•
Po fali nieprzyjemnych deszczowych dni nie było już śladu. Od ostatniej ulewy minęło kilkanaście nocy i nie zapowiadało się, aby miało to ulec zmianie. Tego popołudnia gorąca gwiazda prażyła wyjątkowo mocno. Na korzyść Hyucka, który ostatnimi czasy nabrał z powrotem wigoru. Chłopak leżał i czytał książkę podświadomie czekając na grupę koszykarzy. Według jego przeczucia mieli się tam niedługo zjawić. Mimowolnie przez ten czas zdążył polubić ich obecność, gdyż wprowadzali oni chaos do jego rutyny. Nie miał pojęcia czego spodziewać się po sportowcach to też każdego dnia coraz bardziej ich oczekiwał.
Gdy już usłyszał kroki uśmiechnął się delikatnie, nie zmieniając swojej pozycji. Co dziwne należały one tylko do jednej osoby, przez co Hyuck już po kilkunastu sekundach spojrzał w kierunku kosza. Jego oczom ukazał się nie kto inny jak kruczoczarny. Robił on z różnych odległości rzuty jak i wsady, starając się robić to wszystko z jak największą precyzją. Wzrok karmelowego chłopca nie mógł się oderwać od sportowca. Próbował on wrócić z powrotem do czytania, ale mięśnie koszykarza mimowolnie go rozpraszały. Po chwili Donghyuck przewrócił oczami i zdecydował się przewrócić na brzuch, aby uniemożliwić sobie spoglądanie i zmusić się tym samym do lektury. Niestety już po chwili zdał sobie sprawę, że jest to niemożliwe ze względu na fakt, że nie ma posmarowanego karku kremem przeciwsłonecznym. Nie chciał się przecież spalić, tylko opalić. Po krótkiej kłótni w myślał delikatnie niby od niechcenia zawołał
- Ej ty - nic to jednak nie dało, gdyż koszykarz był zbyt zaaferowany grą by móc go usłyszeć.
- Ty sportowiec, mówię do ciebie - powiedział nieco głośniej przez co zapalony koszykarz usłyszał go i odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy.
Tak, Hyuck wrócił do swojego dawnego trybu. Brak słońca =/= Bycie sobą. Takie życie.
- Skoro już tu jesteś to czy byłbyś tak miły posmarować mi kremem kark? Nie chce się spalić jak kuna na silniku samochodowym w zimie. Jest to strasznie passé - przy czym delikatnie pokazał obrzydzenie i podniósł się do siadu.
- Pewnie, why not - odpowiedział krótko kruczoczarny wzruszając ramionami i podszedł do Donghyucka.
- Panie, ale jesteś w Korei, a nie za granicą - powiedział jeszcze krótko słoneczny chłopiec, na co nieznajomy jedynie poszerzył swój uśmiech. W końcu to nie on przed chwilą użył francuskiego słowa, czyż nie?
Kiedy już usiadł za Hyuckiem, wziął do ręki krem. Nabrał pewną ilość, po czym delikatnie zaczął rozprowadzać substancję po skórze chłopaka. Wszystko to odbywało się w ciszy. Karmelowy chłopiec bał się nawet złapać głębszy oddech. Koszykarz za to był skupiony na zadaniu. Donghyuck czuł doskonale z jaką delikatnością jego skóra jest dotykana i prawie dostawał od tego łaskotek. Niespodziewanie ręce kruczoczarnego odsunęły nieco bardziej koszulkę słonecznego chłopca. Po chwili czuł on już dotyk sportowca nieco niżej niż na karku.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytał z zdezorientowaniem Donghyuck.
- Spokojnie, wziąłem za dużo kremu i nie miałem co z nim zrobić - odpowiedział sportowiec z lekkim chichotem. Gdy już skończył, poprawił koszulkę słonecznego chłopaka i miał już wstawać, ale uznał, że poczeka chwilę. Wtedy też Hyuck myśląc, że ten sobie poszedł odwrócił się. Jego wzrok napotkał ten ciemnowłosego. Donghyuck nie opuścił spojrzenia. Dzielnie patrzył mimo, że nie wiedział co miało to na celu. Koszykarz za to spokojnie uśmiechał się. Próbował skupić się na każdym szczególe. Co prawda dzieliło ich ponad 40 centymetrów, ale był to pierwszy raz, kiedy miał on możliwość spojrzenia na jego twarz chociaż z takiej odległości. Po upływie kilku, a może kilkunastu sekund poszerzył tylko uśmiech i wstał. Idąc już w pewnym momencie jednak odwrócił się jeszcze i powiedział
- Ładne masz oczy
Następnie podniósł piłkę i już nie mówiąc nic więcej wrócił do grania. Hyuck za to siedział i w sumie nie był pewien co robić. Czytać dalej? Może odpuścić? Co wogóle miało na celu to ostatnie zdanie? Może tylko mu się to przesłyszało? Jedyne czego był pewien to tego, że jest z siebie dumny. W końcu nie zareagował praktycznie wogóle na słowa czarnowłosego, nie dając mu tym samym satysfakcji. Ostatecznie zamknął on oczy i oddał się dźwiękom otoczenia. Wszystkiemu przyglądali się przyjaciele kruczoczarnego, którzy zgodnie stwierdzili, że wywinięcie się tego dnia od gry było świetnym posunięciem. Do tego grona przydreptał także Chenle, który chciał spędzić trochę czasu z Jisungiem, z którym zbliżał się coraz bardziej.
Donghyuck bezskutecznie rozkładał kolejnych zawodników. Tym razem skupił się na obronie. W ten sposób nie dopuścił do zwiększenia przewagi punktowej co w prawdzie ucieszyło go, ale aby nie przegrać musiał szykować się do kontrataku. Niestety nie miał na niego kompletnie pomysłu, dlatego jedyne co mu zostało to przyglądanie się kapitanowi z przeciwnej drużyny i zastanawianie się co siedzi w jego głowie. Gdzie zamierza uderzyć.
[ ] Donghyuck 2:3 Nieznajomy [faul x1]
CZYTASZ
sunbed boi • markhyuck
Fiksi Penggemargdzie Donghyuck lubi się opalać, a słońce pada zawsze idealnie na boisko szkolne lub Mark lubi grać w koszykówkę na zewnątrz szkoły, kiedy wielka gwiazda promienieje na niebie • • • • • • • • • • fluff • • • • • • • • • • pobocznie: chensung, nomin ...