Rozdział 9 - Stanine

9 1 0
                                    

Wkurzona wybiegłam z pomieszczenia tak szybko jak mogłam. O ile można nazwać biegiem poruszanie się na szpilkach na tyle wysokich, że stopa jest niemal pionowa. Potrzebowałam świeżego powietrza. Chciałam coś rozbić. W coś uderzyć. Wyżyć się. Ale oczywiście nie wolno mi takich rzeczy. W końcu udało mi się dotrzeć do mojego pokoju. Krążyłam od ściany do ściany. Z każdym dniem czuję się jakby krata oddzielająca moje więzienie od reszty świata była coraz grubsza. Jeszcze chwila, a nigdzie nie będę mogła wychodzić.

Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Zdziwiona zatrzymałam się w pół kroku.

- Proszę.

Drzwi od służby otworzyły się i stanął w nich Mofis.

- Co ty tutaj robisz?

- Nie wzywałaś mnie?

- Nie.

- Przyjechał po mnie taki miły staruszek i poprosił, abym do ciebie przyjechał.

Mimochodem uśmiechnęłam się delikatnie. Nic nie ujdzie jego uwadze. Szybko się zorientował jak wielką władzę nad moimi emocjami miał Mofis.

- Nie wzywałam cię.

- Czy to znaczy, że mam już sobie iść?

- Nie musisz. Po prostu ostrzegam, że mogę krzyczeć bez powodu.

- Miło z twojej strony, że ostrzegasz. Normalnie tego nie robisz, tylko od razu zaczynasz od wyżywania się na innych.

- Nie przeginaj.

- Oczywiście.

Mofis podszedł do mojego łóżka i położył się na nim. Dalej wściekła ponowiłam nerwowy spacer po pokoju. Podniósł się delikatnie, aby opierać się na łokciach i obserwował mnie z uwagą.

- Powiesz co się stało?

- Nie.

- Jesteś wściekła. Na tyle, że twoja służba sama z siebie mnie wezwała.

- Tak, jestem wściekła.

- To się wygadaj. To pomaga.

- Nie muszę się nikomu wygadywać. To są moje problemy.

- A czy ktoś mówi, że ci je zabiorę?

- To po co chcesz o nich słuchać?

- Abyś miała możliwość ułożenia myśli. Może uda mi się też powiedzieć coś wystarczająco mądrego, aby dać ci pomysł na to co dalej.

- Miałabym ci zaufać?

- A masz coś do stracenia?

- Tak, mógłbyś wszystkim wszystko opowiedzieć.

- A kto mi uwierzy? Chociaż gorzej jak ktoś uwierzy, bo obawiam się, że wtedy twój ojciec wydałby na mnie wyrok śmierci.

- Byłby do tego zdolny.

- No to skoro już wiesz, że nikomu niczego nie wygadam to możesz zacząć mówić.

Zatrzymałam się patrząc w dużym zamyśleniu na niego.

- Nawet nie wiem od czego zacząć.

- Proponuję od początku.

- Początku czego?

- Problemu przez który się tak denerwujesz.

- Chodzi o mojego ojca.

- Dużo dzieci nie dogaduje się ze swoimi rodzicami.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz