Siedziałem jak zwykle z do połowy opróżnioną butelką dobrej whiskey w ręce i myślałem o Nim. Był to stały bywalec w mojej głowie, jednak ostatnimi czasy przebywał w niej coraz częściej.
Czułem, że coś się zmieniło. Głupio by było jakby wszystko było po staremu, w końcu minęło już ponad 6000 lat odkąd się poznaliśmy.
Anioł. Mój Anioł. Lubiłem go tak nazywać. Było w tym coś wyjątkowego, coś co tylko ja potrafiłem pojąć.
Pierwsze nuty piosenki zespołu Queen rozbrzmiały w pokoju wyrywając mnie z przemyśleń. Z trudem podniosłem się z fotela sięgając po dzwoniący telefon. Ustanie prosto graniczyło z cudem, jednak udało mi się. Patrząc na znajome zdjęcie na wyświetlaczu z wesołą (tzn. sarkastyczną) nutą w głosie przywitałem mojego rozmówcę.
-Czego?
-Mój drogi mógłbyś czasem zapytać „witaj, co tam u ciebie?", samo „tak słucham?" również by wystarczyło. – odpowiedział mi miły dla ucha głos w słuchawce.
-Aniołku do rzeczy. Nie musisz mi za każdym razem prawić kazań.
-Ależ muszę, od tego są anioły.
Nawet przez słuchawkę słyszałem jak na jego twarzy pojawia się „ten" uśmiech.
-A przechodząc do sedna, dzwonię aby zapytać, czy dałbyś się namówić na jakieś spotkanie przy dobrym alkoholu? – przerwał, aby zaraz dodać – Dawno się nie widzieliśmy.
-Alkoholu i pacierza nigdy nie odmawiam. Powiedz tylko gdzie i kiedy?
-Za 2 godziny u mnie w księgarni.
-Zjawię się.
-Świetnie! Do zobaczenia.
Jak to miałem w zwyczaju rozłączyłem się bez pożegnania. On nigdy nie miał mi tego za złe, tak samo jak wielu innych rzeczy – taki już był.
-Mam 2 godziny na doprowadzenie się do „stanu używalności" oraz 10 minut na spóźnienie się rzecz jasna – mamrotałem sam do siebie.
-Dobra Crowley. Wypadałoby wytrzeźwieć przed kolejnym piciem. Skup się.
Już po chwili poczułem nieprzyjemną suchość w ustach, ale przynajmniej mogłem ustać na własnych nogach.
Reszta planów poszła już łatwo. Podlać roślinki, kupić dobry alkohol (czyli wino) oraz ulubione ciastka Aziraphale'a. Mój dobry humor spowodowany nadchodzącym spotkaniem uchronił jeden zielony organizm przed moim gniewem, jednak jutro się z nim policzę (o ile dotrę do domu).
Po szybkim prysznicu byłem gotowy i w głowie już układałem diabelski plan przebiegu tego spotkania.