Rozdział 7 - Noimenta

17 1 0
                                    


- Uznaj dzisiejszą sesję za zakończoną.

- Oczywiście, proszę Pani.

Odruchowo odpowiedziałam kończąc ostatnie pociągnięcia pędzlem. Dopiero wtedy zaczęłam chować swoje wszystkie przybory do odpowiednich futerałów, a następnie do broculi.

- Długo jeszcze zajmie ci ukończenie tego obrazu?

- Sądzę, że wystarczą dwie sesje.

- Doskonale. Pokaż mi swoje postępy.

Skrzywiłam się, nienawidziłam kiedy ktoś ogląda coś czego jeszcze nie ukończyłam.

- Wybaczy Pani, że się ośmielam, ale obraz najlepiej jest zobaczyć dopiero gdy zostanie dokończony.

Próbowałam być jednocześnie pewna siebie, oraz by nie zostało to odebrane za zbyt zuchwałe zachowanie. Kobieta dość długo się wahała, jednak pokiwała mi głową ze zrozumieniem i wyszła z pomieszczenia. Westchnęłam z ulgą i czym prędzej schowałam wszystko co miałam. Obraz zabezpieczyłam, aby farby nie rozmazały się w trakcie transportu. Założyłam broculę na plecy, obraz złapałam za uchwyt i wyszłam z willi, przez tę kobietę nazywaną domem. Nigdy nie zrozumiem jak bardzo nadmiar bogactwa potrafi ogłupić ludzi.

Wydawało się, jakby dzisiejszy wieczór miał być stosunkowo ciepły, więc zaczęłam od podróży do biblioteki. Chłód lasu, od razu uświadomił mnie, że mogłam jednak mieć coś na wierzch, ale nie zamierzałam już się wracać przez takie szczegóły. Od progu od razu przywitała mnie szeroko uśmiechnięta dziewczyna. Nie wiem dlaczego, ale ten jej wieczny optymizm wywoływał u mnie irytacje.

- Jest może Funida?

- Niestety nie, pojawia się tylko na  chwilę dostarczając nowe książki i od razu znika.

- Rozumiem. Czy pojawiło się dla mnie jakieś nowe zlecenie?

- Tak.

Z dużo większym entuzjazmem niż bym sobie tego życzyła dziewczyna zniknęła, aby po chwili wrócić z dość chaotycznym zbiorem kartek.

- Książka przeszła już przez pierwszą korektę. Prośba jest o zaprojektowanie okładki, oraz stworzenie kilku obrazków wewnątrz, maksymalnie dziesięciu.

- Dobrze. Jakieś ograniczenia lub sugestie?

- Nie, autor w pełni ufa twojemu wyczuciu.

- Dobrze, czas na realizację?

- Bez ograniczeń, ale nim szybciej skończysz tym wcześniej będzie można przekazać skrybom do masowej produkcji.

- Jasne, coś jeszcze powinnam wiedzieć?

- Raczej nie.

- Dzięki.

Schowałam kartki do broculi i udałam się do wyjścia. Ponownie żałowałam, że nie miałam żadnego dodatkowego okrycia. Ruszyłam w stronę domu mimochodem będąc chociaż trochę podekscytowana nowym zadaniem. Malowanie obrazów dla bogaczy przynosiło dużo większe zyski, ale łączyło się z tym, że musiałam znosić ich nie do końca przyjemne charaktery. Często im coś przeszkadzało, wszystko musiało być dokładnie tak jak oni sobie tego życzą. Wielu oczekiwało również ode mnie, że będą wyglądać wspaniale na moich obrazach nawet gdy sami z siebie są najlepszą ilustracją nędzy i rozpaczy. Co innego pomaganie przy produkcji książki. Sama mogłam wyobrazić sobie jak wyglądają bohaterowie, czy stworzenia wymyślone przez autora. Co więcej, miałam świadomość, że potem każdy czytelnik widzi to co ja. Radość z nieograniczonej możliwości tworzenia była zwykle na tyle duża, że rekompensowała mi to jak mało zarabiałam na tych projektach.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz