Czas mijał nam przede wszystkim na piciu, rozmowach o dokonaniach złych, dobrych oraz tych neutralnych. Wspominaliśmy też stare czasy. Zauważyłem, że ostatnio zrobiłem się trochę zbyt sentymentalny – muszę nad tym popracować.
W głowach nam szumiało, jednak dobry humor dopisywał. Ogólnie rzecz ujmując - bawiłem się zajebiście. Myślę, że mój towarzysz również.
-Mój złociutki! – zakrzyknął wesoło blondyn. – Czy nie uważasz, że nasz stan upojenia alkoho... alkoholowego jest już na zbyt wysokim poziomie? Przestajemy logicznie i poprawnie myśleć.
-Aniołku. – przerwałem, aby się zastanowić co tak właściwie chcę powiedzieć. – Nie możesz po prostu zapytać „Crowley, czy my się już nie najebaliśmy za bardzo?", czy coś podobnego. Ale nieee. Ty wyjeżdżasz mi tu z jakimś upojeniem alko... alko... alkoholowym.
-Słownictwo ty zmoro nieczysta! – przewrócił oczami i szczerze się zaśmiał.
-Oj no dobrze, dobrze panie „nigdy nie powiedziałem brzydkiego słowa".
Zamrugałem zalotnie oczkami, aby złagodzić ewentualną złość przyjaciela. To zawsze na niego działało.
-Nie myśl sobie, że dam się nabrać na tą twoją sztuczkę z uwodzicielskim wzrokiem mój kochany. – odparł, a orientując się co powiedział, jego twarz nabrała koloru wypitego przez nas wina.
Przebiegły uśmieszek przemknął i osiadł na mojej twarzy. Myślę, że, jak to określił mój przyjaciel: „stan upojenia", jest odpowiedni, aby wcielić w życie mój plan. Po dłuższej chwili milczenia postanowiłem się odezwać.
-Mam pomysł?
-Tak? – w głosie blondyna usłyszałem lekką obawę.
-Wiem, że z reguły moje pomysły są dziwne, głupie, wręcz idiotyczne... oj no nie ważne. Ten ci się spodoba. Zagrajmy w prawdę i wyzwanie. Grałem w to z ludźmi na kilku imprezach. – po czym bardziej do siebie, niż do towarzysza dodałem. – Jak łatwo ich wtedy namówić do złego. Taka robota to czysta przyjemność.
Lekko się rozmarzyłem wspominając kilka pięknych wydarzeń z takich imprez. Na przykład tą jak jeden chłopak tamtej dziewczy...
Z przemyśleń wyrwała mnie stanowcza odpowiedź Aziraphale'a.
-Nie.
-Ale dlaczegooo?
Domyślałem się, a wręcz byłem pewny, że prędzej czy później się zgodzi. Wykrzywiłem usta w podkówkę. Udawanie smutnego zawsze pozwalało go zmiękczyć.
-Pomimo tego, że brzmi intrygująco to nie.
Jego ton głosu ze stanowczego w jednej chwili zmienił się na skory do zabawy.
-Spełnij moje życzenie i zagrajmy. Proszę. – mówiąc to przysunąłem się trochę bliżej do mojego Aniołka.
-Nie chcę abyś i mnie, jak tych nieszczęsnych ludzi, namówił do złego. Alkohol powoduje, że staję się podatny na twoje pomysły. To nie wróży nic dobrego.
Oj tak Aniołku. I dlatego lubię z tobą pić.
-To może jeszcze jeden kieliszek wina na zachętę? – zaproponowałem otwierając kolejną, nie wiem już którą, butelkę krwistoczerwonego trunku.
-Ale tak pół. Muszę jeszcze chociaż troszkę ogarniać sytuację.
Oj nie musisz. Ja mam wszystko pod kontrolą. Chociaż miło będzie jeśli będziesz jutro pamiętał to co zaplanowałem na dziś.
-No to zdrówko! – zakrzyknąłem i przechyliłem kieliszek do dna.
Aziraphale również się napił, wyrażając tym samym zgodę na grę.
Haha wiedziałem. Mój uległy Aniołek.