Rozdział 11 - Mofis

6 1 0
                                    

Po raz ostatni rozglądałem się po pokoju mając nadzieję, że o niczym nie zapomniałem. Na dole czekał już kogman przygotowany do drogi. Nie wiem jakim cudem w ciągu jednego wieczora udało mi się dostać wszystkie rzeczy jakie miałem załatwić dla Stanine. Chwyciłem wszystkie bagaże na raz i dość nieporęcznie, bokiem wyszedłem za drzwi. Przez myśl mi przeszło, że łatwiej by było zabrać to na dwie tury, ale wystarczyło jedno spojrzenie na schody, aby lenistwo wygrało. Zamknąłem nogą drzwi i zacząłem zbiegać po schodach. Po drodze kiwnąłem głową właścicielowi budynku, szczęśliwie wczoraj udało mi się z nim wszystko ustalić. Zdzierca każe mi zapłacić za ten miesiąc gdy mnie tu nie będzie, ale przynajmniej będę miał gdzie wrócić po tej całej przygodzie.

- Połóż bagaże na ziemi, spakuje wszystko.

Spojrzałem na staruszka z niepewnością, ale patrząc na przestrzeń gdzie mają się zmieścić wszystkie rzeczy postanowiłem mu to zostawić. To fizycznie nie ma prawa tam wejść, zwłaszcza, że Stanine niemal na pewno weźmie jeszcze coś dodatkowo. Na pograniczu podekscytowania i niepokoju wsiadłem do środka i usiadłem wygodnie. Nie musiałem długo czekać gdy powozem szarpnęło i ruszyliśmy w drogę. Tym razem pojazd był jeszcze bardziej wygodny. W środku miał bardzo dużo przestrzeni, oraz blat, który można było rozłożyć, aby służył za stolik. Tym razem byłem wystarczająco wypoczęty, aby nie zasnąć w czasie podróży. Z resztą Stanine nie mieszkała aż tak daleko. Już mogłem widzieć zarys murów jej dworu. Budynek kształtem zbliżony był to fortecy, jednak wygląd został złagodzony przez zadbany, idealnie przycięty ogród. Wiedziałem również, że to co najbardziej przykuwa uwagę to wnętrza tego obiektu. Powóz zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się przy głównych drzwiach, przy których ona już czekała. Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc jak piękną i zwiewną sukienkę miała na sobie.

- Spóźniłeś się.

Powiedziała zła w moim kierunku. Protokół wymagał abym wstał, gdy wchodzi do środka, a najlepiej, abym wyszedł, otworzył jej drzwi, przytrzymał gdy będzie wchodzić i dopiero tuż za nią udał się na swoje miejsce. Mając tego świadomość poruszyłem się, aby wygodniej usiąść na swoim miejscu. Zmarszczyła na chwilę brew na moje zachowanie, ale nic nie skomentowała, tylko sama otworzyła sobie drzwi i usiadła naprzeciwko mnie.

- Wyglądasz jakbyś pierwszy raz w życiu otwierała drzwi.

- Wydaje mi się, że to był pierwszy raz w moim życiu gdy otwierałam drzwi.

Spojrzałem na nią zszokowany. Przecież to niemożliwe, aby zawsze ktoś był na jej usługi. A może? Pokręciłem głową z niedowierzaniem, dochodząc do wniosku, że pewnie jest jedyną osobą na tym świecie, która nie doświadczyła aż tak dziwnych rzeczy.

- Jaki masz plan?

- Plan?

- No wiesz, jedziesz bez zapowiedzi do grupy początkującej, która już zaczęła ćwiczenia, jak zamierzasz się tam dostać?

- To idiotyczne pytanie, biorąc pod uwagę, że wiesz kim jestem.

- Sam fakt kim jesteś może nie wystarczyć.

- Nie rozśmieszaj mnie, mój ojciec przeznacza horrendalne pieniądze na ośrodki treningowe, nie ośmielą się mi odmówić.

- I co dalej?

- W jakim sensie?

- Twoim planem nie jest ukończenie certyfikatu tylko zdobycie męża, jeśli dobrze zrozumiałem.

- Gdyby udało się zdobyć certyfikat byłoby to dość dobrze widziane, ale nie oszukujmy się, będę tam zaledwie miesiąc. Oboje dobrze wiemy jakie mam szanse, aby w tak krótkim czasie tego dokonać.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz