Zbliżała się północ a ja dalej nie zrealizowałem mojego planu. Była dokładnie 23:33. Mam 27 minut, albo wieczór pójdzie się jebać. Miałem wrażenie, że pytania typu „twój ulubiony kolor" wyrzuciłem z gry, jednak mogłem się mylić. Brałem pod uwagę opcje, że mój Aniołek mógł użyć swoich sztuczek i pozmieniać lekko pytania. Uznałem, że nie pozostanę mu dłużny i przyspieszę trochę bieg wydarzeń. Magicznym sposobem na stole zostały już tylko cztery karty - trzy pytania i jedno zadnie. Rownież magicznym sposobem mój towarzysz nie zauważył zniknięcia kilku poprzednich kart.
-Aniołku dawaj mi pytanie. Musimy w końcu dojść do wielkiego finału.
-Finału?
-Końca gry oczywiście.
Koniec gry w moich myślach zapowiadał się wspaniale. Mam nadzieję, że Aziraphale'owi również się spodoba.
- A więc mój drogi. Pytanie jest banale, jednak zawsze mnie zastanawiała twoja odpowiedź na nie.
-Nie gadaj, tylko pytaj. - odparłem lekko zdenerwowany, bo jednak czas mnie trochę gonił.
-Tak, tak. A więc, jakie jest twoje największe marzenie?
Mówiąc to uśmiechnął się do mnie lekko, a ja już znałem odpowiedź.
-Głupie pytanie.
-Nie głupie. Proszę odpowiedź mi, pamiętając o tym, że mówimy dziś prawdę i tylko prawdę.
Jak tak na mnie patrzysz, to nie umiem skłamać.
-Możesz się zdziwić, a nawet możesz mi nie uwierzyć.
-Niby dlaczego?
-Bo moim marzeniem jest coś, co jest sprzeczne z naturą demona.
Miałem wieki na zastanawianie się nad tym, o czym tak naprawdę marze. Co jest moim pragnieniem? Bez czego kiedyś nie będę potrafił normalnie funkcjonować?
Ciężko się żyje bez celu w życiu ludziom. Ciężko się również żyje bez celu demonom. Główny cel - koniec świata, ale coś poza tym? Egzystowałem zbyt długo na tym świecie, aby jedynym moim celem, a równocześnie marzeniem była zagłada tego właśnie świata.
Pewnego razu wybrałem się do Starożytnego Rzymu, aby trochę pomyśleć przy kielichu dobrego alkoholu w jednym z lepszych miejsc w tamtym okresie czasu. Moje myśli były poplątane, miałem chaos w głowie i piłem tylko po to, aby chociaż na chwilę móc o nim zapomnieć, żeby myśli stały się łatwiejsze do ogarnięcia. Właśnie wtedy po raz pierwszy w mojej głowie zakwitło pytanie „Co jest twoim prawdziwym marzeniem, celem do którego chcesz dążyć?" Długo to pytanie nie dawało mi spokoju, pomysły przeplatały się ze sobą tworząc w mojej głowie ciąg niezrozumiałych wyrazów.
Nagle usłyszałem, jak ktoś swoim jedwabistym, anielskim głosem wypowiada moje imię. Wystarczyło jedno słowo, jeden uśmiech i odpowiedź sama pojawiła się w mojej głowie.
Mam po co żyć. Mam dla kogo żyć.
-Brzmi intrygująco. Mów śmiało. -powiedział Aziraphale i zachęcił mnie uśmiechem.
-Chciałbym aby ktoś odwzajemnił moje uczucia. Chciałbym aby ktoś, pomimo tego kim jestem, jaki jestem i co robię, najzwyczajniej w świecie pokochał mnie. Pomimo tego, że jestem demonem potrafię odczuwać miłość. Ta cząstka anioła pozostała we mnie. Próbowałem się jej pozbyć, nie da się. Ignorowałem ją, przypominała o swoim istnieniu ze zdwojoną siłą. Pogodziłem się z tym. Pewnego dnia uświadomiłem sobie, że jest to przydatne. Znalazłem cel w życiu i gdy o nim pomyśle, to żyje mi się lepiej.
-Och... Zaskoczyłeś mnie.
Ja się tu poświęcam mówiąc coś, czego jeszcze nigdy nikomu nie mówiłem, a on tylko mówi "och".
No w sumie to się nie dziwię, bo jednak kochające demony nie chodzą sobie w biały dzień po ulicach.-Crowley naprawdę nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Zastanawiam się czy był jakiś czynnik, zapalnik tego uczucia? Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi.
Tak rozumiem i byłeś nim ty.
-Tak rozumiem. Pojawił się ktoś. Szczerze powiedziawszy jest to miłość mojego życia, sens mojego istnienia. Znam tą osobe długo, jednak nie od razu to widziałem. Czas zrobił swoje.
-Och... Rozumiem.
O Panie... Szatanie... No kurwa. Mam z tym zawsze problem. Ale właśnie mój Aniołek spłonął rumieńcem. Pomimo tego, że obrócił się udając, że szuka kolejnej butelki z winem - widziałem. Rumieniec zazdrości czy tego, że miłość mojego życia zrozumiała, że to o niej mowa? Zazdrość to jeden z siedmiu grzechów głównych, więc nie posądzałbym o nią mojego Aniołka. Mam cię!
-Jak już znajdziesz pełną butelkę to możesz polać Aniołku. - powiedziałem, aby się już do mnie obrócił biedaczek.
-Tak, już. - odpowiedział obracając się do mnie.
Policzki Aziraphale'a wróciły do naturalnej barwy, ale uśmiech którym mnie obdarzył wyrażał więcej niż słowa, których i tak nie wypowie.