"Who Wants to Live Forever"

2.1K 249 79
                                    

-Skoro już mamy to za sobą...

-Za sobą? To był dla ciebie punkt do odhaczenia z jakiejś listy, że tak mówisz? – odpowiedział Aziraphale karcącym głosem.

-Aniołku! Z tobą to gorzej niż z dzieckiem. Czy ty się kiedyś nauczysz, że mi się nie przerywa?!

-A ty to co? Chwilę temu nie dałeś mi dokończyć zdania, tylko się na mnie rzuciłeś jak ja na swoje ulubione naleśniki.

Ups.

Ale naprawdę bawi mnie to porównanie do naleśników, a bawi mnie to jeszcze bardziej z racji tego, że jest to prawda. Jak mój Aniołek zobaczy w swojej ulubionej restauracji, swoje ulubione naleśniki z owocami i górą bitej śmietany, to owe naleśniki znikają w mgnieniu oka z listy dań, bo Aziraphale zamówi wszystkie. I zje je wszystkie.

-No to jesteśmy kwita.

Cmoknął mnie w policzek, a nie było to trudne bo siedział we mnie wtulony na kanapie. No dobra, wzajemnie się przytulaliśmy.

-Tak. A więc, co chciałeś powiedzieć mój drogi?

-Chciałem się zapytać, czy pamiętasz co mieliśmy zrobić o północy?

-Ależ tak, czekam z niecierpliwością na ten moment.

Uśmiech nie schodził z jego zaokrąglonej twarzyczki. Sam nie uśmiecham się zbyt często, jednak przy nim nie potrafiłem, nie odwzajemnić tego uśmiechu.
Zegar stanął, więc nie miałem pojęcia która jest godzina. Swój zegarek również zostawiłem w domu. Ale podobno szczęśliwi czasu nie liczą i jak dla mnie, ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Dawno nie czułem się tak... tak dobrze, tak szczęśliwie. Jest to dla mnie lekki szok, jednak myślę, że będę się w stanie do tego przyzwyczaić.

-To jak to robimy mój drogi? Odczytujemy wzajemnie sobie czy jak?

-Gdzie masz jakieś duże lustro?

-Duże lustro?

-Tak duże coś w czym można się przejrzeć Aniołku.

-W łazience jest. Ale po co ci teraz lustro? Chcesz sobie włosy ułożyć na nowo? Co prawda są lekko poczochrane, jednak moim skromnym zdaniem wyglądasz w takich uroczo.

-Kur... kurczę.

Chociaż trochę dla niego mogę pohamować swój język.

-Przestań mówić, że wyglądam uroczo! Słowo „uroczo” samo w sobie jest okropne. I nie, nie zamierzam układać sobie nowej fryzury. Pomyśl trochę, chyba że dalej jesteś pijany i twoje procesy myślowe są spowolnione.

-No dobrze, dobrze. Jestem trzeźwy.

-Świetnie. A więc idziemy do lustra i odczytamy napisy na naszych czołach wspólnie.

-Zatem chodźmy.

Nasza podróż była bardzo daleka, aż do pomieszczenia obok. W łazience było ciemno i tak miało pozostać, dopóki na mój znak nie zapalimy światła. Mój Aniołek chwycił mnie za dłoń. W pierwszej chwili miałem ochotę wyrwać palce z uścisku, jednak przypomniawszy sobie kto je obejmuję oddałem uścisk.

-Aniołku włącz światło.

Blask światła oślepił nas, ale po chwili w wielkim lustrze zobaczyliśmy nasze postacie – demon i anioł trzymający się za ręce, niespotykany jak dotąd widok.

Staliśmy w milczeniu. Każdy z nas patrzył na odbicia napisów w lustrze. Mogliśmy napisać na czołach cokolwiek, jednak nasze myśli chyba również postanowiły się połączyć tej nocy.

Mój Anioł. Mój Demon.

Wszystko w lustrzanym odbiciu, ale co to za problem to przeczytać.

Anioł z małymi różkami, a Demon a aureolą. Słyszałem jak myśli Aziraphale’a krzyczą „ale to urocze”, jednak on stał w milczeniu i tylko się uśmiechał do swojego odbicia.

-Chodźmy do pokoju, mam ochotę się napić. – powiedziałem wychodząc z łazienki.

-Niszczysz taką romantyczną chwilę. – odpowiedział ze smutkiem, wychodząc tuż za mną.

-Zgaś światło Aniołku.

Usiadłem na kanapie i otworzyłem butelkę krwistoczerwonego wina. Nalałem nam do kieliszków i przyciągnąłem do siebie Aziraphale’a, który chyba nie za bardzo wiedział jak ma się zachować.

-A co ty taki zmartwiony Aniołku?

-Wyszedłeś tak bez słowa, to było dziwne.

-Według mnie to nie potrzebowało komentarza, a wyszedłem bo miałem ochotę się napić, z tobą, bo jest za co.

-Skoro tak uważasz mój drogi. To za co pijemy? – wzniósł kieliszek, a ja dołączyłem do niego.

-Jak to za co, za nas! Za kolejne 6000 lat a nawet więcej!

-Tak, za nas.

Wypiliśmy do dna, a nasze policzki znowu nabrały rumianych kolorów. Głowa Aziraphale’a opadła na moje ramię, a ja objąłem go tak, jakbym się bał, że zaraz ucieknie. Gdzieś daleko od nas zegar wybił godzinę pierwszą.

-Późno już, może zostaniesz na noc?

-Po pijaku chyba nie powinno się prowadzić samochodu, więc tak. Chętnie.

Lepsza taka wymówka niż żadna, chociaż szczerze powiedziawszy nie potrzebowałem jakiejkolwiek wymówki.

-Aniołku, a skoro sobie tu tak siedzimy, pijemy...

-Tak?

-Tooo opowiesz mi jak doszło do tego, że nie jesteś prawiczkiem?

-Nie. Nie teraz, nie dziś.

-Dobrze.

Siedzielismy w milczeniu ciesząc się sobą. Było idealnie. No może byłoby odrobinę lepiej jakbyśmy się znowu napili.

-A może jednak?

-Crowley!

KONIEC.
.
.
.
.
.
.
.
Dziękuję każdej duszyczce, która tu wpadła i przeczytała to co udało mi się stworzyć. Dziękuję za każde serduszko i każdy komentarz, dawaliście mi motywację do pisania.
Każdy rodział powstawał w nocy między 23 a 2 także akcja również musiała się dziać w tych godzinach. Zamiast spać wymyślam głupoty. Ups.
Zakończenie zostawiam wam, niech każdy myśli co chcę, jak minęła im nocka (oczywiście Crowley spał na kanapie).
Buziaki, dobrej nocki!
~Black Moonnn

to the world - good omensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz