    

- O nie. Tylko nie on. - szepnęłam. Podeszłam bliżej do okna, żeby upewnić się czy dobrze widzę. Niestety miałam rację. Zobaczyłam stojącego na przeciwko naszej szkoły BlackMana, który trzymał w rękach pistolety.

Wiem po co przyszedł, a raczej po kogo. Po mnie. Nie wiem co on chce ode mnie, przecież ja nic ważnego nie mam ani nie wiem. Moja rodzina jest taka jak inne więc o co mu chodzi?

W sali nastała cisza. Nikt się nie ruszał. Każdy czekał na kolejny ruch od BlackMana. Nagle zauważyłam, że skulony nauczyciel powoli i po cichu podąża do drzwi wyjściowych, machnął ręką, abyśmy poszli za nim. Każdy zrobił tak jak kazał oprócz... stop... gdzie jest Peter? Pewnie uciekł szybciej niż inni. Wyszliśmy z sali i zaczęliśmy szybkim krokiem podążać w stronę tylnych wyjść szkoły. Ja jednak odłączyłam się od grupy i pobiegłam do łazienki na parterze. Przecież to wiadome, że jak wszyscy wyjdą to BlackMan będzie szukał mnie w tym tłumie. I dlatego obmyśliłam plan. Pójdę do łazienki, poczekam, aż wszyscy wyjdą że szkoły, BlackMan zacznie mnie szukać po całej szkole, a wtedy ja wyjdę przez okno łazienki i jak najszybciej pobiegne do domu.

Zamknęłam się w jednej z kabin i czekałam, aż będzie bezpiecznie. W naszych łazienkach okna zawsze były skierowane na tyły szkoły, więc widziałam co się dokładnie dzieje. I stało się tak jak myślałam. Na dachu innego budynku naprzeciwko szkoły siedział BlackMan i przyglądał się wychodzącym. Gdy wszyscy wyszli, a czarna postać weszła do środka, zaczęłam wychodzić przez okno. Skoczyłam z małej odległości na beton - niestety było to bardzo słuchać - i zaczęłam biec ile miałam sił w nogach. Oglądałam się za siebie czy nikt mnie czasem nie goni, ale tak nie było. Byłam już spory kawałek od szkoły, więc zatrzymała się, aby złapać powietrza w płuca. Stanęłam i oparłam się o drzewo. Nagle poczułam rękę z chusteczką na mojej twarzy, a potem widziałam tylko ciemność.

Peter's pov

BlackMan! Znowu chce czegoś od Holly! Kurde, ale wybrał miejsce na rozrube. Muszę odwrócić jego uwagę, aby wszyscy zdążyli uciec. Więc po cichaczu się wymknąłem i pobiegłem do łazienki przebrać się w kostium.

Po wyjściu z pomieszczenia zacząłem podążać w stronę drzwi na dach. Tam będę miał lepszy widok na wszystko. Dotarłem na miejsce. Dziwne. Wszyscy spokojnie opuszczają budynek tak jakby nic przed chwilą się nie stało. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem... BlackMana. Przyglądał się wychodzącemu tłumowi. Pewnie chce porwać Holly. Mam nadzieję, że jej nie zauważy. Gdy większość wyszła już ze szkoły czarna postać weszła do środka szkoły. Postanowiłem, że narazie nie zaatakuje tylko będę go śledził. Już miałem schodzić z dachu, gdy nagle usłyszałem głośne walnie butami o beton. Wyjrzałem przez dach i zobaczyłem Holly biegnącą przed siebie. Uff, jakie szczęście, że nie została w szkole na dłużej. Chciałem ją dogonić, ale przeszkodził mi BlackMan. Zacząłem walczyć z nim, ale na marne. Dostałem mocno pięścią w brzuch i poleciałem daleko do tyłu. Zauważyłem z oddali, że Hol zatrzymała się przy drzewie, a BlackMan podszedł do niej od tyłu i przyłożył jej chusteczkę przez co ona zemdlała. Nie wytrzymałem, pobiegłem do niego i z całej siły przywaliłem mu w twarz oraz brzuch przez co puścił Holly. Złapał się za nos, który najprawdopodobniej mu złamałem i upadł na ziemię tracąc przytomność. Wezwałem policję na miejsce, wziąłem Hol na ręce w stylu panny młodej i zacząłem huśtać się, aż nie dotarliśmy na dachu jednego z budynków oddalonych od miejsca zdarzenia. Położyłem ją na podłogę i zacząłem próbować obudzić Holly.

- Halo? Słyszysz mnie? Odezwij się. - obudziła się. - Hej, Holly?

- Co... co się stało? Gdzie... gdzie ja jestem?! Co ja tu robię?! - zaczęła panikować.

- Hej spokojnie. Taki jeden zaatakował cię, ja go załatwiłem i leżysz teraz na dachu. I znowu się spotykamy. A teraz powiec Holly... gdzie mieszkasz? - powiedziałem, aby ją uspokoić i powoli pomagając jej się podnieść.

- Mieszkam na Jewel Ave 16. Czekaj, skąd wiesz jak mam na imię?!

- Nie pamiętasz? Uratowałem cię w kawiarni wtedy.

- Aaaaa rzeczywiście.

- Teraz odstawię cię do domu. To niedaleko. Teraz złap mnie mocno i trzymaj się. Jak boisz się wysokości to polecam zamknąć oczy. - powiedziałem po czym dziewczyna zrobiła to co kazałem i polecieliśmy w stronę domu Hol.

Gdy dotarliśmy na miejsce, otworzyłem drzwi od balkonu i wszedłem do środka. Muszę przyznać, że ma ładnie urządzony pokój. Czemu dziewczyny zawsze mają taki porządek w swoich pokojach. Mój pokój nigdy nie był przez dwadzieścia cztery na dobę czysty. Zawsze coś się wala po kątach. Ale tak naprawdę mi to nie przeszkadza.

Położyłem dziewczynę na dużym łóżku i zacząłem się wypytywać.

- Wszystko dobrze? Nic ci nie jest?

- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję za uratowanie.

- Nie dziękuj, bo to moja sp... - nie dokończyłem.

- Twoja specjalność, wiem. - zaśmiała się słodko.

- Jak ty mnie znasz. Dobra, na mnie pora. - już miałem wychodzić, gdy Hol złapała mnie za nadgarstek.

- Jeśli chcesz możesz zostać. Z tego co wiem mój wujek dłużej dzisiaj pracuje, więc nie ma go w domu. - zaproponowała.

- Dziękuję, ale niestety nie mogę. Muszę iść dalej na patrol i pilnować miasta. Ale następnym razem na pewno skorzystam. - podziękowałem kierując się w stronę balkonu.

- Dobra to... do zobaczenia. I Dziękuję za wszystko.

- Do zobaczenia. - odpowiedziałem i wyskoczyłem przez balkon kierując się w stronę mojego domu. Co za dzień!

Holly's pov

Kurde. Właśnie zdałam sobie sprawę, że Spider-Man uratował mnie po raz drugi! Ja to w życiu naprawdę nie mam szczęścia, bo mnie muszą wszyscy ratować. Ale za to ratowanie zyskałam nowego kolegę. Chociaż to.

Wstałam z łóżka z zamiarem zadzwonienia do Toma. Ale, gdy włączyłam telefon zobaczyłam ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń od wujka. Bez wahania zadzwoniłam.

- Holly! Jak dobrze, że dzwonisz! Słyszałem o strzelaninie w szkole i przestraszyłem się! Nic ci nie jest?! - krzyczał Tom do słuchawki bez opamiętania.

- Wszystko dobrze. Jestem już w domu bezpieczna tylko... jest problem.

- Jaki? Złamałaś nogę? Rękę? Coś skręciłaś? Leci krew? - zaczął wypytywać.

- Nie nic mi nie jest. Problem polega w tym, że wszystkie rzeczy jakie miałam w plecaku zostawiłam i został mi tylko telefon.

- Oh myślałem , że coś poważniejszego. O to się już nie martw. Na jutro wszystko będziesz miała tylko napisz o jakie rzeczy dokładnie chodzi.

- Dobrze to napisze i już ci nie przeszkadzam. Papa. - pożegnałam się.

- Pa. - odpowiedział po czym rozłączyłam się.

Zaczęłam przeglądać media i wiecie ci się okazało? Że odwołali jutrzejsze lekcje! Powód? Strzelanina. Muszą coś tam naprawić, a dyrektor nie chce żebyśmy byli, więc... jutro wolne! Będziemy mogli wcześniej zacząć seans u Petera.

Nagle ziewnęłam, spojrzałam na godzinę. 19:00?! Wow, ten czas naprawdę szybko leci.

Zmęczona całym dniem poszłam przygotowywać się do snu. Mam nadzieję, że jutro nie spotkam znowu tego BlackMana.

************************************

Hejka! Kolejny rozdział za nami! Kurde już ósmy rozdział, a pamiętam jakbym wczoraj zaczynała pisać tą książkę. Czas zasuwa, tak jak wakacje. Już prawie połowa lipca. A jak u was mijają wakacje? Ja wyjeżdżam na początku sierpnia, więc może mnie trochę nie być. Ale, co tam jeszcze czasu jest do sierpnia.

Za błędy przepraszam - standardowo - i widzim się w następnym! Adios! ♥

Girl with fire || Peter Parker  (Zawioszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz