Rozdział 4 - Altor

26 2 1
                                    

Po raz kolejny zdenerwowany zrobiłem kółko po pokoju, aby stanąć przed makietą naszego świata. Zostały na niej pozaznaczane wszystkie rasy, wraz z ich liczebnością i stroną jaką zamierzają w walce przyjąć. Mieliśmy wyrównane szanse. Zmiennych i wampirów było dosłownie tyle samo. Mieliśmy podobną siłę, sprzęt czy możliwości. Wygrać wojnę mieli ci, którzy zdobędą więcej sprzymierzeńców, lub stworzą genialną taktykę. Jednak niezależnie od tego kto wygra, jeśli dojdzie do ataku, to straty po obu stronach będą na tyle duże, że nie będzie już kim rządzić.

- Przybyła.

Pokiwałem głową zamyślony studiując dalej makietę.

- To wpuść ją.

Mężczyzna zniknął za drzwiami, a niedługo potem weszła przez nie kobieta posiadająca na sobie mnóstwo ubrań. Uśmiechnąłem się serdecznie na jej widok.

- Dema! Jak miło cię widzieć.

- Witam cię Altorze.

- Czy to dziś będzie ten dzień, gdy dowiem się jak wyglądasz?

- Nie.

Powiedziała z delikatnym rozbawieniem.

- Chodź ze mną na taras. Pewnie jesteś zmęczona. Może chcesz coś do picia? Kawy, herbaty, naparu prosto z północy.

- Dziękuję, ale raczej nie zabawię, aż tak długo.

- Serce mi się kraja, że zawsze zostajesz u mnie aż tak krótko.

Otworzyłem przed nią drzwi na taras i odsunąłem krzesło, aby przysunąć je do stolika jak tylko na nim usiadła. Zająłem miejsce po drugiem stronie, ale tak byśmy oboje mogli patrzeć na okolice. Zawsze lubiłem to miejsce. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli, gdy kazałem zbudować budynek dwa razy wyższy niż normalne. Jednak dzięki temu dużo więcej mogłem zobaczyć. A było na co patrzeć. Za murami mojego fortu można było widzieć las na tyle gęsty, że kogman nie mógł przez niego od tak przejechać. Specjalnie kazałem zaprojektować dla siebie ich węższą wersję, aby dało się pokonać las. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć były drzewa. Tam gdzie zostały wycięte można było obserwować wioski i miasta. Nawet z tej odległości dało się podziwiać ich beztroskie życie.

- Rozmawiałam z Rengikasem.

- Przepowiednia.

- Tak.

- Musiałaś z nim rozmawiać?

- Wiesz, że tak. Przepowiednia pojawia mi się po kawałku. Nie mi oceniać, kto jest godny, aby ją usłyszeć.

- Gdybyś mogła decydować to przekazałabyś mu wiadomość?

- Nie wiem. Cała przepowiednia dotyczyła kobiety. Trudno mi uwierzyć, by miało nam to przynieść zgubę.

- Może odnajdzie dzięki niej szczęście i przestanie dążyć do władzy.

- Znasz przepowiednię. Nie uwierzę, że nie dotarła do ciebie.

- Dotarła do mnie jej treść. Ponoć by mógł zostać władcą nad wszystkimi rasami to musi ją znaleźć i mieć u swojego boku.

- Zgadza się, ale znasz jego charakter. Nie wiem, czy dopuści do siebie jakąkolwiek kobietę, na tyle by miała wpływ na jego zachowanie.

- Pomyśleć, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi.

- Mam nadzieję, że nas nie czeka taki rozłam.

Spojrzałem na kobietę delikatnie rozbawiony.

- Zawsze będziemy się przyjaźnić. Ponieważ wiem, że nigdy nie staniesz po jego stronie.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz