Who Am I?

550 40 19
                                    

-Co. Do. Chuja? Coś w rodzaju poprzedniego życia?

-Tak.- wyjaśniłam Wendy to całe 'objawienie', które doznałam z Pranpriyą. Jej reakcja była dokładnie taka jak moja.- Coś w rodzaju japońskich czerwonych nici przeznaczenia... Chyba...

-Czyli spotkałyście się bo... to było przeznaczone? Byłyście w związku w poprzednim życiu? Ty byłaś Chaeyoung, ona Lisa...

-Tak.- dokończyłam spokojnie swoją herbatę.

-Jedno mnie zastanawia. To, że macie takie same nazwiska to jeszcze spoko... Ale jakim cudem wyglądacie tak samo? W poprzednim życiu byłyście równolatkami, ale teraz jest między wami 6 lat różnicy*. A wygląd to zbiór niepowtarzalnych i przypadkowych komórek DNA to nie mogło się tak po prostu odtworzyć.- Wendy złapała się za głowę od nadmiaru informacji.

-Sama nie wiem. Nie wiem też czy w to wierzyć...

-Jak w to 'nie wierzyć'?! Przecież tyle na to wskazuje! Te laski wyglądały jak wy! Przypomniałyście sobie wszystko! Ty... Musisz z nią porozmawiać, Rosé.- Wendy wstała od stołu i odwróciła się do okna.- Razem musicie się wszystkiego dowiedzieć.

-Ona raczej nie chce tego wiedzieć. Przecież po wszystkim mnie zbyła.- wzruszyłam ramionami. Nie rozumiem dlaczego Lisa... Pranpriya nie chce się dowiedzieć prawdy... Czego się boi?

-Nie rozumiesz?- potrząsnęłam głową, gdy Wendy się do mnie odwracała.- To jest wasze przeznaczenie. Wcześniej czy później... będziecie razem.

-Ale skoro ona nie chce nawet spróbować odkryć prawdę? Co ja mogę?- Wendy szybko zabrała swoją kurtkę z krzesła i skierowała się do wyjścia.- Wendy!

-Spotkamy się jutro w szkole. Muszę jeszcze coś załatwić.- i wyszła. Tak po prostu... wyszła. Zostawiając mnie z moimi własnymi zabójczymi myślami.

               _______________________

Cholera jasna! Obudziłam się w szoku... na kanapie w salonie. Która to godzina? 7:39? Spóźnię się na lekcje... zajebiście. Szybko wzięłam plecak i nawet nie rozczesując włosów wybiegłam z domu. 4 przecznice biegiem i w metro... dam radę...

               _______________________

15 minut spóźnienia na lekcje to nie tak źle. Przebiegam korytarzem obok sali pani Pranpryi, drzwi są otwarte na ościerz. Widać jak robi coś przy laptopie... jak zawsze... Jedyna okazja by z nią porozmawiać... Trzeba ją wykorzystać.

-Dzień... dobry.- zapukałam w framugę drzwi.

-Roseanne? Nie powinnaś być na lekcjach?- nie podniosła wzroku znad ekranu.

-I tak się spóźniłam i... musimy porozmawiać.- weszłam i usiadłam przed nią w sali.

-Tak? A o czym to?- zamknęła komputer by się mi lepiej przyjrzeć.

-Niech Pani nie udaje. Obie wiemy co widziałyśmy.- spojrzałam na nią arogancko.- Mogę laptopa?- kobieta podała mi go bez większych oporów. Muszę... muszę jej to pokazać.

             ________________________

Manoban czyta ten sam artykuł w kółko... cały czas od nowa, cały czas z tą samą przerażoną miną.

-To... To nie może być prawda.- ukryła twarz w rękach.

-Też w to nie wierzyłam, ale wszystko na to wskazuje. Jesteśmy związane nicią przeznaczenia... Wiem, że to wydaje się niedorzeczne, ale... Spotykamy się po 24 latach ponownie... Odzyskujemy pamięć i...- dotknęłam delikatnie jej dłoni. Uczucie jakbym omdlewała powróciło, ale z nim kolejne... poczułam radość, miłość... moje serce bije tak szybko... czuję się kochana... i kocham... mój brzuch boli... smutek... czuje smutek... ból... to tak bardzo boli... Wiem, że krzyczę. Ten ból jest nie do zniesienia. To nie mój brzuch, a serce... strata...

-Chaeyoung... Hej... Chaeyoung.- czuję jak ręce mnie otaczają... znów czuję miłość, ale tak jakby wypalała mnie ona od środka. Krzyczę i krzyczę... nie mogę przestać.

-To boli... To tak bardzo boli... Make it stop, please... Make it stop...*- łkałam, aż w końcu nie ogarnęła mnie czerń.

             ________________________

-Tak... tak rozumiem, ale bardzo źle się poczułam. Nie mogłam tam zostać, nie chciałam żeby uczniowie widzieli mnie w takim stanie... Oczywiście, do zobaczenia.- obudziłam się w dźwięk głosu Pani Manoban. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na kanapie a wokół mnie były meble, które swoją drogą były przepiękne... bardzo nowoczesne. Delikatnie podniosłam się na łokciach, ale natychmiast opadłam ból serca nadal nie ustawał.- Obudziłaś się?

-Tak... Przepraszam za kłopot. Już wychodzę.- tym razem wykonałam bardziej agresywny ruch wstając i poczułam jak zapiera mi dech w piersiach.

-Nie... Nie czekaj.- Manoban przytrzymała mnie.- Nie wychodź jeszcze, jak stanie ci się coś po drodze to będę miała wyrzuty sumienia do końca życia.- zachichotała.- Usiądź prosto. Przygotuje herbatę.

Wykonałam jej prośbę, nieczekając długo wróciła z dwoma kubkami herbaty i usiadła obok mnie. W tle grał cicho telewizor.

-Więc... Co to było?- zapytała.

-Nie poczuła tego Pani? Tych... emocji?- zdziwiłam się. Ostatnio obie miałyśmy te same wizje, dlaczego tym razem ona nie czuła tego samego co ja.

-Jakich emocji? Złapałaś mnie za rękę i zamknęłaś oczy, a 5 sekund później zaczęłaś niewyobrażalnie krzyczeć. Później spadłaś krzesła i zaczęłaś błagać, żebym powstrzymała twój ból... Tyle co wiem.

-Gdy... Gdy Pani dotknęłam... Poczułam wiele emocji... Prawdopodobnie z poprzedniego życia... Serce zaczęło mnie strasznie boleć, niewyobrażalnie.- ukryłam twarz w dłoniach.

-Z poprzedniego życia? Co ty gadasz? Powinnaś iść na badania... może to był zawał.- upiła łyk z kubka i odstawiła go na stolik. Jak może tak mówić... przecież widziała artykuł.

-Ale... Ten artykuł...

-Ten artykuł to jakaś pomyłka. Głupi żart. Nie ma o czym mówić.- odpowiedziała oschłym tonem. Niewiele myśląc złapałam ją za rękę. Kobieta wygięła się do tyłu i zamknęła oczy. Widziałam, że przeżywa to co ja niedługo wcześniej. Spod jej powiek wysunęły się łzy.- To boli... To boli...- powtarzała w kółko. W końcu zaczęła cicho krzyczeć i wyrwała się mojej dłoni opadając na oparcie kanapy. Otworzyła szeroko oczy, spod których nadal lała się struga łez.- Chaeyoung...- szepnęła zanim rzuciła się w moje ramiona.- Dlaczego to tak boli...?

-Teraz rozumiesz?- już chyba przestałam zwracać uwagę na to, że nazywa mnie Chaeyoung.- Co czułaś?

-Czułam... Ogarniającą mnie miłość, motylki w brzuchu... tęsknotę i ból... niewyobrażalny ból głowy, a zaraz później serca... to tak strasznie boli...- spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Jednym ruchem ręki otarłam jej łzy i przytuliłam mocniej.

-Lisa...- kobieta popatrzyła mi głęboko w oczy i nim się spostrzegłam nasze usta legły w pocałunku. Te usta, które jakbym znała od zawsze a mimo były mi tak obce...

____________________________________

I jest! 3 rozdział! Mam nadzieje, że wam się podobało! Od razu zabieram się za pisanie nowego, żebyście tak długo nie czekali 😅

Tłumaczenie:

*Make it stop, please... Make it stop...- Zatrzymaj to, proszę... Zatrzymaj to...

Przypisy:

*6 lat różnicy- dla sprostowania: Lisa/Pranpriya ma 23 lata, Rosé/Chaeyoung ma 17 lat.

Dziękuje za wszystkie głosy i odczyty 💖

Another 30 Days // ChaelisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz