Rozdział X

349 27 64
                                    

Letnia woda delikatnie muskała moje ciało. Jeszcze przed chwilą unosiła się tu para, która zasłaniała mi widok całej łazienki.

Westchnęłam.

- Ciekawe co u niego... - wymamrotałam do siebie te słowa myśląc tylko o nim.

Chciałabym go już zobaczyć. Mimo, że nasza relacja była dość specyficzna po tych wszystkich wydarzeniach z przeszłości, nigdy nie potrafiłam o nim zapomnieć.

Jego ciepły uśmiech i wypełnione bezpieczeństwem szare oczy zawsze tkwiły w mojej pamięci. Zawsze uważałam, że jego "rogi" były okropne, jednak teraz myśląc... dodawały mu uroku.

Czemu ja go kocham? Nie rozumiem tego.

Kilka tygodni wstecz mogłam z wielką powagą oznajmić, iż jest dla mnie nikim i go nienawidzę, ale w tym momencie...

A co jeśli to jednak on jest mordercą? A ten człowiek w lesie był jego dobrym kumplem, ba, kompanem w zbrodni? A co jak się ugadali na to, by zwabić mnie w tamte miejsce, tylko po to, żeby wypruć moje flaki? Pojebana sprawa.

Już sama nie wiem komu mam wierzyć. Jemu, czy jednak moim rozproszonym myślom?

To wszystko mnie tak cholernie męczy.

Podniosłam delikatnie swoją głowę i rozejrzałam się po łazience. Przy oknie na parapecie stała popielniczka, którą zakupiłam jakiś czas temu z myślą o Larssinie. Była wypełniona po sam brzeg petami. Pewnie zasłonki już dawno przesiąkły ruskimi papierosami szarookiego.

- Powinnam to sprzątnąć - wyszeptałam do siebie. - Musi mieć miejsce na nowe pety.

Westchnęłam

Szczerze, chciałabym by był on teraz obok mnie. Pierdolił swoje głupoty i denerwował mnie swoimi zaczepkami.

Chciałabym znowu wtulić się w jego ramiona i poczuć się bezpieczna. Kurwa, tak bardzo mi go brakuje.

Od tamtej sytuacji minęło już ponad trzy tygodnie, a ja nadal nie wiem co u niego i jak się czuję. Czy zapalił swojego porannego papierosa i wyjadł całe opakowanie wędliny? Cholera jasna.

- Chyba pora wyjść - mruknęłam cicho do siebie czując jak letnia woda staje się coraz bardziej chłodniejsza.

Spojrzałam na zegarek. Siedzę w tej pierdolonej wannie od czterdziestu siedmiu minut.

Powoli wynurzyłam się z wody. Czułam jak wszystko po mnie spływa, oprócz uczuć do Tord'a.

Wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać ręcznikiem, który jakiś czas temu rogaty przypalił mi petem.

Wszystko robiłam dość powolnie, gdyż nie miałam na nic siły. Chciałam tylko położyć się w łóżku i zasnąć.

Ubrałam się i spojrzałam w lustro.

Miałam spore wory pod oczami, a moje włosy były ułożone na każdą stronę świata. Chyba naprawdę powinnam zadbać o siebie.

Delikatnie uśmiechnęłam się do swojego odbicia.

- Wyglądam jak menel.

~~~🔫~~~

Patrzyłam się w sufit leżąc na łóżku. Od kilku minut słyszę obrzydliwe szmery w dobiegające z parteru mojego domu.

Chciałabym to sprawdzić, jednak nie mam nawet sił podnieść głowy.

Chociaż lepiej się przejść.

Może znowu spotkam rogatego w mojej kuchni?

Delikatnie podniosłam się z łóżka, by nie wydało one żadnych odgłosów. Wzięłam swój telefon w rękę. W razie problemu lepiej go mieć przy sobie.

Będziemy razem już na zawsze /Eddsworld|TordxReader\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz