*4 lata później*
W mieście było dzisiaj wyjątkowo chłodno. Silny wiatr porywał parasole, które chroniły ludzi przed obfitym deszczem. Mimo tak okropnej pogody na zewnątrz było dość tłoczno. Wszyscy spieszyli z rana do sklepów, aby wykupić nowe produkty albo na rynek, by kupić najświeższe owoce.
A za rynkiem znajdował się pałac. Posiadłość bardzo bogatych czarodziei, dumnego rodu O'Brienów. Dom był bardzo stary, co nie znaczy, że nie piękny. Wysokie okiennice i blade, pięknie zdobione ściany, ogromny ogród znajdujący się wokół, żwirowa ścieżka na środku ogrodu, prowadząca pod same schody, umieszczone przed wejściem i wielki, ceglany mur otaczający posiadłość.
Snułaś przez ulice, ubrana w czarną, długą pelerynę. Na głowie miałaś kaptur, który był tak duży, że zakrywał prawie całą twoją twarz. Szłaś pewnym siebie krokiem, wymijając bezszelestnie przechodniów. Zapewne według przypadkowych ludzi wyglądałaś jak czarny duch, przemieszczający się po londyńskich ulicach.
Zatrzymałaś się przed czarną bramą, prowadzącą do pałacu O'Brienów. Obróciłaś głowę za siebie i sprawdziwszy czy nikt na ciebie nie spogląda, wyjęłaś z rękawa swoją różdżkę i stuknęłaś w pręty bramy. Przez chwilę nic się nie działo, ale potem brama rozsunęła się, a ty wstąpiłaś na żwirową drogę. Przechodząc wzdłuż ścieżki mogłaś zaobserwować białą, z pięknymi wyżłobieniami fontannę, a na jej szczycie amorka z łukiem i strzałą, skierowaną w jedno z okien domu. Były też krzaki, pięknie przystrzyżone. Po drugiej stronie znajdowała się altanka, przyozdobiona bluszczem, który owinął ją jak peleryna. Obok niej zobaczyłaś też pełno krzaków z białymi różami. Jednym zdaniem: Wyglądało jak z bajki. Nigdy nie miałaś okazji tutaj zagościć, gdyż Eric od zawsze mieszkał z rodzicami w zwykłym domu jednorodzinnym. Gdy jego ojciec zmarł, matka odmówiła wprowadzeniu się do tego domu ze względu na wielkość. Osobiście uważałaś, że ty nawet sama mogłabyś zamieszkać w takim pałacu. Ba, to było twoje pragnienie. Może nie takie, bez którego nie mogłabyś żyć w spokoju, ale od dzieciństwa marzyłaś o zamieszkaniu w zamku. Teoretycznie mieszkałaś w zamku przez 6 lat. W Hogwarcie.
Nim zdążyłaś jeszcze bardziej pogrążyć się w myślach, stanęłaś na szczycie schodów i zatrzymałaś się przy brązowych, drewnianych drzwiach. Zapukałaś dwa razy i zdjęłaś kaptur, odsłaniając swoje blond, niedawno ścięte do ramion włosy.
Otworzył ci wysoki mężczyzna o niebieskich oczach. Włosy miał koloru ciemnego blondu, a na twarzy kilkudniowy zarost. Miał na sobie koszulę, idealnie opinającą jego wyrobiony brzuch. Uśmiechnęłaś się na jego widok.
- Cześć, Eric! - chłopak wyszczerzył się do ciebie i uściskał cię mocno. - Ale wyprzystojniałeś.
- Nie widzieliśmy się aż miesiąc, więc rozumiem twoje zdziwienie - zaśmiał się i zaprosił do środka.
- Tak, te dzikie podróże - zawtórowałaś śmiechem, oglądając wnętrze domu. Na podłodze rozłożony dywan, a na ścianach ruszjące się portrety (podobne jak w Hogwarcie). Na środku wielkie, białe schody, a po prawej wejście do salonu.
- Ale zwiedziliśmy z Malfoyem prawie wszystko. - powiedziałaś, wchodząc do salonu za Ericiem. Pokój był urządzony dość staroświecko. Drewniane, stare meble, czarna skórzana sofa i czerwono-brązowy dywan, a zasłony od okien sięgały podłogi. Przy stoliku na mugolskim wózku inwalidzkim siedziała już wybranka Erica, Diana, ubrana w czerwoną sukienkę.
- Cześć, kochana - schyliłaś się, aby uściskać przyjaciółkę. - Jak się czujesz?
- Nie najgorzej, ale czasami mam tych nóg dość. - odparła, a ty uśmiechnęłaś się smutno.
CZYTASZ
Przystojny Ślizgon
Teen Fiction- Jesteś arogancki, egoistyczny, wredny... - I do tego przystojny. - skończył za ciebie. Spojrzałaś na niego wściekła, chociaż wiedziałaś, że miał rację. Był cholernie przystojny. - W co ty grasz, Malfoy? - zapytałaś, kiedy był naprawdę blisko cieb...