Rozdział VIII

997 71 100
                                    

Zmęczona początkiem dnia, jak i również całym życiem, przeczesałam swoje włosy. Popatrzyłam się w lustro, by zobaczyć moje jakże szkaradne odbicie.

Nic się nie zmieniło. Jestem tak brzydka jak zawsze.

Po krótkiej chwili do toalety zawitał Tord z papierosem w ustach.

- Chyba mówiłam coś na temat palenia w moim mieszkaniu - wymamrotałam patrząc na mężczyznę.

- Ah, no tak - mruknął wychodząc. - Wybacz.

Ziewnęłam i wyszłam toalety. Udałam się do mojej sypialni, by przebrać się w coś innego, niż piżamy.

Ubrałam to, co kazał mi założyć Tord. Odcienie zielonego zawitały na moim ciele. Mogłam nazwać siebie ludzkim krzakiem.

Po kilku minutach przyszedł karmelek. On również mógł siebie nazwać krzakiem.

- Za kilka godzin idziemy do lasu - oznajmił poprawiając swoje włosy. - Co robimy?

- Chciałabym, byś znowu powtórzył mi twój cudowny plan - powiedziałam patrząc na niego.

- Bez problemowo - wymamrotał idąc do naszego gabinetu.

Poszłam tam za nim.

Mężczyzna od razu ustawił się obok tablice na krzywe malowidła. Wziął w swoją dłoń czarny marker.

- Plan prosty - zaczął. - Po pierwsze idziemy do lasu.

Narysował dwoje ludzi, którzy idą do krzywego lasu.

- Mamy ze sobą notesy, długopisy, moją broń oraz oczywiście telefony, żeby zadzwonić na policję, jak akcja będzie poza naszą kontrolą.

- Co wtedy zrobisz ze swoją nielegalną bronią? - zapytałam.

- Już się nie martw kochana - powiedział. - Zna się różne sztuczki.

- Ale, co dalej? - zapytałam ponownie.

- Czekamy na niego.

- A jak już się zjawi?

- Wtedy wchodzę do akcji - oznajmił odważnie. - Podchodzę do gościa, a on już leży.

- Brzmi bardzo realistycznie - wymamrotałam przewracając oczami.

- Nie wierzysz mi?

- Nie.

Mężczyzna przymknął lekko swoje oczy.

- Podchodzę, ram bam bam pum i po nim - powiedział.

- Już to widzę - wymamrotałam siadając na biurko.

Tord narysował na tablicy jak powala gościa.

- Sądzę, że ten co leży, to ty - dodałam z uśmiechem.

Tord dorysował do ludzika, który siedział na leżącym, rogi.

- I tak się tobie nie uda.

- Już przestań - mruknął lekko obrażony.

- Ojej, Tordie - powiedziałam. - Nie obrażaj się. Jeszcze dostaniesz zmarszczek kochaniutki.

- Później jak będzie powalony, dzięki mnie, przesłuchujemy i oddajemy policji - oznajmił ignorując moje wcześniejsze słowa.

- My? Przesłuchujemy? - zapytałam.

- Będzie beka.

Popatrzyłam na niego poważnie.

- Sorka - mruknął wycierając swoje maziaje z tablicy. - Oddamy go policji.

Głęboko westchnęłam patrząc na Tord'a.

- Jesteś super - powiedziałam. - Mimo swojej głupoty.

- Dzięki - odpowiedział. - Ty również jesteś super.

~🔫~

Siedziałam z karmelowym w krzakach. Mężczyzna dokładnie obserwował wszystko dookoła.

- Widzisz coś? - cicho szepnęłam patrząc na niego.

- Drzewa, krzaki, ziemię... - zaczął cicho wyliczać wszystko co widzi.

- Hahaha, zabawne - wymamrotałam znudzona.

Mężczyzna mimo tego nadal wyliczał wszystko co widzi.

- Kwiaty, mrówki, jakiś gościu... - wymamrotał cicho.

- Jakiś gościu? - zapytałam szepcząc.

- Co? - mruknął patrząc w dal. - A kurwa rzeczywiście.

Mężczyzna od razu schował się cały w krzakach. Wziął lornetkę w dłoń i oglądał co się dzieje.

- To random czy morderca? - zapytałam cicho.

- Ma jakąś dużą trobę - odpowiedział. - Niech da mi namiary na taką wielką torbę.

- Tord, bądź poważny - dodałam lekko podirytowana.

- Na pewno coś tam ma - mruknął dodatkowo. - Wygląda to odrobinę dziwnie.

- Daj mi zobaczyć.

- Piękna, siedź gdzie siedzisz.

Westchnęłam cicho.

- Co jeszcze widzisz? - zapytałam.

- Ma łopatę - dodał.

- To musi być morderca - wymamrotałam biorąc od razu telefon w dłoń.

- Spokojnie, może chcę zakopać jakieś... Coś - wymruczał. - Nie no, to jest zbyt kurwa dziwne.

- Co widzisz? - dopytałam ponownie.

- Nie musisz się ciągle pytać - odpowiedział.

- Muszę - dodałam już zła. - Co widzisz?

- Nic nie widzę, bo ciągle się pytasz.

- Tord, kurwo, mów co widzisz.

- Dobra, już - wymamrotał. - Wyciąga coś z torby. Chyba się zaraz zsikam.

- Bynajmniej będzie śmiesznie - dodałam przewracając oczami.

- Becz00nia.

Powstała krótka cisza.

- O japierdole - mruknął. - To są kurwa zwłoki.

Od razu zaczęłam się trząść.

- D-dzownie j-już t-teraz - wymamrotałam przerażona całą zaistniałą sytuacją.

Zaczęłam wstukiwać numer alarmowy na swoim telefonie.

Po chwili ujrzałam ciemność.

Straciłam przytomność.

Będziemy razem już na zawsze /Eddsworld|TordxReader\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz